Ilu z nas umrze na nowotwór Arłukowicza?
  • Piotr GabryelAutor:Piotr Gabryel

Ilu z nas umrze na nowotwór Arłukowicza?

Dodano:   /  Zmieniono: 

Uwaga, uwaga! Ekipa Donalda Tuska – po zreformowaniu armii (sprawna jej część zapewne bez trudu zmieściłaby się dziś na Stadionie Narodowym), systemu emerytalnego (150 mld zł już ukradziono z OFE, reszta przepadnie nam niebawem), systemu edukacji (roczniki idące do szkoły w latach 2014 i 2015 do końca swej szkolnej przygody będą się uczyły na dwie zmiany), prokuratury (to ona jeszcze w Polsce istnieje?), sieci autostrad (ktoś umie wskazać jedną ukończoną od A do Z?) oraz finansów publicznych (podwojenie jawnego długu publicznego – z 0,5 do 1 bln zł) – zabiera się za reformowanie systemu ochrony zdrowia.

A z tym to już naprawdę nie ma żartów, bo minister zdrowia Bartosz Arłukowicz właśnie wyhodował w swym laboratorium nowotwór – nie tylko wyjątkowo złośliwy, lecz także pierwszy w historii onkologii, którym można się zarazić. I właśnie nas nim zaraża, dzieląc pacjentów na chorych na raka i pozostałych. Pierwszym przyznaje prawo do korzystania ze ścieżki szybkiego leczenia, natomiast całą resztę – sercowców, nerkowców, hemofilityków, cukrzyków, reumatyków i kogóż tam jeszcze – zmusza do wyczekiwania w jeszcze dłuższych niż obecnie kolejkach. Cudów bowiem nie ma – jeśli chorzy na raka oraz ci z podejrzeniem choroby nowotworowej będą obsługiwani poza kolejnością, to choćby nie wiem jak zaklinać rzeczywistość, pozostali będą musieli dłużej czekać na lekarskie badania, zabiegi i operacje. A jeśli dodatkowo w onkologii w ogóle znosi się limity, to pozostawione w przypadku innych schorzeń będą musiały zostać okrojone.

I jak to obecna władza ma w zwyczaju, eksperyment Arłukowicza, który rusza z początkiem 2015 r., zostanie przeprowadzony nie w laboratorium – na myszach, na samym Arłukowiczu czy premierze Tusku, ani nawet na ochotnikach spośród pozostałych, zawsze skorych do popierania „w ciemno” swego rządu członkach Platformy Obywatelskiej, ale od razu na nas wszystkich. A jego rezultat jest łatwy do przewidzenia. Otóż natychmiast, z dnia na dzień – i to gwałtownie – zacznie w Polsce przybywać pacjentów z podejrzeniem choroby nowotworowej, tym bardziej że kierować na szybką ścieżkę onkologiczną będą mogli także lekarze rodzinni. Co to oznacza dla tych, którzy nie zostaną do niej zakwalifikowani, wiadomo – jeszcze dłuższe niż dziś oczekiwanie na jakąkolwiek pomoc. A co to oznacza dla naprawdę chorych na raka? Niewykluczone, że w błyskawicznie gęstniejącym tłumie osób z podejrzeniem choroby nowotworowej będzie im jeszcze trudniej niż teraz rozpocząć na czas leczenie i liczyć na jego sprawny przebieg.

Nie wspominając o tym, ale tego rodzaju drobiazgi demokratom Tuska nigdy nie spędzały snu z powiek, że takie – czyli nierówne – traktowanie pacjentów cierpiących na różne choroby jest ewidentnie niezgodne z konstytucją.

Cały wywiad opublikowany jest w 35/2014 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także