Polska kontra Rosja. 500 lat walk o Europę Wschodnią

Polska kontra Rosja. 500 lat walk o Europę Wschodnią

Dodano: 
Obrona Ławry Troicko-Siergijewskiej przed wojskami polskimi (1610) na obrazie Siergieja Miłoradowicza
Obrona Ławry Troicko-Siergijewskiej przed wojskami polskimi (1610) na obrazie Siergieja Miłoradowicza Źródło: Wikimedia Commons
– Polaków, Litwinów, Białorusinów i Rusinów połączyło wspólne zagrożenie. Była nim Moskwa – mówi białoruski historyk Anatol Taras.

PIOTR ZYCHOWICZ: Dzieje Europy Wschodniej ostatnich 500 lat to dzieje rywalizacji między Rosją a Rzeczpospolitą. O co toczyły się te zmagania?

ANATOL TARAS: O terytoria. Po pierwsze, o Wielkie Księstwo Litewskie, Ruskie i Żmudzińskie (bo taka jest pełna nazwa tego państwa). A po drugie, o Liwonię, czyli obecne ziemie Białorusi, Ukrainy i trzech państw bałtyckich – Litwy, Łotwy, Estonii.

Rosja lubiła i lubi przedstawiać się jako opiekunka Białorusinów i Rusinów, swoich „słowiańskich braci” zagrożonych przez „obcą” Polskę. Czy rzeczywiście narodom tym etnicznie jest bliżej do Rosjan niż do Polaków?

Moje zdanie w tej kwestii opiera się na wnioskach genetyków i antropologów z Rosji (grupa Eleny Bałanowskiej i Anatolija Kliesowa), a także z Białorusi (Aleksieja Mikulicza) oraz na publikacjach naukowców innych specjalności – lingwistów, psychologów, historyków. Z punktu widzenia genetyki i antropologii Białorusinom znacznie bliżej jest do Polaków, szczególnie do potomków Mazurów, niż do współczesnych Rosjan. Jedynie mieszkańcy rosyjskich obwodów – pskowskiego, części nowogrodzkiego, części twerskiego i smoleńskiego – to potomkowie Krywiczów, czyli bezpośrednich przodków Białorusinów. Ale nie Rosjan. Rosjanie są bowiem potomkami Finów i Turków (Tatarów, Protobułgarów, Baszkirów i innych). Teza o „trzech bratnich narodach” – rosyjskim, białoruskim, ukraińskim – i o rosyjskim „starszym bracie” jest tezą polityczna, a nie naukową.

Czy Rosja jest więc w ogóle państwem słowiańskim?

Już dawno udowodniono, że nazwę „Ruś” państwo moskiewskie ukradło Rusi Kijowskiej, czyli przodkom Ukraińców. To jest oczywiste. Odpowiedź na pytanie, które narody są słowiańskie, a które nie, zależy od tego, jak zdefiniujemy Słowian. Jeśli założymy, że Słowianie to posiadacze określonych genów, to obecni Rosjanie nie są Słowianami. Jeśli rozumieć pod pojęciem określoną strukturę języka, jego podstawowy słownik, a także kulturę, to wielu obecnych Rosjanie jest Słowianami.

Czy językom białoruskiemu i ukraińskiemu jest bliżej do polskiego czy rosyjskiego?

W czasach Wielkiego Księstwa Litewskiego język białoruski był bliższy polskiemu. Teraz, po 220 latach ukierunkowanej kompleksowej rusyfikacji, stał się bliższy językowi rosyjskiemu. Nie mogę mówić o języku ukraińskim, ponieważ dobrze go nie znam.

Czy to bliskość genetyczno-językowa skłoniła Polaków i zamieszkującą Wielkie Księstwo Litewskie szlachtę ruską do stworzenia wspólnej Rzeczypospolitej?

Bez wątpienia czynnik ten odegrał rolę. Główną przyczyną nie była jednak ta bliskość, ale zagrożenie ze strony Moskwy. Gdyby Moskwa nie prowadziła kolejnych wojen przeciwko Wielkiemu Księstwu, to Rzeczpospolita by nie powstała. Znalezienie przez Wilno sojusznika przeciwko Moskwie było wówczas dla Wielkiego Księstwa kwestią życia i śmierci. A najbardziej odpowiednim sojusznikiem z punktu widzenia geograficznego, historycznego, genetycznego i językowego była Polska. A nie Szwecja, Prusy czy Austria.

