• Łukasz WarzechaAutor:Łukasz Warzecha

Kolaż Warzechy

Dodano: 10
Kolaż Warzechy
Kolaż Warzechy Źródło: DoRzeczy.pl
Zbigniew Stonoga pobity na komisariacie, telefony i „smseski” Małgorzaty Wasserman do Sławomira Nowaka i amerykański naukowiec Paul Cameron w Warszawie –  red. Łukasz Warzecha o tym co dzieje się w Polsce.

Pani Małgosiu, pani napisze smska, oddzwonię. Ściskam mocno!” – napisał były model oraz minister infrastruktury Sławomir Nowak (ksywka „Lolo Pindolo”) do Małgorzaty Wassermann na Twitterze, w odpowiedzi na bezskuteczne próby dodzwonienia się do niego w celu uzgodnienia dogodnego terminu przesłuchania przed komisją do sprawy Amber Gold. Gdy przeczytałem tego tłita pana Sławomira, natychmiast zrozumiałem, jak bardzo mi go brakowało, odkąd bracia Ukraińcy nam go zabrali i dali mu pracę. W jednej chwili dzięki panu Sławomirowi przypomniałem sobie o wszystkich cechach byłej władzy, które czyniły ją tak szczególną: bucie, chamstwie, prostackich manierach, knajactwie, bezczelności i przekonaniu, że wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze.

Brawo, panie Sławomirze. Proszę o więcej!

***

Do Polski przyjechał Amerykański naukowiec Paul Cameron, znany ze swojego krytycznego stosunku do twierdzenia, że homoseksualizm to nie choroba, ale zwykła cecha i że leczyć się go nie da. Przyjechał i rozpoczął, jak to określiła „Gazeta Wyborcza”, „homofobiczne tournée”.

Szerzyć nienawiść Cameron zaczął w Warszawie, w biurze posła Roberta Winnickiego, związanego wcześniej z Ruchem Narodowym, zaś Giewu poinformowała o dziarskim proteście, który urządzili pod biurem tolerancjoniści z Razema, Stowarzyszenia „Miłość nie wyklucza” i Inicjatywy Polskiej (proszę mnie nie pytać o te dwa ostatnie podmioty – też słyszę o nich pierwszy raz). Tekst poświęcony protestowi ilustrowała seria zdjęć. Policzyłem: Razemy, Stowarzyszenie „Miłość nie wyklucza” oraz Inicjatywa Polska zmobilizowały łącznie 9 (słownie: dziewięć) osób. Tej siły już nie powstrzymamy!

***

Syn Zbigniewa Stonogi zaalarmował, że jego ojciec został pobity przez policję po tym, jak dobrowolnie zgłosił się na komendę, aby odsiedzieć zasądzony wyrok. „Użyto paralizatora, stracił litr krwi!” – opisywał Stonoga junior. Bez kozery powiem: pińcet litrów.

Tak, jestem bardzo sceptyczny jeśli chodzi o procedury dochodzenia do prawdy w sprawach, gdzie policja jest oskarżana o nadużycia. Nie lekceważę takich sygnałów i zawsze mam nadzieję, że zostaną dokładnie wyjaśnione. Nigdy, przenigdy nie żartowałbym sobie z tego, że ktoś skarży się, iż policjanci go pobili.

Tyle że tu skarży się Stonoga – facet, który znany jest z dwóch rzeczy: skrajnego chamstwa (także na poziomie języka) oraz wygłaszania kompletnie absurdalnych stwierdzeń, których nie udowadnia. Ze Stonogą jest jak z tym chłopcem, który lubił sobie żartować, że go wilk goni. Nawet gdyby naprawdę jakimś cudem dostał w łeb od policjantów, nikt rozsądny nie da mu wiary.

A że nie dostał, to inna sprawa. Policja pokazała film, na którym Stonoga sam wywala się na podłogę (na własnych spodniach zresztą) i rozwala sobie głowę.

***

W ostatnim numerze naszego tygodnika ukazał się mój tekst o „Uchu Prezesa” i jego wpływie na politykę – oraz odwrotnie, polityki na „Ucho Prezesa”. Stwierdziłem w nim, że nikt nie zbadał, jak właściwie wpływa serial Kabaretu Moralnego Niepokoju na wizerunek władzy.

