Państwo teoretyczne w praktyce
  • Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki

Państwo teoretyczne w praktyce

Dodano:   /  Zmieniono: 

Audyt poprzednich rządów, który ministrowie PiS przedstawili w czwartek w Sejmie, został uznany przez Platformę za nieprawdziwy. To nie dziwi. Podobnie nie zaskakują opinie związanych z opozycją komentatorów, według których był to kabaret, hucpa, zagrywka propagandowa. Dla tych, którzy uważnie obserwowali rozwój sytuacji w Polsce w ciągu ostatnich ośmiu lat, wnioski wynikające z audytu nie mogły być niczym zaskakującym. Ostatecznie cokolwiek mówiliby obecnie różni eksperci, to, co przedstawiono w Sejmie, było tylko dokładniejszym, popartym liczbami i przykładami rozwinięciem słów byłego ministra spraw wewnętrznych, Bartłomieja Sienkiewicza, który stwierdził, że polskie państwo istnieje tylko teoretycznie. To jego słowa, podobnie jak później opinia byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego na temat służb specjalnych, stanowiły najlepsze uzasadnienie obrazu Polski, jaki przedstawili ministrowie PiS. Wystąpienia kilku z nich – Antoniego Macierewicza, Dawida Jackiewicza, Mariusza Kamińskiego – z pewnością zostaną zapamiętane. Doprawdy, trudno zbyć machnięciem ręki czy wzruszeniem ramion podane przez nich fakty. Nawet jeśli niektóre z nich są wyolbrzymione, to i tak nie można mieć wątpliwości co do rzeczy najważniejszej: PO wykorzystywała w egoistycznych celach służby specjalne, tolerowała swoistą prywatyzację państwa, działała nieudolnie i chaotycznie, a jej politycy utożsamiali interes własny z korzyścią wspólną.

Tylko lektury Mrożka mogą przygotować do zapoznania się z takimi działaniami – podsumował choćby szef MON. – To tam opisywano właśnie znakomite fabryki produkujące najnowocześniejsze lewe buty. I wy właśnie tak traktowaliście polską armię, tak traktowaliście siły zbrojne, tak traktowaliście obywateli Rzeczypospolitej, tak traktowaliście nasze bezpieczeństwo. Tworzyliście wspaniałą błyskotkę, tylko że ona była z tombaku, a w środku była pusta”. Wyśmiewanie tych słów nie wystarczy. Pokazują one przecież realną, a nie wydumaną chorobę państwa.

Doprowadzając do ogłoszenia audytu, Jarosław Kaczyński osiągnął kilka celów politycznych. Pierwszym i najważniejszym było przypomnienie skali błędów poprzednich władz, co w oczywisty sposób czyni obecne zaangażowanie polityków PO na rzecz obrony rzekomo zagrożonych zasad demokracji mało przekonującym. Drugim było przeniesienie debaty na pole przeciwnika. Zamiast jałowej dyskusji o liczbie uczestników sobotniego marszu opozycji wreszcie pojawił się temat nowy i istotny. Trzecim było wbicie klina w opozycję.

Audyt musi stawiać ją w trudnym położeniu. O ile do tej pory udawało się jej budować wspólny antypisowski front, o tyle teraz będzie to znacznie trudniejsze. Jak zachowają się Nowoczesna i KOD? Czy przymkną oczy na naruszenia prawa dokonywane przez PO? Teoretycznie to możliwe. Tylko miałoby to swoje konsekwencje. Jeśli Nowoczesna stanie w obronie PO i przejdzie do porządku dziennego nad zarzutami ministrów PiS, stanie się w dłuższym czasie zakładnikiem partii Grzegorza Schetyny. A co, jeśli przynajmniej część oskarżeń się potwierdzi i pojawią się zarzuty karne wobec polityków PO? Drugie wyjście, czyli odcięcie się od PO, też nie jest dobre. Jeśli Ryszard Petru zaatakuje Platformę, pojawią się zarzuty, że rozbija wspólny front obrony demokracji, że gra razem z PiS.

Trudno nie uznać audytu za ruch celny i skuteczny.

Cały wywiad opublikowany jest w 20/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także