Kiedy Rzeczpospolita i Rosja znalazły się na kursie kolizyjnym?

Konflikt rozpoczął się od razu. Zawarta w 1569 r. unia lubelska stała się wyzwaniem dla Moskwy. Już wtedy toczyła się walka o Inflanty. Dzięki zawarciu unii lubelskiej zwycięstwo w tych zmaganiach odniosła Rzeczpospolita. Po 80 latach Moskwa się zrewanżowała. Chodzi oczywiście o straszne czasy potopu szwedzkiego opisanego tak obrazowo przez Sienkiewicza.

Bitwa pod Kłuszynem, obraz Szymona Boguszowicza

Na początku konfliktu polsko-rosyjskiego to jednak Rzeczpospolita była górą.

Trudno wskazać jedną przyczynę. Możliwe, że Rzeczpospolita dysponowała przewagą psychologiczną – „wojowniczym duchem” sarmackich wojowników, którzy po podbiciu Słowian-rolników zostali szlachtą. Do tego dodajmy przewagę wojskowo-techniczną, lepszy system zarządzania państwem. Potem role się zmieniły, na 300 lat przewagę uzyskała Moskowia. Obecnie przewaga jest ponownie po stronie Zachodu.

Apogeum polskich triumfów nad Moskalami to rok 1610 i zdobycie Moskwy. Niestety, zwycięstwo to nie zostało wykorzystane.

To zależy od tego, jak to interpretować. W wojskowym aspekcie – zgoda ‒ wszystkie możliwości nie zostały wykorzystane. Głównym tego powodem był coraz bardziej odczuwalny brak funduszy. Król Zygmunt, podobnie jak inni królowie Rzeczypospolitej, nie miał pieniędzy na prowadzenie dłuższej wojny. Ponadto od razu było wiadomo, że nie ma żadnych szans na dłuższe utrzymanie Moskowii pod kontrolą Rzeczypospolitej. Tylko wojna mogła trwać o wiele dłużej. Polacy, Litwini i Rusini mogli odnieść więcej zwycięstw nad Moskowitami. Jednak i tak skończyłoby się na tym, że prędzej czy później musieliby wrócić do domu.

W zderzeniu dwóch odmiennych cywilizacji reprezentowany przez Rzeczpospolitą Zachód nie mógł na dłuższą metę sprawić, by tak ogromny i dziki kraj jak Moskowia stał się jego przedłużeniem. Nawiasem mówiąc, obecnie Rosja szybko zbliża się do zagłady właśnie dlatego, że historyczny czas reprezentowanej przez nią specyficznej azjatyckiej cywilizacji dobiegł końca. Ona umiera z własnych, wewnętrznych przyczyn. Nie ma w tym winy Zachodu.

Pozwolę sobie się z panem nie zgodzić. Gdyby królewicz Władysław został carem Rosji, pojawiłaby się szansa na trwałe uzależnienie Moskwy od Rzeczypospolitej i jej ucywilizowanie.

W żadnym wypadku! Mentalność Polaków i Białorusinów w XVII w. była zupełnie inna niż mentalność mieszkańców Carstwa Moskiewskiego. Jeśli wcześniej na tronie nie utrzymał się Dymitr I Samozwaniec, Moskowit z pochodzenia, dobrze znający obyczaje swoich rodaków, to wychowany po europejsku królewicz Władysław miał na to jeszcze mniej szans. Moskiewskiej Rusi potrzebny był taki car, który – tak jak Piotr Wielki – mógłby walczyć z barbarzyństwem barbarzyńskimi metodami.

Gdy mówimy o zaprzepaszczonych szansach, warto wspomnieć o unii hadziackiej z 1658 r. Czy gdyby projekt ten się powiódł i Ruś stałaby się pełnoprawnym członem Rzeczypospolitej Trojga Narodów, udałoby się uratować Rzeczpospolitą?

Wysoko oceniam perspektywy, które otwierała unia hadziacka. Szkoda, że z tej unii nic nie wyszło.

Momentem zwrotnym konfliktu, momentem, w którym szala przechyliła się na korzyść Moskwy, był chyba pokój andruszowski z 1667 r., w którym Rzeczpospolita oddała Moskalom kawał Rusi.

Artykuł został opublikowany w 3/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.