Jak KGB obaliło komunizm
  • Piotr ZychowiczAutor:Piotr Zychowicz
  • Agnieszka NiewińskaAutor:Agnieszka Niewińska

Jak KGB obaliło komunizm

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak KGB obaliło komunizm
Jak KGB obaliło komunizm

Rewolucje, do których doszło w 1989 r. w Europie Wschodniej, zostały zorganizowane przez KGB. Był to element wielkiej operacji sowieckiego politbiura, która wymknęła się spod kontroli.

W 4. numerze Historii Do Rzeczy z Władimirem Bukowskim rozmawia Piotr Zychowicz. Publikujemy fragmenty wywiadu.

PZ: Dlaczego Kiszczak i inni oficerowie komunistycznego aparatu przemocy w Europie Wschodniej pozostali bezkarni?

WB: Aby to zrozumieć, należy przyjrzeć się dokładnie upadkowi komunizmu. Temu, w jaki sposób demoludy przepoczwarzyły się w demokracje. Prawda jest bowiem szokująca. Zmiany, które zaszły w Europie Wschodniej, były skutkiem wielkiej, niezwykle skomplikowanej operacji sowieckich tajnych służb.

(...)

PZ: Czy pierwszym stadium była pierestrojka?

WB: Tak, w połowie lat 80. Michaił Gorbaczow zaczął forsować pierwsze reformy. Nie był to jego pomysł, został do tego zadania wyznaczony jeszcze przez Andropowa. Reformy te oczywiście nie miały na celu polepszenia bytu mieszkańców – jak to przedstawiano – tylko wynikały z obawy przed możliwością utraty władzy.

PZ: Jakie działania podjęto w krajach satelickich?

WB: Gorbaczow na posiedzeniu politbiura w roku 1988 przekonywał, że sytuacja może się w każdej chwili wymknąć spod kontroli. Jeżeli znów dojdzie do wielkiego strajku w Polsce albo do niepokojów na Węgrzech czy w Czechosłowacji, to nie będziemy już w stanie tego stłumić tak jak w latach 50. czy 60. – mówił. Rozładujmy więc te nastroje w inny sposób. Dajmy tym narodom pewne złudzenie wolności, zaspokójmy pozornie ich potrzeby, ale nie na tyle, żeby stracić kontrolę nad ich państwami.

PZ: Jak to wprowadzono w życie?

WB: Poprzez sprowokowanie za pomocą tajnych służb buntów społecznych. Dzisiaj już nie ma wątpliwości, że demonstracje i inne wystąpienia w Czechach, Polsce, Rumunii czy na Węgrzech zostały zainspirowane oraz zorganizowane przez bezpiekę. To w wyniku ich prowokacji ludzie wyszli na ulice i… nagle zaczęły się dziać rzeczy magiczne. Dławiący do tej pory bezwzględnie wszystkie formy oporu czerwoni dyktatorzy jeden po drugim zaczęli podawać się do dymisji.

PZ: Czy całą operację przeprowadzono przy użyciu tajnych współpracowników

służb?

WB: Szeregi opozycji w krajach komunistycznych były oczywiście głęboko spenetrowane i nafaszerowane agentami. Przy ich pomocy nie tylko szpiegowano, ale również inspirowano opozycję do działań pożądanych przez Kreml. Tak właśnie było w roku 1989. Cała aksamitna rewolucja w Pradze była właśnie taką operacją KGB, podobnie było w Rumunii. Były szef tamtejszych służb Ion Pacepa, który wcześniej uciekł na Zachód, rozpoznał wśród prowodyrów zajść agentów Moskwy.

(...)

PZ: Jak wyobrażali sobie Sowieci sukces tej operacji w całej Europie Wschodniej?

WB: Celem było stworzenie we wszystkich krajach takich układów, jakie wytworzyły się w Polsce po obradach Okrągłego Stołu. Czyli komuniści pozostają przy władzy, ale dopuszczają do współrządzenia śladowe ilości opozycji. Następuje pozorna liberalizacja zamordyzmu. Miał to był spektakl w stylu praskiej wiosny z 1968 r., stworzenie „socjalizmu z ludzką twarzą”. Miało to wywołać olbrzymią euforię zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie. Na Wschodzie uśmierzyć niezadowolenie społeczne, a na Zachodzie wywołać pozory, że blok wschodni idzie w stronę demokracji. Skutkiem miało być zniesienie embarga i uruchomienie strumienia kredytów oraz technologii. Był to niezwykle ambitny, skomplikowany plan, który miał pozwolić komunistom przezwyciężyć kryzys.

(...)

PZ: A jak wygląda sytuacja w innych byłych demoludach?

WB: Często bywam w Rumunii i na Węgrzech. W tym ostatnim kraju jest teraz bardzo porządny rząd. Ale choć komuniści przegrali wybory, nadal są niezwykle silni i kontrolują kluczowe gałęzie gospodarki. Podobnie jest w Rumunii, jedynym kraju wydobywającym ropę w Europie Centralnej. Kto to wydobycie kontroluje? Łukoil. Kraje te mają więc zewnętrzne oznaki demokracji, niepodległości. Ale jeżeli zajrzy się głębiej, zacznie drążyć, to okazuje się, że postkomuniści i Rosjanie mają olbrzymie wpływy.

PZ: Czyli przegraliśmy?

Nie, nie wszystko jest jeszcze stracone! Dopóki w Europie Środkowo-Wschodniej jest choćby cząstka demokracji, dopóty ci ludzie nie mogą czuć się bezpiecznie. Nie mogą spać spokojnie. Przegraliśmy bitwę, ale jest jeszcze nadzieja.

(...)

PZ: A teraz?

WB: A teraz staliście się apatyczni, zatraciliście gdzieś ducha. Wasz obecny rząd wydaje się bać własnego cienia. Najważniejsze są wygoda i unikanie konfliktów. W efekcie jesteście bezbronni wobec obcej penetracji, a zbrodniarze komunistyczni chodzą po ulicach i śmieją się w oczy swoim ofiarom. To nie jest ta Polska, jaką znałem kiedyś.

PZ: Co by pan zrobił na miejscu polskiego premiera?

WB: Przeprowadziłbym głęboką dekomunizację i lustrację. Oczyścił tajne służby z postkomunistycznych układów, wytropiłbym agentów. Oczyścił państwo ze szlamu, jaki zebrał się przez pół wieku komunizmu. Słyszę, że tak nie można, że skala agentury była tak wielka – także w Kościele i wśród byłej opozycji – że to by było trzęsienie ziemi. Nie ma się co tego bać, nie ma się czego wstydzić. Sowiety okupowały was przez kilka dziesięcioleci i przez ten czas bardzo głęboko spenetrowały wasz kraj. Trzeba to wykorzenić w sposób bardzo zdecydowany. Inaczej nie będziecie nigdy w pełni suwerenni.

Całość rozmowy opublikowana jest w 4. numerze miesięcznika Historia Do Rzeczy.