Pycha kroczy przed upadkiem
  • Karol GacAutor:Karol Gac

Pycha kroczy przed upadkiem

Dodano: 
Wicepremier Mateusz Morawiecki
Wicepremier Mateusz Morawiecki Źródło: PAP / Rafał Guz
Polacy są na ogół wyrozumiali dla polityków. Na wiele ich gaf potrafią „przymknąć oko”. Nie wybaczają im jednak jednego: pychy i arogancji. I o tym obecna władza powinna pamiętać. Zwłaszcza, gdy wicepremier Mateusz Morawiecki konsekwentnie zapowiada, że PiS będzie rządzić dwie, a nawet trzy kadencje.

Wizja jest w polityce niezwykle ważna. Niewielu jest liderów partyjnych, którzy mogą się pochwalić kompleksowym i dalekosiężnym „planem na Polskę”. Zamiast tego, z ich przekazu wyłania się raczej obraz, który przypomina zlepek sloganów podporządkowanych bieżącej sytuacji politycznej. Prawo i Sprawiedliwość niewątpliwie taką wizję posiada. Oczywiście, można dyskutować, na ile zaproponowane diagnozy i recepty są prawidłowe, ale partii rządzącej nie można odmówić, że ma w miarę spójny plan rozwoju kraju.

Politycy PiS podczas kampanii wyborczej doskonale wyczuli nastroje społeczeństwa. Jednym z głównych przekazów, który miał utrwalić się w głowach przyszłych wyborców była pycha oraz buta koalicji PO-PSL. Z pomocą PiS w pewnym stopniu przyszła afera taśmowa, która na symbol rządów Platformy Obywatelskiej pozwoliła wykreować ośmiorniczki z restauracji Sowa&Przyjaciele. Ilu z przeciętnych obserwatorów życia politycznego będzie umiało teraz wskazać, co było tematem zarejestrowanych rozmów? No właśnie. W ludzkiej pamięci utrwalono wystawne kolacje, drogie wina i co ważne – służbowe karty kredytowe. Nie było w tym przypadku, bo doskonale zdawano sobie sprawę, jaka będzie reakcja zwrotna przy urnach wyborczych.

Po wyborach parlamentarnych politycy PiS konsekwentnie powtarzali, że Polacy nie wybaczą im arogancji. Na każdym kroku starano się budować przekaz, że od teraz liczy się wyłącznie ciężka praca. Trzeba przyznać, że przez długi czas odnosiło to skutek. Politycy opozycji mogli zarzucać PiS wiele, ale nie to, że partia upaja się władzą.

W związku z powyższym, ze zdziwieniem można przyjąć kolejne wypowiedzi wicepremiera Mateusza Morawieckiego, który już kilkukrotnie powtórzył (także w wywiadach prasowych), że PiS będzie rządzić do 2027, a nawet do 2031 roku. Przypomnijmy więc: o tym zdecydują wyborcy. To dobrze, jeśli minister Morawiecki ma rzeczywiście wizję rozpisaną na lata i będzie ją chciał realizować. To rzecz całkowicie normalna, że partia ustala strategię na dłużej, niż kilka miesięcy, czy lat. Takie wypowiedzi niosą jednak ze sobą ryzyko niezrozumienia. Zwłaszcza, przy tak „działającej” komunikacji, która co chwilę daje o sobie znać.

Opozycja doskonale zdaje sobie sprawę, że może upatrywać tu pola do sondażowych zysków. To dlatego niemal od razu po wypadkach z udziałem szefa MON i premier Beaty Szydło próbowano forsować narrację o „władzy, która rozbija się samochodami”. Starano się naginać fakty i wytykać każdą wątpliwość, aby tylko udowodnić, że mamy do czynienia z efektem wody sodowej. Podobny scenariusz można zauważyć przy wielu sytuacjach. Zbyt mało czasu upłynęło jednak od wyborów, aby społeczeństwo zapomniało poprzednie rządy. Każda kropla drąży jednak skałę, a wraz z upływem czasu partii rządzącej będzie tylko trudniej.

Nigdzie nie natknąłem się na ani jedno racjonalne wytłumaczenie, dlaczego wicepremier Morawiecki wciąż drażni Polaków. Drażni, ponieważ jego stwierdzenia o rządzeniu przez dwie, czy nawet trzy kadencje można odbierać w takich kategoriach. Warto więc pamiętać, że o tym, kto będzie rządził dalej, zdecydują Polacy, zaś takie wypowiedzi, to nic innego, jak polityczna amunicja podarowana opozycji. Zwłaszcza, że w dobie manipulacji każdą wypowiedź można wypaczyć i wykorzystać ją w wygodny dla siebie sposób.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także