Prawdziwe oblicze Schindlera. Spielberg ukrył niewygodną prawdę
  • Piotr ZychowiczAutor:Piotr Zychowicz

Prawdziwe oblicze Schindlera. Spielberg ukrył niewygodną prawdę

Dodano: 
Kadr z filmu
Kadr z filmu Źródło: Fot: Materiały prasowe
Prawdziwa historia słynnego niemieckiego fabrykanta znacznie różni się od cukierkowatego obrazu nakręconego przez Stevena Spielberga

Piotr Zychowicz: Oskar Schindler nie jest ulubioną postacią historyczną Polaków...

David M. Crowe: (śmiech) Doskonale to rozumiem.

To, że najsłynniejszym Sprawiedliwym wśród Narodów Świata jest „dobry Niemiec”, jeszcze jakoś byśmy przełknęli. Ale „dobry nazista” – co to, to nie!

Przyczyna sławy Oskara Schindlera jest bardzo prosta i w dużej mierze przypadkowa. To oczywiście pokłosie spektakularnego filmu Stevena Spielberga z 1993 r. „Lista Schindlera”. Wpływ amerykańskiego przemysłu filmowego na ludzkość jest gigantyczny. Ja sam nigdy nie słyszałem o Schindlerze dopóty, dopóki nie obejrzałem superprodukcji Spielberga.

Dlaczego Spielberg nie nakręcił filmu o Irenie Sendlerowej, Polce, która uratowała setki dzieci z warszawskiego getta?

Ludzie Zachodu postrzegają II wojnę światową w sposób wybiórczy. Nasze badania nad Holokaustem zostały zdominowane przez historyków specjalizujących się w historii Niemiec. A co za tym idzie, opisujących Zagładę przez pryzmat doświadczeń Niemców. Niewielu badaczy z Zachodu interesuje się Europą Wschodnią. Nie mają więc pojęcia o tym, co podczas wojny działo się z Polakami. Nie wiedzą o polskich cierpieniach ani o Polakach ratujących Żydów.

A może „dobry Niemiec” jest dla Zachodu bardziej do przyjęcia niż „dobry Polak”?

Nie doszukiwałbym się tutaj żadnych podtekstów. Proszę nie przeceniać Amerykanów. Tutaj nie chodzi o niechęć do Polaków, tylko o zwykłą ignorancję. My, mówię to w imieniu cechu amerykańskich historyków, nie uczymy naszych studentów wystarczająco dużo o historii Polski i innych krajów Europy Wschodniej. Badaczy zajmujących się tą problematyką można zliczyć na palcach jednej ręki. To bez wątpienia poważne zaniechanie.

Porozmawiajmy więc o Schindlerze. Przed wojną był zwykłym chuliganem.

Nie wiem, czy to właściwe słowo. Rzeczywiście jednak Schindler, który był Niemcem sudeckim, był kilkakrotnie aresztowany przez czeską policję. Siedział w areszcie, płacił grzywny. Głównie za pijaństwo i rozmaite knajpiane wybryki. Bardzo dużo pił. Zdradzał żonę z wieloma kobietami. Miał dwoje nieślubnych dzieci. Prowadził hulaszczy tryb życia, na który nie miał środków, bo nie szło mu w interesach.

Czy dlatego związał się z niemieckim wywiadem?

Tak, to był jeden z głównych powodów. Współpracę z Abwehrą podjął w momencie narastania konfliktu między III Rzeszą a Czechosłowacją. Działał przeciwko swojemu państwu, za co w 1938 r. został znowu wpakowany do czeskiego więzienia. Uratował go podpisany we wrześniu 1938 r. układ monachijski, na mocy którego Czesi musieli wypuścić ze swoich zakładów karnych wszystkich więźniów politycznych. Po wyjściu na wolność wstąpił do NSDAP.

Oskar Schindler, zdjęcie wykonane po wojnie.

Ojczyzna Schindlera – Kraj Sudecki – zmieniła przynależność państwową, ale Schindler nie wstrzymał współpracy z Abwehrą.

Teraz zaangażował się w przygotowywanie inwazji na Polskę. To Schindler miał zdobyć jeden z mundurów Wojska Polskiego, który został potem użyty do słynnej prowokacji gliwickiej. Czyli pozorowanego ataku esesmanów przebranych za polskich żołnierzy na niemiecką radiostację na Śląsku. Atak ten posłużył następnie Hitlerowi za pretekst do napaści na pański kraj.

Piękny bohater, nie ma co!

(śmiech) Muszę przyznać, że po zbadaniu pierwszego okresu jego życia zadałem sobie pytanie: W co ja się wpakowałem?! Ten Schindler w niczym nie przypomina postaci granej w filmie przez Liama Neesona. Pijak, babiarz, nazista i szpieg Abwehry! Przecież Schindler po wojnie znajdował się na szczycie czeskiej listy poszukiwanych zbrodniarzy wojennych! Czesi do dziś uważają go za bandziora i denerwują się, gdy słyszą, że Schindler był wielkim bohaterem.

Po co jesienią 1939 r. Schindler pojechał do Polski?

Żeby się wzbogacić. Podobnie jak wielu innych niemieckich biznesmenów zorientował się, że upadek Polski dla rzutkich, przedsiębiorczych Niemców otwiera zawrotne możliwości. To był „dziki wschód”, na którym wszystko było możliwe. Schindler wykorzystał to, że żydowskie fabryki i sklepy zostały skonfiskowane przez władze okupacyjne i przekazane niemieckim zarządcom. Udało mu się przejąć kilka z nich, na czele z fabryką naczyń emaliowanych, która świeżo zbankrutowała.

Miało to dość paskudny przebieg...

