Zwycięstwo Kamińskiego
  • Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki

Zwycięstwo Kamińskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 

Nie nad wszystkim da się zapanować, nie wszystko da się przewidzieć – pomyślałem, obserwując reakcję posłów i komentatorów na nieudaną, szczęśliwie, próbę odebrania immunitetu Mariuszowi Kamińskiemu. Ba, więcej. W mojej głowie na chwilę zagościło przypuszczenie, że politycy nie całkiem wyzbyli się sumienia i że niektórzy i niekiedy kierują się czymś więcej niż tylko egoistycznym interesem własnej partii. Że tym razem odwaga i walka o prawo, to, co reprezentował były szef CBA, wyszły obronną ręką.

Iluzja i złudzenie? Być może. Wszakże pozostaje faktem, że Kamińskiemu immunitetu nie odebrano. Furia najgłośniejszych siepaczy władzy, takich jak Stefan Niesiołowski, plus nagonka na obrońców posła PiS, którą przez lata organizuje nieoceniona „Gazeta Wyborcza”, pokazują, że stało się coś nieoczekiwanego, zaskakującego. Że idei IV Rzeczypospolitej nie udało się przebić osinowym kołkiem. Że nie udało się całkiem stłumić przekonania, iż prawu podlegają nie tylko słabi, ale także silni, a władza nie zwalnia z odpowiedzialności i nie czyni bezkarnym.

Doprawdy, rzadka to przyjemność, perwersyjna nieco, przyznaję, zobaczyć zapluwającego się z wściekłości Stefana Niesiołowskiego, który nazywa drugiego człowieka, ważnego polityka opozycji, „chwastem”. Owszem, byłoby lepiej, gdyby za takie słowa Niesiołowski został ukarany. Owszem, byłoby lepiej, gdyby dla kogoś tak przepełnionego nienawiścią nie było miejsca w Sejmie. Cóż – jak mówię – marną pociechą jest to, że spuszczony ze smyczy Niesiołowski może jedynie głośno szczekać, prawdziwe gryzienie jest dla innych. Im bardziej bezsilny, tym bardziej brutalny.

To głosowanie w Sejmie, po tajnym wystąpieniu Kamińskiego, miało wymiar moralny. Nie mam wątpliwości, że chęć odebrania mu immunitetu i oskarżenie przez prokuraturę podyktowane były prostym pragnieniem zemsty. Chodziło o jasną przestrogę na przyszłość: nie damy ruszyć nikogo z naszych. Beneficjenci systemu III RP nie muszą się bać. Zamiast sprawdzić wagę zarzutów wobec Kwaśniewskich, trzeba było pokazać, że samo już usiłowanie dotarcia do prawdy o ich majątku musi się spotkać z należytą karą. W tym sensie Platforma nie pierwszy raz pokazała, że przejęła funkcję SLD. Że miast być partią zmiany, stała się skutecznym instrumentem pilnowania interesów możnych i silnych. Kto na nich rękę podnosi, choćby w imieniu państwa, tak jak szef CBA, ten musi liczyć się z represjami.

Dobrze zatem, że nie wszyscy posłowie partii rządzącej dali się ogłupić medialnej propagandzie. Dobrze, że niektórzy przynajmniej uwierzyli swojej intuicji i rozumowi, słowom przemawiającego w Sejmie posła PiS, a nie wytycznym premiera i podszeptom usłużnych komentatorów.

Można mieć tylko nadzieję, że z całej sprawy wyciągną wnioski wyborcy. Czasem mała kropla potrafi przelać dużą czarę goryczy. 

Czytaj także