Otóż – okazuje się, że ktoś jednak zbadał. Dotarły do mnie właśnie wyniki sondażu, przeprowadzonego przez Panel Ariadna dla projektu ciekaweliczby.pl. Próba jest reprezentatywna dla struktury użytkowników polskiego internetu i wynosi ponad tysiąc osób. Przy czym pamiętać trzeba, że Panel Ariadna posługuje się ankietami internetowymi (tzw. metoda CAWI), ale też w tym przypadku to metoda adekwatna, bo przecież „Ucho” to serial internetowy.

I cóż z badań wynika? W sumie serial choćby ze słyszenia zna 63 proc. osób. Najwięcej spośród wyborców PO (83 proc.), najmniej spośród wyborców Kukiz ’15 (35 proc.). Wśród wyborców PiS to 65 proc.

Pozytywny stosunek do serialu ma w sumie 55 proc., negatywny 12 proc. Zwolennikom PiS podoba się najmniej – zaledwie 43 procentom. Najbardziej, co łatwo przewidzieć, zwolennikom PO: 84 proc.

Nie sprawdza się teza o ocieplaniu wizerunku prezesa PiS. Tylko 13 proc. sądzi, że „Ucho” wpływa na niego pozytywnie, 45 proc. uważa, że to wpływ negatywny, a 42 proc. nie ma zdania. Ale, co interesujące, wśród wyborców PiS opinie są najbardziej wyrównane: 31 proc. twierdzi, że wpływ jest pozytywny, 37 proc. – że negatywny. Z kolei wśród wyborców PO pierwszą opinię podziela 7 proc., a drugą aż 68 proc.

Jeszcze bardziej jednoznaczna jest odpowiedź na pytanie, czy „Ucho” dobrze wpływa na obraz rządu jako całości. 11 proc. mówi, że tak, aż 53 proc. – że nie. Reszta nie ma zdania. Wyborcy PiS dzielą się w stosunku 29 do 36 proc. Wyborcy PO – 5 do 74 proc.

Podobnie wyglądają odpowiedzi na pytanie, czy „Ucho” ociepla wizerunek PiS. 47 proc. uważa, że nie, 18 proc. – że tak, a 35 proc. nie ma opinii. Zwolennicy PiS znów są dość równo podzieleni: 36 proc. odpowiada negatywnie, 33 proc. – pozytywnie. Wśród zwolenników PO sprawa jest znacznie bardziej jasna: 70 do 15 proc.

Jakie z tego wnioski? Ano takie, że serial raczej niewiele zmienia, ale wśród wyborców poszczególnych ugrupowań dużo jest myślenia życzeniowego. Zwolennicy PO chcieliby, żeby „Ucho Prezesa” pognębiło PiS, więc twierdzą, że tak się dzieje. Zwolennicy PiS chcieliby, żeby serial Górskiego jednak wizerunek ich ukochanej partii ogrzał, więc w znacznej części twierdzą, że taki jest jego wpływ.

A przy tym wszystkim warto pamiętać, że – jak napisał w „Monachomachii” Ignacy Krasicki – prawdziwa cnota krytyk się nie boi.

***

Platforma uwielbiała chwalić się dużymi inwestycjami zagranicznymi, realizowanymi dzięki preferencjom podatkowym, gwarancjom rządowym i grantom, czyli dzięki temu wszystkiemu, do czego nie mają dostępu mali i średni przedsiębiorcy, najważniejsi dla polskiej gospodarki. PiS zachowuje się dokładnie tak samo.

Oto dwie inwestycje Toyoty w Polsce dostają właśnie granty na łączną sumę 12 milionów złotych. W sumie w obu przypadkach zostanie zatrudnionych 100 nowych osób. Słownie: sto. Jak łatwo policzyć, koszt jednego miejsca pracy (uwzględniając tylko sam grant od polskiego rządu) wyniesie 120 tys. złotych – z pieniędzy podatnika. Przy czym grant jest o tyle absurdalny, że całość inwestycji w obu fabrykach to 650 milionów złotych. Po jaką cholerę wicepremier Morawiecki dorzuca z naszej kasy 12 milionów na waciki – nie pojmuję. Ale może chociaż będzie na premie dla zarządu.

Jeśli czytają to drobni przedsiębiorcy – sól polskiej gospodarki – i zgrzytają zębami, to mówię im: zaiste, słusznie zgrzytacie. Ja też zgrzytam.

Czytaj także