Sobieski wrogiem „uchodźców”, czyli historia według antify
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Sobieski wrogiem „uchodźców”, czyli historia według antify

Dodano: 48
Obraz "Oswobodzenie Wiednia przez Jana Sobieskiego" Marcello Bacciarelliego
Obraz "Oswobodzenie Wiednia przez Jana Sobieskiego" Marcello Bacciarelliego Źródło: Wikimedia Commons
Czy uznanie za istotę nazizmu wrogości wobec Arabów nie rodzi ciekawych implikacji?

Nie bardzo chyba jest sens rozwodzić się nad głupotą lewaków, ale zniszczenie przez austriacką „antifę” pomnika Jana III Sobieskiego jako „nazisty” to bez wątpienia wyśrubowany rekord. Usiłuję sobie zrekonstruować proces myślowy (jeśli w przypadku antifakerów można użyć takiego określenia), który do tego doprowadził. Niewątpliwie o Sobieskim sprawcy profanacji wiedzieli tylko tyle, że był wrogiem „uchodźców”, których ponad trzy wieki temu nie wpuścił do Wiednia. Czyż jednak to właśnie, to znaczy uznanie za istotę nazizmu wrogości wobec Arabów, nie rodzi ciekawych implikacji? (Tak, wiem oczywiście, że Turcy nie są Arabami, ale półmózgom z antify takie subtelności na pewno umykają). Skądinąd wiadomo wszak, i o tym musieli coś słyszeć nawet skrajni lewaccy troglodyci, że świat muzułmański nie żyje w przyjaźni z Żydami.

Jeśli wyprowadzenie z tego wniosku, że największymi nazistami są Żydzi, wyda się państwu niemożliwe, to moim skromnym zdaniem się mylicie. Izrael jest tą obelgą traktowany przez lewaków regularnie, podobnie jak dość regularnie można się z różnych zachodnich odpowiedników „Krytyki Politycznej” dowiedzieć, że to, co robi np. w Strefie Gazy, to „holokaust”.

Być może właśnie dlatego publikacja przez niemieckiego dziennikarza historycznego zdjęcia, dokumentującego sojusz między hitlerowcami a muzułmanami na podstawie wspólnej wrogości wobec Żydów, wywołała w tej oazie demokracji i tolerancji taką wściekłość, że skazano go na rok więzienia pod pretekstem propagowania nazizmu – przedstawieni na fotce działacze NSDAP występowali bowiem w strojach organizacyjnych, co oznacza, że na ramionach mieli opaski ze swastyką. Historyczny wyrok, mówiąc nawiasem. Na przyszłość – gdyby ktoś chciał w Niemczech publikować zdjęcia przodków z SS czy SA, ten musi zadbać o wypikselowanie tego szczegółu ich garderoby i w ogóle o wyretuszowanie nazistowskiej symboliki, podobnie jak Stalin wyparował ze sławnego zdjęcia Jeżowa. Rozsądek nakazywałby zresztą nie ograniczać tego zabiegu do publikacji, na wszelki wypadek lepiej „wyretuszować” w Photoshopie wszelkiego rodzaju archiwa, włącznie z rodzinnymi albumami. To się bardzo przyda, gdyby w przyszłości jacyś Polacy czy inni faszyści próbowali Niemcom wmawiać, że mieli z nazizmem i jego zbrodniami coś wspólnego.

Czytaj też:
Fantastyczna moc Hitlera

Pozostaje do wypikselowania z lewicowej, jedynie słusznej mentalności drobny dysonans poznawczy ze wspomnianymi już Żydami. Naziści nie lubią „uchodźców”. „Uchodźcy” biją i podpalają Żydów oraz profanują ich obiekty kultu (statystyki takich napaści w Niemczech, we Francji czy w Hiszpanii są horrendalne i nawet nie trzeba sięgać po prasę „faszystowskiego” Izraela, by się z nimi zapoznać). Logicznie trzeba uznać, że naziści i Żydzi to w sumie to samo, tylko co zrobić z tym cholernym Holokaustem? Holokaustem, który w kulturze „uchodźców” jest uważany za wymysł bezbożnej, amerykańskiej popkultury i na różne sposoby poniewierany, by wspomnieć choćby sławny swego czasu konkurs na dzieło satyryczne wykpiwające „rzekomą zagładę Żydów”, ogłoszony przez rząd Iranu.

Jest moi zdaniem tylko kwestią czasu, kiedy dotrze do antifakerów wiedza o tym, że Eichmann czy Heydrich byli Żydami. A może i Hitler? Może i Hitler. Na pewno Sobieski, bo przecież prześladował uchodźców. No i na dodatek Polak, a Polacy to wiadomo. I wreszcie zaczyna wszystko pasować.

Artykuł został opublikowany w 10/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.