Arabskie pożegnanie

Arabskie pożegnanie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Witold Repetowicz

USA powoli odwracają się od Arabii Saudyjskiej, bo łączy je z nią mniej interesów. Coraz częściej krytykuje się pustynną monarchię za szerzenie islamskiego ekstremizmu

W styczniu tego roku komisja spraw zagranicznych amerykańskiego senatu przytłaczającą większością głosów przyjęła projekt ustawy o nazwie „Justice Against Sponsors of Terrorism Act”. Poparli go zarówno demokraci, jak i republikanie. Jeżeli Kongres przegłosuje ten dokument, to obywatele USA będą mogli pozywać przed amerykańskimi sądami federalnymi wszelkie podmioty oskarżone o sponsorowanie aktów terroru na terytorium USA lub przeciw obywatelom Stanów Zjednoczonych. Najważniejszy zapis mówi o tym, że żaden podmiot – czy to obce państwo, czy członkowie rządów – nie będzie mógł korzystać z immunitetu. Chociaż ustawa nie uderza imiennie w Arabię Saudyjską, to powszechnie wiadomo, że zaraz po jej przyjęciu rozpocznie się proces przeciw temu państwu.

Batalia o możliwość pozwania Arabii Saudyjskiej trwa od 14 lat. W 2002 r. wspólna komisja Izby Reprezentantów i Senatu przyjęła raport, w którym 28 stron zostało utajnionych ze względu na bezpieczeństwo narodowe. W grudniu 2002 r. przewodniczący tej komisji – senator Bob Graham – ujawnił, że dochodzenie wykazało, iż obce rządy przed zamachami z 11 września 2001 r. wspierały aktywność terrorystyczną w USA. W kolejnym raporcie sporządzonym w 2004 r. przez komisję Keana i Hamiltona (tzw. raport 9/11) stwierdzono już, że „brak jest dowodów, iż rząd saudyjski świadomie i umyślnie wspierał terrorystów Al-Kaidy”.

To stwierdzenie bynajmniej nie wyklucza zaangażowania saudyjskiego w organizację zamachu na WTC. Specyfika saudyjskiej rzeczywistości politycznej polega na tym, że w rozbudowanej rodzinie królewskiej funkcjonują różne frakcje, których wzajemne tarcia nie są podawane do wiadomości publicznej. (...)

Cały artykuł dostępny jest w 25/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także