Ręce precz od dzieci
  • Wojciech WybranowskiAutor:Wojciech Wybranowski

Ręce precz od dzieci

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dziecko
Dziecko
Nieodpowiedzialny sędzia i nieudolny urzędnik narażają niemowlę na cierpienie. Snu im to nie zakłóca - pieniądze z kieszeni podatnika płyną szerokim strumieniem. Pytanie, jak długo jeszcze będziemy to  tolerować.

„Nie miałem pojęcia jak dużo Pan zrobił i jak dużo rzeczy Pan wyjaśnił, jak jest dobrze i jak będzie jeszcze lepiej. Dziś wiemy jak bardzo praca Rzecznika Praw Dziecka wpływa na codzienność życia polskich dzieci. Wydaje się, że na każdym kroku widzimy efekty Pańskiej działalności, bo istotnie jest ona prowadzona z rozmachem” - pamiętacie Państwo list jaki latem ubiegłego roku Jerzy Owsiak skierował do Marka Michalaka, rzecznika praw dziecka? Twórca Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy przeprosił w ten sposób za to, że wcześniej ostro skrytykował RPD.

List Owsiaka to kuriozum. Ale równie kuriozalnie, by nie użyć mocniejszego słowa wygląda reakcja rzecznika praw dziecka na palące, bieżące problemy, na cierpienia, które dotykają w naszym kraju już nawet niespełna roczne dzieci. I nieważne czy w grę wchodzi typowo urzędniczy tumiwisizm, nieudolność czy niechęć do podejmowania zdecydowanych działań. Istotne jest jedno- nie jest lepiej, a zdecydowanie gorzej, a Michalak zdaje się nie chce tego widzieć.

Wtorkowa „Rzeczpospolita” piórem Bartosza Marczuka informuje o przedłużającym się pobycie dziesięciomiesięcznego dziecka Małgosi Zdańskiej w bidulu. Niemowlę odebrano matce w styczniu tego roku na bazie bardzo wątpliwych przesłanek. Po prostu matka nie chciała chorej, pięciomiesięcznej córeczki zostawić samej w szpitalu, więc spędziła w nim trzy dni warując pod drzwiami i troszcząc się o dziecko.

Personel szpitala uznał, że matka była drażliwa i nadpobudliwa i doniósł na nią do sądu. A lubelska Temida zareagowała - inaczej niż to bywa w przypadkach prawdziwych przestępców - błyskawicznie. Zadecydowała 1o umieszczeniu dziecka w sierocińcu. Dopiero 30 kwietnia sąd okręgowy uchylił postanowienie sądu niższej instancji wskazując, że dobro dziecka nie jest zagrożone, a matka „została pozbawiona możliwości obrony swych praw". Nie zwolnił dziecka z bidula, ale nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy. Powtórzę - to był kwiecień. Mamy październik i niemowlę nadal pozbawione opieki matki przebywa w sierocińcu. Między innymi dlatego, że wyznaczony do tej sprawy sędzia poszedł na czterotygodniowy urlop pozostawiając sprawę bez rozpoznania.

Mam spore wątpliwości czy ów przedstawiciel Temidy dla, którego od dobra małego, cierpiącego dziecka ważniejszy był odpoczynek na ciepłej plaży spełnia wymogi etyczne niezbędne do reprezentowania polskiego wymiaru sprawiedliwości. Ale bardziej niż nieodpowiedzialność sędziego, który tę sprawę potraktował rutynowo- jak jedną z wielu wokand, które mogą czekać ad akta na rozpoznanie i jego dobrą wolę, uderza zachowanie rzecznika praw dziecka pana Marka Michalaka.

Przypadek Małgosi Zdańskiej jest przypadkiem drastycznym. Mamy do czynienia z niemowlakiem, który nade wszystko potrzebuje matczynej troski, opieki, domowego ciepła. Żaden bidul z nawet najlepiej wykwalifikowanym personelem nie jest dziecku w stanie tego zastąpić. Trauma, problemy psychiczne jakie może spowodować oddzielenie rocznego dziecka od matki mogą być nie do wyleczenia w przyszłości. Można by więc oczekiwać, że RPD w tej sprawie interweniuje natychmiast. Ze podejmie osobiste, błyskawiczne działania mające na celu jak najszybsze zamknięcie tej strasznej sprawy.

Co zrobił Michalak? Jak pisze „Rz”, wyłącznie zapoznał się z aktami sprawy i „wyraził chęć wzięcia udziału w postępowaniu”. Czyli mówiąc wprost - w praktyce nie kiwnął nawet palcem. „Decyzja, co do dalszych działań (...) wymaga przeprowadzenia bardzo dogłębnej analizy zgromadzonej dokumentacji i uwzględnienia wszelkich okoliczności" – taką odpowiedź RPD przytacza w swoim artykule Bartosz Marczuk.

Panie rzeczniku, za co panu płacimy? Od kwietnia - kiedy do biura RPD wpłynęła informacja o sprawie do dziś minęło pół roku. To czas wystarczający nie tylko do tego by zapoznać się z aktami, ba nauczyć się ich śpiewająco na pamięć, ale też by wykonać niezbędne analizy i zapewnić jak najlepszą pomoc prawną czy opiekę specjalistów rodzinie i dziecku. Tak się jednak nie stało. Niechęć? Głupota? Nieodparcie przypomina mi się tu inna sprawa: rodziny Bajkowskich, którym w ubiegłym roku niesłusznie odebrano trójkę synów. I tu również reakcja rzecznika praw dziecka w praktyce była niemal żadna. Michalak poza zapoznaniem się z aktami i jak w sprawie Zdańskiej „wyrażeniem chęci wzięcia udziału w postępowaniu” Michalak nie podjął żadnych ruchów w celu zagwarantowania synom Bajkowskich ich praw. Reagowali parlamentarzyści różnych opcji, dziennikarze, społecznicy, studenci... ale nie RPD. To, że dzieci Bajkowskich wróciły do rodziców, to nie jego zasługa.

OK, rozumiem, tamta sprawa wybuchła krótko przed końcem kadencji Michalaka, i ten mógł obawiać się - przy twardym stanowisku sądu, który początkowo dramatycznie bronił swoich działań - że kontrowersyjne działania mogą zaszkodzić mu w reelekcji. Ale na kolejną kadencję został wybrany 23 sierpnia. Ma więc zapewnione pięć lat spokojnego, urzędniczego dobrobytu. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by zwlókł swój szacowny, urzędniczy tyłek z wygodnego fotela i podjął zdecydowane działania w sprawie rocznej Małgosi. Działania, za które płaci mu społeczeństwo - również matka dziecka. W przeciwnym wypadku może bowiem warto byłoby publicznie zastanowić się nad tym czy właściwie wykonuje swoje stanowisko. Rozliczyć nie z liczby wysłanych pism z wnioskiem o „wgląd w akta” ale konkretnych efektów działalności. A tych, mam wrażenie, można by ze świecą szukać.

Czytaj także