Czy Tusk może więcej?
  • Marek MagierowskiAutor:Marek Magierowski

Czy Tusk może więcej?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Magierowski: Czy Tusk może więcej?
Magierowski: Czy Tusk może więcej?

A zatem mamy "historyczny sukces". Polska dostanie z unijnego budżetu ponad 300 miliardów złotych. Donald Tusk może odetchnąć z ulgą: zyskał oręż, który bez wątpienia wykorzysta w następnej kampanii wyborczej. Wszak najpoważniejsza i najbardziej ryzykowna obietnica złożona Polakom została wypełniona. Platforma będzie teraz mogła powiedzieć: "Zobaczcie, dotrzymujemy słowa. Głosujcie na nas, bo my znamy się na tej robocie i dobrze wydamy unijne pieniądze. W przeciwieństwie do opozycji, która na pewno wszystko sknoci".

Pierwszym odruchem krytycznego wobec obecnego rządu publicysty jest oczywiście szukanie dziury w całym. Z biegiem czasu być może dziury zaczną się pojawiać, lecz na razie trzeba po prostu Tuskowi pogratulować udanych negocjacji. Tak naprawdę dobrze się stało, że liderzy Platformy tak stanowczo i tak często mówili o owych 300 miliardach (także w "durnych", jak mówił komisarz Lewandowski, reklamówkach), bo mieli większą motywację, żeby rzeczywiście je zdobyć. Tusk wiedział, że walczy o przetrwanie. Każdy grosz poniżej 300 miliardów oznaczałby dla niego i dla jego partii monstrualną klęskę wizerunkową.

Nie wiemy, i prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy, na ile Tusk działał w Brukseli pod wpływem patriotycznego instynktu, na ile obawiał się PR-owskiej kompromitacji, a na ile jego energię wzmacniały red bulle i "naście kaw", jak relacjonował na Twitterze. Osiągnął sukces. Koniec, kropka. On i jego najbliżsi współpracownicy, wśród których należy wymienić rzede wszystkim nazwisko wiceministra spraw zagranicznych Piotra Serafina, człowieka, na którego każdy polski rząd - niezależnie od politycznych barw - powinien chuchać i dmuchać.

Mam nadzieję, że kiedyś Tusk spisze wspomnienia, dzięki którym poznamy szczegóły wielogodzinnych, budżetowych rokowań w Brukseli. Kogo i jak oczarował, gdzie ustępował, a kiedy mówił twarde "nie" (choć, szczerze mówiąc, trudno mi sobie wyobrazić Tuska uderzającego pięścią w stół). Z pierwszych informacji i tabelek wynika, iż Tusk odpuścił sobie walkę o wyższe dotacje dla rolników, uznając, iż polska gospodarka potrzebuje teraz nieco innego impulsu, a wieś i tak już obficie skorzystała z unijnego wsparcia i jakoś sobie poradzi. Pytanie brzmi, jak zareagują wyborcy PSL, gdy dotrze do nich, że Polska zaliczyła "historyczny sukces", ale dla nich samych to raczej "sukcesik". Jak poradzi sobie  z tym fantem Janusz Piechociński i jak wpłynie to na życie wewnątrz koalicji - to niewątpliwie ciekawe pytania dla analityków rodzimej sceny politycznej.

Jako że zęby mnie już trochę bolą od tego chwalenia Tuska, pozwolę sobie teraz na kilka chochel dziegciu. Jedna rzecz jest oczywista i może dość szybko skwasić miny i Tuska, i nadwiślańskich wielbicieli PO: prawdopodobnie projekt perspektywy finansowej zostanie zawetowany przez Parlament Europejski, który od wielu lat walczy o to, by mieć cokolwiek do powiedzenia w Unii. Za każdym razem, kiedy traktaty im na to pozwalają, eurodeputowani szczerzą kły. Ciekaw jestem, jak zachowają się polscy posłowie i czy postawią się liderom swoich frakcji, którzy już zapowiedzieli sprzeciw.

Po drugie 303,6 miliarda złotych (niecałe 73 mld euro) to, rzecz jasna, bardzo dużo pieniędzy, ale nie jest to kwota, dzięki której będziemy teraz mogli się opalać na gorącej plaży, sącząc kolorowego drinka z miniaturową parasolką. Dzisiaj polski produkt krajowy brutto to ok. 1,5 biliona złotych rocznie. 303 miliardy złotych rozłożone na siedem lat to, jak łatwo policzyć, ok. 2,5 proc. PKB. To ogromne wsparcie, lecz nie jest powód, by wieszczyć, iż następna siedmiolatka będzie okresem dobrobytu, mleka, miodu i powszechnej szczęśliwości.

Niektórzy politycy i publicyści fetowali sukces Tuska tak, jakby nie zdawali sobie sprawy, że polska gospodarka to coś więcej, niż manna z Brukseli. Jak zwraca uwagę Janusz Kobeszko, ekspert Instytutu Sobieskiego, polscy emigranci, pracujący m.in. w Wlk. Brytanii i Irlandii, wytworzą w tym samym czasie grubo ponad 100 mld euro. Dla innych państw, nie dla Polski. Unijny pakiet klimatyczny może nas kosztować kolejne kilkadziesiąt miliardów (w wariancie łagodnym). Jeśli zaś Komisja Europejska zakaże wydobycia gazu łupkowego metodą szczelinowania (co jest niestety bardzo prawdopodobne), okaże się, że Unia więcej nam zabiera, niż daje.

Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego, twierdzi, że w nowej perspektywie finansowej poświęcimy więcej środków na innowacje. Oby tak się stało. Obyśmy, dzięki pieniądzom z Unii, więcej eksportowali i rejestrowali więcej patentów. Na razie budujemy drogi (kładąc na nich bardzo cienki asfalt), po których mkną ciężarówki przewożące niemieckie towary oraz wznosimy oczyszczalnie, oczyszczające ścieki z pozostałości po niemieckich proszkach do prania.

Na konferencji prasowej po szczycie w Brukseli Donald Tusk powiedział, że chyba już nigdy nie uda mu się zrobić więcej dla Polski. Szkoda. Bo mógłby zrobić dużo więcej.

Czytaj także