Sondażowa demokracja
  • Karol GacAutor:Karol Gac

Sondażowa demokracja

Dodano: 14
Jarosław Kaczyński w Sejmie
Jarosław Kaczyński w Sejmie Źródło: PAP / Jacek Turczyk
Sondaże są nieodłącznym elementem polityki. To atrybut, który pozwala lepiej zrozumieć aktualną sytuację i wskazać pewne trendy. To także siła, która potrafi doprowadzić do gwałtownego przesilenia. Problem pojawia się wtedy, gdy sondaże zaczynają kreować rzeczywistość i są wykorzystywane do politycznej gry. A to niestety, ma miejsce coraz częściej.

"PiS mocne jak nigdy – dwukrotna przewaga nad PO", "Sensacyjny sondaż! PO tuż za PiS", "PO przed PiS – pierwszy taki sondaż od miesięcy" – mniej więcej tak wyglądały nagłówki największych portali informacyjnych w ostatnich kilku-kilkunastu dniach. Sensacyjny sondaż Kantar Millward Brown dla "Faktów" TVN i TVN24, który po raz pierwszy od wielu miesięcy przyniósł prowadzenie Platformie Obywatelskiej wywołał prawdziwą lawinę. Lawinę, która przypomniała, jaką siłę mają sondaże. Dopóki w sondażach prowadziło PiS, to sytuacja wyglądała mniej więcej stabilnie. Kiedy na pierwsze miejsce wysunęła się PO – pojawiło się szukanie towarzyskich powiązań szefa KMB z PO, czy przypominanie historycznych wpadek sondażowni (odwoływano się zwłaszcza do wyborów prezydenckich i szans Andrzeja Dudy na zwycięstwo). W tym miejscu można jednak zapytać za Piotrem Semką „po co tropić sympatie szefa Kantar dla PO? Jeśli dalsze sondaże nie wykażą zwyżki PO – KMB się ośmieszy. Jeśli wykażą – poglądy są bez znaczenia".

Gra politycznymi sondażami, to sprawa stara jak świat. Wyborcy nieustannie bombardowani są kolejnymi słupkami poparcia, które następnie są analizowane przez media i polityków. Do czasu kolejnego sondażu. I tak w kółko. Warto więc się zatrzymać na chwilę przy tym zjawisku.

W ostatnim czasie zaczęły się pojawiać pierwsze sondaże, które dają pierwszeństwo Platformie Obywatelskiej przed Prawem i Sprawiedliwością. U części komentatorów wywołało to niemałe zdziwienie, zaś politykom największej partii opozycyjnej pozwoliło na chwilę triumfu. Sprawa okazała się jednak na tyle poważna, że jeszcze tego samego wieczoru głos zabrał prezes PiS Jarosław Kaczyński, który w wywiadzie dla portalu wpolityce.pl stwierdził, co prawda, że "część tak zwanych sondaży, to niestety operacje niewiele mające z sondażami wspólnego", ale dodał jednocześnie, iż "oczywiście żadnego sygnału nie lekceważymy". Co to oznacza? To, że partia rządząca od jakiegoś czasu bacznie analizuje ostatnie wyniki.

Oczywiście istnieją "sondaże" i sondaże. Tajemnicą poliszynela jest, że partie polityczne zlecają badania opinii publicznej na swój użytek wewnętrzny. Zazwyczaj są one bardziej dokładne, niż te, które są prezentowane w mediach. Co nie znaczy, że można lekceważyć sondaże ogólnodostępne. Byłby to bowiem poważny błąd.

Bardzo spodobało mi się dzisiejsze stwierdzenie byłego premiera Leszka Millera, który na antenie Polskiego Radia 24 powiedział, że "różnice w sondażach biorą się z innych technik badawczych i z intencji politycznych". Ta krótka wypowiedź pokazuje dwie bardzo ważne kwestie.

Po pierwsze: nie każdy sondaż można zestawić z innym. Dlaczego? Ponieważ ważna jest metoda badawcza. W przypadku sondaży telefonicznych zdarza się, że część ankietowanych nie ujawnia swoich preferencji, albo wskazuje inne. Taka sytuacja była bardzo widoczna przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi, kiedy PiS przez wiele lat było niedoszacowane, a PO – przeszacowane. To zjawisko unaoczniły wyniki wyborów. Żeby być precyzyjnym – nie doszukuję się teorii spiskowych. Po prostu część wyborców z różnych względów nie chciała ujawniać swoich sympatii, co potwierdzali później naukowcy.

Po drugie: nie jest tajemnicą, że na wyniki sondaży ma wpływ, kto go zamawia, a więc – kto płaci. Nie zarzucam tutaj nierzetelności, ale faktem jest, że część badań jest wyjątkowo rozbieżna i to w zależności od zleceniodawcy. Badanie można skonstruować tak, aby „wyszedł” oczekiwany rezultat. Do historii przeszedł już sondaż zlecony Homo Homini przez Przemysława Wiplera, który w 2013 roku dał stowarzyszeniu Republikanie wynik 19 proc. poparcia, co dało trzecie miejsce wśród sił politycznych. "Zrobiliśmy to w taki sposób, że za kilka tysięcy złotych moja mama mogła powiedzieć: wow synu jesteś liderem trzeciej siły politycznej w Polsce" – wspominał niedawno w "Wiadomościach" TVP.

Trzeba więc pamiętać, że sondaże to wyłącznie pewien wycinek, zaś do ich wyników należy podchodzić ostrożnie. Podkreślam ponownie, że pomimo tego nie należy ich lekceważyć. Z ostatniej narracji medialnej wynika, jakby poparcie dla PiS spadało gwałtownie, zaś PO miała lada chwila sięgnąć po władzę, prawda? Dlatego też, dla części gorliwych sympatyków opozycji pozostawię na koniec dwa tweety:

twittertwitter

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także