Lider Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna spotkał się z ambasador USA Georgette Mosbacher. Inicjatorką rozmowy miała być Mosbacher. Do spotkania doszło w Sejmie.
Już po spotkaniu Schetyna zamieścił na Twitterze zdjęcie z Georgette Mosbacher. I poinformował: "Spotkanie z @USAmbPoland poświeciliśmy na rozmowę o kwestiach bezpieczeństwa oraz politycznych i gospodarczych stosunkach Polski i USA. Stany Zjednoczone mogą liczyć na polepszenie i profesjonalizację współpracy, gdy jesienią PO wygra wybory i będzie współtworzyć rząd".
"Georgette Mosbacher nie jest ulubioną ambasador USA pośród polityków Prawa i Sprawiedliwości. Nie dość, że poucza w sprawie demokracji i wolności mediów, to jeszcze zdarza jej się nie zwracać uwagi na "niuanse" w pisowni nazwisk Mateusza Morawieckiego i Joachima Brudzińskiego. To, co ambasadorka zrobiła we wtorek, zapewne też się "dobrej zmianie" nie spodoba" – czytamy w artykule na ten temat na portalu naTemat.pl.
Narrację portalu w ostry sposób skomentował publicysta "Do Rzeczy" i korespondent TVP Cezary Gmyz.
"Przecież to są zwyczajni idioci. Każdy ambasador więc również @USAmbPoland ma obowiązek utrzymywać kontakty również z przedstawicielami opozycji. Nawet komuchy, choć się krzywo na to patrzyli, nigdy nie zgłosili obiekcji do spotkań ówczesnych dyplomatów z nielegalną opozycją" – napisał.
twitterCzytaj też:
"Gdy PO wygra jesienią wybory...". Schetyna spotkał się z Mosbacher