Czy kiedykolwiek wygaśnie, czy trwać już będzie do końca świata i jeden dzień dłużej? Nadzieja, że skończy się wraz z zejściem ostatnich bohaterów walki ze sceny politycznej, może okazać się płonna. Trzecie pokolenie AK walczy z trzecią generacją KPP i końca nie widać.
W dodatku antagonistów nie interesuje jakieś zawieszenie broni, zgniły kompromis, lecz jedynie bezwarunkowa kapitulacja. Jest to oczywista paranoja, chociaż osobiście upatruję w niej pewną nadzieję, opozycja totalna przesuwa bowiem konflikt poza granice absurdu i wprowadza w sferę śmieszności, co być może prędzej czy później ktoś dostrzeże.
Założenie, że po jednej stronie jest wyłącznie zło, a po drugiej krystaliczne dobro, przeczy zdrowemu rozsądkowi – a taka sytuacja panuje dzisiaj. Logika polaryzacji nakazuje dziś Stefanowi Niesiołowskiemu (ongiś liderowi ZChN) walczyć o aborcję, popierać homoseksualistów, zwalczać zaściankowy polski patriotyzm i pewnie nie zawaha się zwalczać hierarchii katolickiej, kiedy ta poprze PiS. Ludzie w czasach podziemnej Solidarności przytuleni do kościelnej kruchty dziś popierają obrazoburcze spektakle, obywatele przez lata z gębą pełną patriotyzmu dziś wyklinają demony polskości.
Dlaczego? Oczywiście na złość Jarosławowi Kaczyńskiemu. Sądzę więc, że budowanie polsko-polskiego kompromisu od góry jest niemożliwe. A od dołu? Kiedy podział przebiega już w poprzek rodzin? Jedyna nadzieja – uważam – w zgodach cząstkowych. Dogadywaniu się na dole (co niekiedy się dzieje) w sprawach łatwych, oczywistych, praktycznych. Bez emocji, wielkich słów i kontrowersyjnych nazwisk. Z czasem mogłoby się okazać, że gdy chodzi o konkrety, więcej nas łączy, niż dzieli.
Pozostałby jeszcze jeden drobiazg – przekonać o tym polityków.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.