Tak po wojnie twierdziło dwóch krakowskich Żydów – Natan Wurzel i Julius Wiener. Według ich relacji Schindler miał posuwać się do gróźb, grabieży i przemocy fizycznej. Nasłani przez niego esesmani mieli ciężko pobić pewnego starego Żyda, żeby zmusić go do podpisania zrzeczenia się własności sklepu. Sprawy te wyszły na jaw, gdy uratowani przez Schindlera Żydzi rozpoczęli starania o nadanie mu tytułu Sprawiedliwego. Ostatecznie spór z Wurzelem udało się zażegnać. Zapewne zapłacono mu za to, żeby wycofał zarzuty. Schindler w 1963 r. mógł posadzić swoje drzewko w Jerozolimie.

Czytaj też:
Gorsi niż SS. To oni byli panami życia i śmierci w obozach

Czy jednak Schindler pomagał Żydom z dobrego serca czy dla zysku?

Na początku – dla zysku. Kiedy przejął fabrykę Emalia, odziedziczył po poprzednich właścicielach żydowską kadrę kierowniczą. To byli ludzie, na czele z Abrahamem Bankierem, którzy świetnie znali ten zakład i polski rynek. Schindler jako praktyczny człowiek ich nie wyrzucił. Wprost przeciwnie – całkowicie się na nich oparł. To Bankier przez całą wojnę prowadził fabrykę. Miał swoje biuro tuż obok gabinetu Schindlera i stamtąd kierował Emalią. Schindler nie zaprzątał tym sobie głowy. Był zbyt zajęty przyjemnościami.

Jakimi?

Schindler się bawił. Mieszkał w pięknym, luksusowym mieszkaniu z widokiem na Wawel. Stołował się w świetnych restauracjach, nosił eleganckie garnitury, przebierał w pięknych kochankach. Przeprowadzał grube operacje na czarnym rynku. Znał w Krakowie wszystkich, a wszyscy znali jego. Był królem życia. Status majątkowy, jaki osiągnął w Polsce w roku 1941, przekroczył jego najśmielsze marzenia. To był jednocześnie szczyt potęgi III Rzeszy. Wydawało się, że cały świat leży u stóp Hitlera i Niemców. Schindler zachłysnął się tymi bajecznymi sukcesami.

Jego osobisty sukces budowali jednak żydowscy niewolnicy.

To Abraham Bankier przekonał Schindlera, żeby w Emilii zatrudnić Żydów. Użył do tego argumentów natury finansowej. O ile polskiemu robotnikowi trzeba było płacić 20–30 zł dniówki, o tyle dzień pracy żydowskiego robotnika kosztował 5 zł. A żydowskiej robotnicy 3 zł. Pieniądze te płaciło się SS, które dostarczało Schindlerowi pracowników prosto z getta. Początkowo Schindler traktował to więc czysto pragmatycznie. Z czasem jednak zaczęło się w nim rodzić współczucie.

W filmie Spielberga momentem przełomowym miała być pacyfikacja krakowskiego getta w marcu 1943 r., której Schindler był świadkiem.

Steven Spielberg, Ben Kinglesy i Liam Neeson na planie filmu „Lista Schindlera"

Moim zdaniem nie było jednego konkretnego momentu, w którym Schindler doznał przemiany i zaczął pomagać Żydom z pobudek humanitarnych. To był długotrwały, wewnętrzny proces zachodzący w tym człowieku. Schindler do tego dojrzewał. W głębi duszy to był przecież porządny facet. Gdy zorientował się, co jego rodacy wyprawiają w Polsce, był przerażony. Dzięki swoim znajomościom w SS był bowiem doskonale poinformowany o przebiegu i skali Holokaustu, wiedział, co się dzieje w krakowskim obozie Płaszów i pobliskim Auschwitz. To budziło jego odrazę.

Akurat o tym, co się dzieje w Płaszowie, wiedział od swojego najlepszego przyjaciela. Czyli komendanta tego obozu SS-Hauptsturmführera Amona Götha. Słynnego sadysty, który dla rozrywki strzelał do Żydów z balkonu swojej willi.

Relacje tych dwóch mężczyzn to jeden z najbardziej mrocznych epizodów tej historii. Symbol podwójnego, schizofrenicznego życia, które prowadził Schindler. Z jednej strony musiał grać dobrego narodowego socjalistę, z drugiej był dobroczyńcą Żydów. Schindler był stałym gościem w willi Götha. Przywoził tam wódkę, jedzenie, kobiety. Przyjęcia przeradzały się w pijackie orgie. Pewnej zimowej nocy obaj panowie wrzucili nagie kobiety do zasp śnieżnych zalegających pod oknami willi. Dzisiaj trudno rozstrzygnąć, ile w tej znajomości było autentycznej przyjaźni, a ile interesowności. Bez pozyskania przychylności Götha Schindler nie byłby przecież w stanie uratować żydowskich robotników.

A czy na cudowną przemianę Schindlera przypadkiem nie miała wpływu klęska pod Stalingradem w lutym 1943 r.?

To również musiało odegrać rolę. Po kapitulacji armii feldmarszałka Paulusa dla wszystkich inteligentnych ludzi stało się jasne, że Niemcy przegrają wojnę. Schindler traktując dobrze swoich Żydów, starał się więc zabezpieczyć na przyszłość. Nie można jednak sprowadzić jego postępowania do tego jedynego motywu.

Dlaczego?

Ponieważ to byłoby nie fair. Schindler zrobił dla Żydów znacznie więcej, niż wynikałoby to z potrzeby zapewnienia sobie alibi na po wojnie. Po likwidacji getta zapłacił SS olbrzymie łapówki za uzyskanie zgody na stworzenie na terenie Emalii podobozu dla swoich żydowskich robotników.

Artykuł został opublikowany w 5/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.