Kaduceusz jako mieszadełko
  • Marcin WolskiAutor:Marcin Wolski

Kaduceusz jako mieszadełko

Dodano: 32
Robert Górski w roli Prezesa
Robert Górski w roli Prezesa Źródło: YouTube / Ucho Prezesa
Ogromnie żałuję, że nie udało mi się namówić Roberta Górskiego do wstawienia „Ucha Prezesa” do telewizji publicznej. Byłoby i co obejrzeć, i czego posłuchać.

Wiem, że decyzja była trudna i ryzykowna dla niezależnego autora – dla opozycji totalnej najmocniejsze nawet żarty z obozu władzy emitowane w TVP byłyby i tak dowodem, że Górski został kupiony, przewerbowany, a może nawet wykorzystany.

Również w obozie władzy nie wszyscy – nawet ci, którzy głośno zachwycali się własnymi karykaturami – byliby zachwyceni. W końcu obraz sytuacji był dość jasny – genialny, choć niepozbawiony słabostek Naczelnik Państwa i niedorastający mu do pięt dworacy. Mniej więcej w podobny sposób autorzy „Cyrulika Warszawskiego” przedstawiali w międzywojniu Józefa Piłsudskiego i bywali przez niego nawet zapraszani wraz z kukiełkami do Belwederu.

Tak czy inaczej kaduceusz dzierżony przez nich, a później przez kilku śmiałków PRL (Dobrowolski, Pietrzak, Młynarski; i mnie udało się go chwilę potrzymać w „Polskim zoo”), trafia w dobre ręce.

Na tle kabaretowej mizerii lider Kabaretu Moralnego Niepokoju prezentuje się nieomal niczym Jacek Saryusz-Wolski na tle byłych kolegów z PO. Jeśli czegoś mi w „Uchu” brakuje, to kontekstu – działania rozgrywające się w baraczku przy Nowogrodzkiej nie dzieją się przecież w próżni i nabierają głębszego sensu dopiero w zderzeniu z tym, co wyprawia opozycja – mniej lub bardziej totalna.

Górskiemu to jednak nie leży. Jego satyra, zajmując się ludzkimi śmiesznostkami i słabościami, nie dotyka istoty polityki. Ideowego i kulturowego sporu. Nie stawia pytań o racje stanu, kondycję Polski, interes narodowy, sens sprawowania władzy. Oczywiście sięgnięcie po tę tematykę niezawodnie zmusiłoby twórcę „Ucha Prezesa” do opowiedzenia się przy którejś ze stron konfliktu. Bo bezstronność, gdy dochodzi do prawdziwej próby sił, nie wychodzi nawet Kukizowi.

Po co jednak narzekać? W gęstej atmosferze polskiej sceny politycznej, utrzymującej się w pełnej apatii części społeczeństwa i agresji rozgrzewającej do białości inne jego segmenty, internetowy kabarecik jest jak łyk świeżego powietrza. Jest dowodem na to, że żart przydaje się w każdej sytuacji. A jeśli na moment wywołuje równoczesny śmiech ludzi po dwóch stronach barykady, to dowodzi, że mieszanie kaduceuszem może jednak prowadzić w stronę normalności.

Artykuł został opublikowany w 11/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także