Żelazna logika ministra
  • Piotr GabryelAutor:Piotr Gabryel

Żelazna logika ministra

Dodano:   /  Zmieniono: 

Zastanawiam się i zastanawiam i nijak zrozumieć nie mogę, jakąż to drogą światła myśl ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła zawędrowała z punktu wyjścia, jakim jest obecny, zły stan polskiej służby zdrowia, do jej ponownego faktycznego upaństwowienia jako recepty na poprawę sytuacji? Czyż bowiem nie na tym – na powtórnym upaństwowieniu – ma w istocie polegać jej „reforma”?

Tymczasem nawet jeśli przyczyny niewydolności służby zdrowia sprowadzić do osławionego „braku pieniędzy w systemie” (a to oczywiście nieprawda), to przecież zamienienie stanu obecnego, w którym opieka medyczna należy się płatnikom składki zdrowotnej, na taki, w którym należeć się będzie wszystkim, bez wzglę- du na to, czy składkę płacą, czy nie, musi doprowadzić do zmniejszenia liczby płatników, a nie jej zwiększenia. I zamiast obecnie niepłacących składki zdrowotnej 2,5 mln Polaków, bo takie są szacunki, tych niepłacących będzie 3,5 albo nawet 5 mln. A zatem operacja ta doprowadzi do tego, że „w systemie” będzie pieniędzy jeszcze mniej, niż jest teraz, a nie więcej. Tak czy nie? No, chyba że składka dla tych, którzy mimo zachęt do jej niepłacenia będą ją nadal płacili, ma zostać drastycznie podniesiona…

Ale, rzecz jasna, przyczyn niewydolności naszej służby zdrowia (Rafał A. Ziemkiewicz słusznie zauważa, że to pojęcie rodem z PRL, bo przecież rozmawiamy o aż, ale też tylko usługach medycznych) w żadnym razie nie da się sprowadzić do „braku pieniędzy w systemie”. Obecny „system” zmarnotrawiłby bowiem każdą ich ilość, o czym łatwo się przekonać, obserwując, jak podwojeniu wciągu ostatnich 10 lat kwoty, jaką wpłacamy do NFZ (do 67,5 mld zł w 2015 r.), towarzyszy stałe wydłużanie się, a nie skracanie, kolejek do szpitali i przychodni. A zmarnotrawiłby, bo istotną przyczyną niewydolności tego „systemu”, o ile w ogóle można go określić mianem systemu, jest nie deficyt kontroli państwa, lecz przeciwnie – niedostatek mechanizmów wolnego rynku, czyli brak kas chorych czy firm ubezpieczeniowych, mniejsza o nazwę, które konkurowałyby ze sobą o pieniądze pacjentów i jednocześnie pilnowały, by szpitale i przychodnie nie windowały ponad miarę cen świadczonych przez siebie usług.

A tymczasem minister Radziwiłł chce nam zafundować coś wprost przeciwnego: jeszcze więcej państwa. No i zachodzę w głowę, czy on naprawdę uważa, że obecny, półpaństwowy i półprywatny, patologiczny „system” po zamienieniu go na „system” niemal zupełnie państwowy będzie marnotrawił mniej pieniędzy niż teraz, a nie więcej? I wysysał z pacjentów mniej łapówek, a nie więcej?

Reasumując, wskutek szykowanych przez ministra Radziwiłła zmian do „systemu” będzie wpływało mniej pieniędzy i będą one bardziej marnotrawione. A jeśli tak, to skąd ma się wziąć obiecana poprawa jego działania?

Czytaj także