Policjant idzie na emeryturę
  • Piotr GabryelAutor:Piotr Gabryel

Policjant idzie na emeryturę

Dodano:   /  Zmieniono: 

W tych dniach cały naród świętował przej­ście na emeryturę, czyli wzięcie przez siebie na utrzymanie urodzonego w 1973 r. w Szczytnie dzielnego inspektora policji Mariusza Sokołowskiego, od ośmiu lat bohatersko, z narażeniem życia i zdrowia walczącego z przestępcami na etacie rzecznika Komendanta Głównego Policji, a przez wcześniejsze trzy lata – na etacie rzecznika Komendanta Stołecznego Policji. To doniosły moment dla każdego płacącego podatki i pracującego do 67. roku życia Polaka, gdy zaczyna się składać na emeryturę dla 42-letniego mężczyzny i będzie się na nią składało przez najbliższe 30, 40, a być może i 50 lat.

To doniosły moment dla każdego Polaka płacącego podatki i pracującego do 67. roku życia, a potem pobierają­cego emeryturę w – obecnie – średniej wysokości około 2 tys. zł, gdy zaczyna się składać na emeryturę dla 42-letniego mężczyzny – emeryturę, która od samego początku jest co najmniej dwa razy wyższa od średnich świadczeń emerytów niepolicjantów.

To wreszcie doniosły moment dla każdego Polaka płacącego podatki i pracującego do 67. roku życia, a potem nie dość, że pobierającego stosunkowo niską emeryturę, to jeszcze mogącego do niej niewiele dorobić (bo jak dorobi ponad narzucony limit, to jego emerytura jest zmniejszana lub zawieszana), gdy zaczyna się składać na znacznie wyższą emeryturę dla 42-letniego mężczyzny, który będzie mógł dorabiać do niej – do końca życia – bez jakichkolwiek ograniczeń.

Dumni ze swego prawa Rzymianie mawiali: „Dura lex, sed lex” (Twarde prawo, ale prawo). Nam pozostaje zgrzytać zębami i syczeć: „Durne prawo, ale prawo”. Bo przecież emeryt Mariusz Sokołowski jest jedynie egzemplifikacją toczącej Polskę od dziesięcioleci – i rujnującej ją – choroby. Choroby polegającej na tchórzliwym uleganiu przez rządzą­cych naszym krajem polityków silnym grupom interesów, które bez najmniejszych skrupułów zdobywają dla siebie – kosztem pozostałych obywateli – najwymyślniejsze, nierzadko niewyobrażalne dla zwykłych śmiertelników przywileje emerytalne. Przywileje kosztujące co roku dziesiątki miliardów złotych, na które – do przejścia na emeryturę w 67. roku życia – już teraz musi się składać i nadal będzie musiało się składać kilkanaście milionów Polaków – tych Polaków frajerów, którzy nie są ani policjantami, ani górnikami, ani rolnikami, ani sędziami, ani prokuratorami, ani nauczycielami, ani żołnierzami, ani pogranicznikami, ani strażakami. Ani też europosłami, komisarzami lub innej rangi urzędnikami Komisji Europejskiej czy wreszcie – jak Donald Tusk – przewodniczącymi Rady Europejskiej, bo choroba ta, na pohybel wszystkim narodom Europy, od dawna toczy także instytucje UE.

Cały wywiad opublikowany jest w 24/2015 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także