Polska to nie totolotek
  • Paweł KukizAutor:Paweł Kukiz

Polska to nie totolotek

Dodano:   /  Zmieniono: 

Zastanawia mnie, skąd tak wielka niechęć Prawa i Sprawiedliwości do jednomandatowych okręgów wyborczych. Z jednej strony Kaczyński często powołuje się na przykład Węgier i Orbána jako prekursora nowej, pronarodowej drogi, a z drugiej zdaje się nie dostrzegać faktu, iż gdyby nie JOW, to Fidesz nie uzyskałby większości konstytucyjnej.

Nie dostrzega również tego, że Orbán zmieniając konstytucję Węgier, zwiększył liczbę posłów „JOW-owskich” w parlamencie z 46 proc. do 51 proc., co świadczy o tym, jak ważną rolę w jego planach odgrywa ten rodzaj ordynacji wyborczej. Idiotyczne argumenty w rodzaju: „Sejm będzie się składać z samych Stokłosów” łatwo obalić przykładem Sawickiej, wybranej w ordynacji proporcjonalnej (partyjnej). Podobnie jak wcześniejsze twierdzenia, że „w przypadku wprowadzenia JOW Sejmem zawładnie Platforma”. Śmieszne.

Chcę zwrócić uwagę, że ostatnimi czasy we wszystkich (chyba) wyborach pozaterminowych, czyli wakatach senackich lub na stanowiska samorządowe, zwyciężyli kandydaci popierani przez... PiS.

No właśnie, skąd więc ta niechęć? Powodów może być kilka:

1. Kaczyński święcie wierzy (omamiony cudownymi wieściami o propisowskich nastrojach w społeczeństwie przez dwór złożony z hofmanopodobnych) w możliwość uzyskania co najmniej 51 proc. głosów w wyborach parlamentarnych. Powodzenia Panie Prezesie. Mnie bardziej prawdopodobny wydaje się jednak scenariusz, w którym PiS otrzymuje blisko 40 proc. poparcia i w efekcie powstaje „antyfaszystowska koalicja” PO-SLD-PSL, która „nie chce, ale musi bronić Polski przed Kaczystanem”. Ja tego, Panie Prezesie, nie przeżyję. A poza tym Polska to nie totolotek.

2. Kaczyński nie chce JOW, bo zdaje sobie sprawę, że osłabiają one pozycję wodza w partii. Poseł bowiem zaczyna „bać się” wyborców, gdyż to od nich zależy, czy w następnych wyborach poprą jego kandydaturę, a nie od tego, czy wódz będzie łaskaw wpisać go na listę z pozycją gwarantującą „posłowanie”. Kaczyński poza tym nie chce JOW, bo i wysokiemu aparatowi partyjnemu oraz zwykłym funkcjonariuszom pasuje magdalenkowy system, polegający m.in. na tym, iż w przypadku zwycięstwa wyborczego partia zawłaszcza absolutnie całe państwo, a jej aparat znajduje zatrudnienie w urzędach. Następuje wymiana „starych” (przegrana partia) urzędników na „nowych” (zwycięzcy). Oczywiście wszystko zgodne z kluczem „wierności” wodzowi partii. Kompetencje to sprawa trzecioplanowa.

3. Kaczyński nie wierzy, że otrzyma co najmniej 51 proc., ale chce utrzymać pozycję wodza absolutnego w partii i... nie chce rządzić. Bo kto by chciał zarządzać schedą po Platformie? Chyba że dojdzie do przedterminowych wyborów (na wiosnę), PiS otrzyma jakimś cudem ponad 50 proc. głosów, obejmie władzę i ogłosi, że „dziesięcioleci trzeba, aby naprawić zło wyrządzone przez platformiarzy”, oraz pozostawi konstytucję z zapisaną w niej ordynacją proporcjonalną, przedłużając tym samym magdalenkowy system, który za pięć–siedem lat doprowadzi Polskę do całkowitego upadku.

4, 5, 6 itd. niech państwo dopiszą sami. W felietonie nie jestem w stanie zmieścić wszystkich domysłów. A jest ich tyle, ile „myśli nieuczesanych” Pana Prezesa. Z Hofmanem w tle.

Czytaj także