Niektórzy o mało nie zemdleli ze szczęścia, kiedy to Emmanuel Macron stwierdził, że Polska sama izoluje się w Europie, albo kiedy kanclerz Angela Merkel uznała, że „nie może już trzymać języka za zębami”, i zasugerowała, iż wreszcie publicznie powie prawdę (można się domyślać, że straszną) o Polsce.
W oczekiwaniu na ostateczne potępienie piszą raz za razem o coraz bardziej samotnej Polsce, o traceniu przez nią pozycji, o odstawaniu od całej Europy, o odchodzeniu od wartości europejskich, o gubieniu dawnej, rzekomo silnej, pozycji. Uderzające to zjawisko, kiedy tylu polityków i dziennikarzy całą nadzieję pokłada w tym, że Polska zostanie rzucona na kolana. Jeszcze bardziej frapuje, że potem, kiedy tak głośno obcej pomocy wzywają i o nią zabiegają, obruszają się, gdy im przypomnieć targowicę albo pozostałe, mało chlubne momenty z dziejów.
Inni z kolei, nie tak zaciekli, zachowują się, jakby byli rzecznikami unijnych szefów, i na wyścigi tłumaczą, że reakcja Macrona czy Merkel jest zrozumiała, że nie mogą oni inaczej, że ostrzegali i przestrzegali. Bo przecież już od dawna pani kanclerz paluszkiem groziła, z niechęcią prychała, ledwo od krytyki się wstrzymywała, a pan prezydent Macron do zrozumienia, że jest niezadowolony, dawał i nosem subtelnie, acz znacząco kręcił, więc skoro teraz mówią to, co mówią, no to Polacy sami są sobie winni, że nie zrozumieli, szybciej nie ulegli. O ile w pierwszym przypadku można mówić o postawie graniczącej ze zdradą, o tyle ta druga ujawnia coś bliskiego mentalności – jakie by tu słowo znaleźć? – chyba lokajskiej. Jej przedstawiciele z góry bowiem przyjmują, że Polska w stosunku do takiej Francji czy Niemiec musi zachowywać postawę klienta i służącego, który to z góry winien humory pańskie odgadywać i za bardzo się nie pchać, żeby po łapach nie dostać.
Najciekawsze jest jednak to, że wszyscy ci znawcy nie są w stanie dostrzec dwóch najważniejszych prawd. Pierwsza: im bardziej cieszą się z krytyki państw Unii, tym bardziej swoją własną miałkość okazują, tym bardziej też dowodzą, że demokracja jest dla nich pustym słowem. Nie za granicą wygrywa się starcie o rząd dusz, ale w Polsce przecież. A kto tego nie potrafi, ten sam sobie wydaje świadectwo.
Druga prawda ma bardziej uniwersalny charakter: w tej chwili Polska jest największym państwem Europy, w którym nie udało się jeszcze przeprowadzić skutecznej lewicowej rewolucji obyczajowej. To ostatni, a na pewno największy bastion starej, zachodniej cywilizacji, niepoddany jeszcze tresurze feminizmu, genderyzmu, multikulturalizmu i antyrasizmu. Ostatnie duże państwo, gdzie panuje wolność słowa, a ideolodzy politycznej poprawności za pomocą ustaw o walce z mową nienawiści nie byli w stanie zakneblować ust zwolennikom Tradycji. Rzadkie miejsce, gdzie można krytykować otwarcie i publicznie islam, małżeństwa homoseksualistów oraz nazywać po imieniu aborcję. Dlatego, niezależnie od tego, czy rząd polski zawsze sobie radzi dobrze czy nie, obrona polskiej suwerenności jest tym samym co obrona klasycznego rozumienia wolności i cywilizacji Zachodu.

Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Komentarze
Sprzedaż Waszego tygodnika systematycznie spada, daje Wam to trochę do myślenia czy aktualnie macie to gdzieś, bo zasysacie kasę z PWPW i PGE, a główne publicystyczne "gwiazdy" wraz z członkami rodzin chałturzą w Telewizji Publicznej? Serio pytam, bo nawet postkomunistycznej "Polityce" i redaktorowi Lizowi sprzedaż nie spada tak bardzo jak Wam. Jakieś przemyślenia?
Zapomnijmy o 1989 i 2004. Walka trwa nadal !
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Szkoda, ze Zachod o tym nie wie. Moze dlatego, ze Zachod znajduje sie w zupelnie innym miejscu niz sadzi red. Lisicki. Mniej pisac, wiecej podrozowac (ze zrozumieniem, a nie przelotnie). Mimo wszystko pozdrawiam i wytrwalosci w Rozwoju zycze.
Podczas gdy na zachodzie wolnosc slowa wygasla, u nas wciaz mozna pisac i mowic o wszystkim - poczawszy od skrajnej prawicy po skrajna lewice, a telewizja pokazuje rzeczywisty stan upadku zachodu, tu tego nie zobaczysz a wszyscy o tym mowia.
Przecież to sprzeczność:)
Pan redaktor nie zauważył, że nie można za to krytykować władzy - czego przykładem jest zakaz publikowania reklam dotyczących książki wątpiącej w patriotyzm p. Macierewicza :)
"Kulminacja wolności" - James Gillray
Ich orężem jest KŁAMSTWO, naszą bronią - PRAWDA.
Oni chcą zniszczyć wszystko, co Europa tworzyła (w wielkich bólach) przez tysiąc lat.
To znów my, Polacy, bronimy Europę; tym razem, przed nią samą.
Przed lewacko-liberalną religią odwracającą tradycyjne pojęcia, znaczenie słów, tradycyjne wartości wynikające z 10 przykazań. Przed "poprawnością polityczną", czyli "trzymaniem języka za zębami", a mówiąc wprost - przed ukrywaniem PRAWDY!
Moim zdaniem lepiej ograniczyć integrację, być przesuniętym do drugiego kręgu i pozostać przy państwie narodowym. Gdyby polska zdecydowała się na pełną integrację, musiałaby zrezygnować z wartości chrześcijańskich na korzyść muzułmanów, przyjąć pełny zestaw ideologii LGBT i innych o których nie wiemy.
Trzeba wiedzieć ze będą nam dostarczane przez ideologów lewicowo-liberalnych nowe projekty, pomysły, które będziemy musieli przyjąć i je wykonać, bo w przeciwnym razie będziemy odstawieni do drugiego obiegu.
Czy warto poświęcać swoją wiarę, kulturę, patriotyzm za pieniądze i zaszczyty dla polityków?