Adamowicz w swoim liście przekonuje, że weszła do polityki, aby pokazać, że nie "poddamy się logice nienawiści, nietolerancji i nieufności".
Polityk podkreśla, że jej mąż, prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, nie zostałby zamordowany, gdyby nie tzw. mowa nienawiści "bezdusznie użyta jako oręż w walce polityczne". Jej zdaniem "mowie nienawiści" trzeba wytoczyć systemową wojnę.
„Zwracam się więc do Was – liderów życia politycznego, naukowego, religijnego, aktywistów i działaczy społecznych – z apelem. Nie możecie, nie możemy udawać, że język nienawiści nas nie dotyczy, że to się dzieje poza nami. Jesteście, jesteśmy, my wszyscy i każde z nas z osobna, odpowiedzialni za postawienie tamy mowie, która niesie pogardę, ból i śmierć. Każde z nas musi zacząć od siebie, każde z nas musi pojedynczo, ale całą mocą swojego ducha postawić tamę złu. Jednak by zmiana stała się rzeczywista, „NIE NIENAWIŚCI!” – muszą powiedzieć głośno światowe autorytety. „NIE!” – muszą wykrzyczeć politycy, publicyści i duchowni. Muszą uderzyć się w piersi za każde nieopatrznie rzucone nienawistne słowo" – przekonuje kandydatka Koalicji Europejskiej do Parlamentu Europejskiego.
Adamowicz twierdzi, że wolność słowa jest fundamentem demokratycznego państwa prawa, ale "wyłącznie wolność słowa nieczyniąca zła drugiemu człowiekowi", gdyż wolność niosąca zło "nie jest wolnością, jest nienawiścią".
"Wyobraźmy sobie świat bez nienawiści! Musimy zacząć go budować! Już teraz, dzisiaj, każdego dnia. Wszyscy! Razem!" – kończy polityk swój list.
Czytaj też:
Zabronić nienawiści – dyskretny urok cenzuryCzytaj też:
Cenzorzy w natarciu