Profesor przemieniony
  • Agnieszka NiewińskaAutor:Agnieszka Niewińska

Profesor przemieniony

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Dawniej Andrzej Rzepliński potrafił być rozjemcą w politycznych walkach. Dzisiaj swoimi działaniami raczej podsyca spór o Trybunał Konstytucyjny. W jego zaistnieniu sam ma zresztą swój udział

Niezgodny – słowo to padło kilkakrotnie z ust prezesa Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzeja Rzeplińskiego w ubiegły czwartek podczas odczytywania orzeczenia na temat przepisów nowej ustawy o TK. Nowelizacja PiS została uznana za częściowo niezgodną z konstytucją. Wyliczanie punktów i artykułów przez prezesa trwało dobre 20 minut i odbywało się przy akompaniamencie działaczy KOD, którzy za oknem sali rozpraw uruchomili syreny, dęli w wuwuzele i walili w bębny. Każde prezesowskie „niezgodny” nagradzane było gromkimi okrzykami, które docierały na salę rozpraw.

Po kolejnej ustawie naprawczej i kolejnym orzeczeniu TK kryzys wokół tej instytucji trwa w najlepsze. Głównym jego protagonistą na dobre został prezes Rzepliński – dla prawicy szwarccharakter, dla zwolenników opozycji bohater bez skazy broniący demokracji przed PiS. A jeszcze kilkanaście, a nawet kilka lat temu dobre słowo na jego temat można było usłyszeć od polityków obu stron dzisiejszego konfliktu politycznego.

– U nas to się tak nie politykuje... – kryguje się Jerzy Kanigowski, sołtys wsi Przążewo na Mazowszu, rodzinnej miejscowości Rzeplińskiego. – No ale skoro już pani pyta, to wśród sąsiadów profesor poparcie w swoich działaniach ma – zaznacza. Rzeplińskich nie może się nachwalić. – Bardzo szanowana rodzina, i to od pokoleń. Cofając się do ojca, wspomnienia są bardzo dobre – zapewnia i dodaje, że dziś rodzinne gospodarstwo prowadzi brat profesora. Sam Andrzej jeszcze w dzieciństwie przeniósł się do Ciechanowa, gdzie zaczął szkołę. – Podobnie jak ja nie brylował na boisku, ale bardzo dobrze się uczył, choć nie był kujonem. Kujonów się nie lubi, a my Andrzeja lubiliśmy – wspomina prof. Tomasz Nałęcz, były poseł, polityk Unii Pracy, doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego. Z Rzeplińskim chodził do tego samego ciechanowskiego liceum im. Zygmunta Krasińskiego, do równoległej klasy. W 1967 r. obaj zdawali tam maturę. – Nie był liberalny, pamiętam go jako bardzo pryncypialnego człowieka, chodzącego własnymi ścieżkami. Nie był przywódcą stada – mówi prof. Nałęcz. (...)

FOT. STEFAN MASZEWSKI/REPORTER

Cały artykuł dostępny jest w 33/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także