Bzdura lex, sed lex
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Bzdura lex, sed lex

Dodano:   /  Zmieniono: 

Fatalna wiadomość dla „obrońców demokracji”. Sąd Najwyższy przeszedł na stronę PiS! Partii, która jest – jak sama nazwa wskazuje – nowoczesna, demokratyczna, antypisowska, partii, która należy do koalicji WRN, wspiera KOD i w ogóle, wiadomo, odebrał subwencję budżetową. Właściwie nie tyle odebrał, ile nie przywrócił, odrzucając zażalenie partii na decyzję Państwowej Komisji Wyborczej. Jednak to, że PKW także przeszła na stronę PiS, to przecież żadna sensacja, wiemy o tym od czasu wyborów, kiedy to PKW pozwoliła, aby marne 19 proc. społeczeństwa narzuciło swoją antydemokratyczną władzę całej reszcie.

Ryszard Petru już zapowiedział, że jeśli Sąd Najwyższy nie przywróci mu budżetowych pieniędzy, to złoży skargę do Strasburga. Skoro sąd okazał się PiS-owski, to trudno mu się dziwić. Jakkolwiek wytwarza to pewien dysonans. Z jednej strony demokracja jest zagrożona, bo PiS podważa nieomylność sądów. Z drugiej strony, gdy sądy orzekają inaczej, niż oczekują tego „obrońcy demokracji”, wtedy sądy, a raczej sędziowie, stają się źli i sami stanowią zagrożenie dla demokracji. Kto ciekaw, niech sobie wygoogluje, jak np. „Wyborcza” komentowała wyrok sądu uznający, że prezydent Duda miał prawo ułaskawić ofiary sędziego Łączewskiego, nie czekając na zamknięcie procesu w instancji odwoławczej. „Sędziowie stchórzyli”, „zawiedli”… No bo przecież to ułaskawienie zostało ogłoszone „oczywistym złamaniem konstytucji” (nieustające pozdrowienia dla prof. Zolla) i to ono, zanim jeszcze zaczęła się draka z Trybunałem, miało stanowić pretekst do wyprowadzenia na ulicę milionów i obalenia dopiero co wybranego „reżimu”.

Gdyby to było możliwe ze względów formalnych, to bardzo bym chciał, by Ryszard Petru odwołał się nie do Strasburga, ale do Komisji Weneckiej. Jakież by to było piękne, gdyby komisja podtrzymała stanowisko polskiego sądu, zgodnie ze starożytną maksymą, użytą w tytule, i gdyby wtedy sam Petru oraz inni obrońcy demokracji musieli wszem wobec ogłosić, że komisja się zwyczajnie nie zna, a jej opinie są niewiążące. Albo nawet odkryć, że także komisja przeszła na stronę PiS. Myślę, że nie mieliby z tym problemu, a być może nawet sami nie zauważyli w swym postępowaniu niekonsekwencji. 

Cały wywiad opublikowany jest w 39/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także