Zatonięcie „Kurska”. Co tak naprawdę posłało na dno „niszczyciela lotniskowców"?
  • Marcin BartnickiAutor:Marcin Bartnicki

Zatonięcie „Kurska”. Co tak naprawdę posłało na dno „niszczyciela lotniskowców"?

Dodano: 6
Okręt K-186 „Omsk”, siostrzana jednostka „Kurska”
Okręt K-186 „Omsk”, siostrzana jednostka „Kurska” Źródło: Wikimedia Commons
Elitarny „niszczyciel lotniskowców” zatonął podczas manewrów. Zginęło 118 marynarzy. Putin nie przerwał nawet wakacji.

Kapitan Dmitrij Kolesnikow skrobał wodoodpornym ołówkiem, znajdując się w zatopionym okręcie podwodnym 108 m pod powierzchnią Morza Barentsa: „15.45. Za ciemno tu, żeby pisać, ale spróbuję po omacku. Nie ma już raczej szans. Może 10–20 proc. Miejmy nadzieję, że chociaż ktoś to przeczyta. Oto lista członków obsady przedziałów, którzy znajdują się w dziewiątym i będą próbowali przedostać się na zewnątrz. Pozdrowienia dla wszystkich, nie rozpaczajcie”.

Po tym, jak wybuch torpedy w przedziale dziobowym oderwał niemal całą przednią część okrętu, żyjąca nadal część 118-osobowej załogi schroniła się w znajdującym się na rufie przedziale dziewiątym. Długi na 154 m okręt „K-141 Kursk” jest podzielony na 10 przedziałów (środkowe przedziały noszą oznaczenia „5” i „5-bis”, dlatego ostatni przedział oznaczony jest numerem „9”). Marynarze z dziobowej i środkowej części okrętu nie mieli szans na przeżycie, ale 23 ludzi pełniących służbę w przedziałach siódmym i ósmym (być również w szóstym) uciekło przed pożarem i zamknęło się w ostatnim bezpiecznym miejscu.

Pomnik w Murmańsku upamiętniający załogę Kurska (jest to autentyczny fragment okrętu)

Nie mieli prądu, wysiadło też oświetlenie awaryjne, temperatura zaczynała szybko spadać. Były jeszcze przenośne lampy, ale trzeba je było oszczędzać – niewymieniane od dawna baterie nie wystarczą na długo. W przedziale ratunkowym znajdują się za to zapasy wody i żywności. Jedynym sposobem na wezwanie pomocy jest uderzanie młotem w kadłub. Nadawanie SOS w ten sposób na morzu pełnym prowadzących ćwiczenia okrętów, wyposażonych w sonary, mogło zostać odebrane. Niestety, kpt. Kolesnikow, który objął dowodzenie nad ocalałymi, w swoim ostatnim liście źle oszacował szanse na przeżycie. 10–20 proc. byłoby właściwe dla lat 80. W 2000 r. w Rosji szanse te były zerowe.

Upadłe mocarstwo

(…)

Zwodowany w 1994 r. „K-141 Kursk” był jednym z najpotężniejszych okrętów w swojej klasie. 24 pociski rakietowe o zasięgu 550 km mogły być wyposażone w głowice nuklearne. Można było odpalać je pojedynczo lub salwami, również gdy okręt pozostawał w zanurzeniu, a mógł schodzić na 500 m pod wodę. Podwójny kadłub miał sprawiać, że okręt będzie niemal niezatapialny, a 10-centymetrowa gumowa pokrywa idealnie przylegająca do kadłuba miała utrudnić wykrycie jednostki. „Kursk” był napędzany przez dwa reaktory jądrowe, mające razem moc 380 MW – to ok. jednej dziesiątej mocy drugiej największej w Polsce elektrowni Kozienice. Wszystko po to, aby gigantyczna jednostka mogła poruszać się pod wodą z prędkością 32 węzłów i wykonać zadanie, do którego była stworzona – niszczyć amerykańskie lotniskowce. Jak oszacowali niemieccy dziennikarze Bettina Sengling i Johannes Voswinkel, moskiewscy korespondenci tygodnika „Stern” w 2000 r., gdy zatonął „Kursk”, miesięczne uposażenie kapitana tego niszczyciela lotniskowców wynosiło 400 marek, równowartość ówczesnych 800 zł.

(…)

Co rzeczywiście doprowadziło do katastrofy okrętu? Pełna wersja tekstu dostępna w najnowszym numerze miesięcznika!

Cały artykuł dostępny jest w 7/2019 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.