Największym zainteresowaniem mediów, ale także polityków, cieszą się zarobki szefowej departamentu komunikacji i promocji NBP – Martyny Wojciechowskiej. O pracowniczce NBP zrobiło się głośno w grudniu, kiedy "Gazeta Wyborcza" podała, że szefowa departamentu inkasuje razem z dodatkami 65 tys. zł. miesięcznie. W odpowiedzi na krytykę oraz liczne pytania, Narodowy Bank Polski zorganizował dwie konferencje prasowe, ale podczas spotkania z mediami nie ujawniono ile zarabiają pracownicy.
W odpowiedzi Kukiz'15 i Platforma złożyły projekty ustaw dotyczące jawności zarobków w NBP. Dzisiaj swój projekt złożyło też Prawo i Sprawiedliwość. – Chcielibyśmy zakomunikować, że składamy dzisiaj w Sejmie projekt ustawy zmieniający ustawę o NBP. To ustawa, która rozstrzygnie wątpliwości, zastrzeżenia czy zarzuty kierowane pod adresem banku dot. jawności oświadczeń majątkowych, a także wysokości wynagrodzeń – mówił szef klubu PiS Ryszard Terlecki na briefingu w Sejmie.
– Wywiązując się z deklaracji przedstawianych przez nasze środowisko, przygotowaliśmy projekt ustawy nowelizacji ustawy o NBP. Głownie dotyczy części kształtowania wynagrodzeń w NBP, jawności tych wynagrodzeń i wysokości tych wynagrodzeń – dodał poseł PiS Andrzej Szlachta. – Wynagrodzenie prezesa i wiceprezesów ustala się w oparciu o ogólne zasady kształtowania wynagrodzeń dla kierowniczych stanowisk w państwie, natomiast wynagrodzenia pracowników NBP określa zarząd na podstawie przyjętego rozporządzenia i te wynagrodzenia dla poszczególnych pracowników NBP, ustalone przez zarząd NBP, nie mogą przekroczyć 0,6 krotności pełnego wynagrodzenia prezesa NBP, a więc ustalamy ten górny pułap dla pracowników NBP, na kierowniczych stanowiskach – tłumaczył poseł.
Czytaj też:
NBP udzieliło informacji ws. płac. "Żaden z dyrektorów nie zarabia tyle, ile podają media"