Kawałek Węgier w II RP. Pańszczyznę zniesiono tu dopiero w... 1931 roku
  • Piotr ZychowiczAutor:Piotr Zychowicz

Kawałek Węgier w II RP. Pańszczyznę zniesiono tu dopiero w... 1931 roku

Dodano: 6
Zamek w Niedziecy
Zamek w Niedziecy Źródło: Wikimedia Commons / Fot: Łukasz Śmigasiewicz
W skład II RP wszedł kawałek Królestwa Węgier. A wraz z nim prastare zamczysko zamieszkane przez węgierską hrabinę.
Każde polskie dziecko uczy się w szkole, że pańszczyzna została zniesiona w naszym kraju w XIX w. W zaborze austriackim w roku 1848, w zaborze rosyjskim w roku 1863, a w zaborze pruskim proces ten zakończył się w roku 1872. Mało kto jednak wie, że na niewielkiej części polskiego terytorium stosunki pańszczyźniane utrzymały się aż do… roku 1931.

Jak to możliwe? Otóż wbrew obiegowej opinii w skład odrodzonego państwa polskiego weszły nie tylko tereny Niemiec, Rosji i Austrii, lecz także skrawek Węgier. Mowa o polskiej części Spisza czy raczej Zamagurza Spiskiego. Był to teren należący od średniowiecza do Królestwa Węgier. Malownicza górska kraina, w której od stuleci zgodnie współżyli spiscy chłopi i węgierscy arystokraci.

W momencie klęski wojennej i załamania się Austro-Węgier w roku 1918 pojawił się problem, do kogo ma należeć Spisz. Jasnym było jedno – ze względu na oddalenie od reszty Węgier nie mógł pozostać w granicach tego państwa. Z pretensjami wystąpiły więc dwie młode republiki powstałe na gruzach wielonarodowego imperium Habsburgów – Polska i Czechosłowacja.

Warszawa twierdziła, że spiscy chłopi są Polakami, a Praga upierała się, że Słowakami. Oczywiście w obu przypadkach twierdzenia te – delikatnie pisząc – były mocno dyskusyjne i trudne do udowodnienia. Doszło więc do ostrego konfliktu dyplomatycznego, który przerodził się w konflikt zbrojny. Zajęta walką z bolszewikami Polska nie była jednak w stanie w pełni zaangażować się w walkę o Spisz i o przebiegu granicy 28 lipca 1920 r. zdecydowała aliancka rada ambasadorów.

Na mocy jej decyzji do Polski został przyłączony zaledwie niewielki fragment Spiszu. Niecałe 2 tys. km kw., na których znajdowało się 13 wsi zamieszkanych przez 9 tys. mieszkańców. Co jednak kluczowe, nad terenem tym górowało stare węgierskie zamczysko należące do arystokratycznej rodziny Salamonów. Mowa o imponującym – stanowiącym dziś atrakcję turystyczną – Nedecvár, czyli zamku Dunajec w Niedzicy.

W czasach, których dotyczy nasza opowieść, prastara warownia była klasyczną siedzibą szlachecką. Jej – rozświetlone blaskiem świec – komnaty pełne były antycznych mebli, portretów rodowych, dywanów, starych grafik i zegarów. W zamku znajdowały się bezcenna biblioteka, pełna starodruków i rodzinnych dokumentów, oraz kaplica. Pracowała w nim liczna służba.

Gdy zamek znalazł się w granicach II RP, jego właściciel – Geza Alapi Salamon – nie żył od kilku miesięcy. Załamany klęską, jaką w I wojnie światowej poniosły Węgry, zmarł w Budapeszcie w maju 1920 r. Zamek stał się wówczas własnością wdowy – hrabiny Ilony Bethlen Alapi Salamon, która mieszkała w nim z czworgiem małych dzieci.

Ostatnia grofka

Dla hrabiny koniec starego, monarchicznego ładu i powstanie państw narodowych były szokiem. Prawdziwą rewolucją. Nagle aby pojechać do Budapesztu, musiała przekroczyć dwie granice państwowe! Polsko-czechosłowacką, a następnie czechosłowacko-węgierską. Włości przynależne do zamku znalazły się zaś na terenie Polski i Czechosłowacji.

Sytuację dodatkowo komplikowało nieprzychylne nastawienie części nacjonalistycznej polskiej administracji, dla której rodzina Salamonów była jakimś dziwacznym reliktem konserwatywnego, feudalnego porządku. Reliktem, który nie pasował do nowych, ultrademokratycznych czasów i triumfu małych etnicznych republik, które wyrosły na gruzach starych imperiów.

Większość Polaków – wiernych tradycji przyjaźni polsko-węgierskiej – była jednak do Salamonów nastawiona pozytywnie. Hrabina i jej dzieci utrzymywały zażyłe relacje z okolicznymi ziemianami. Przede wszystkim z Drohojowskimi z pobliskiego Czorsztyna, ale również właścicielami innych polskich majątków. A także z niemiecką rodziną Jungenfeldów z sąsiedniego Falsztyna.

Jak wynika z zachowanych dokumentów, zamek w Niedzicy na początku lat 20. znajdował się w opłakanym stanie. Grofka – jak nazywali hrabinę Spiszacy – okazała się jednak znakomitą gospodynią. Mimo kłopotów finansowych udało jej się doprowadzić do porządku zarówno okazały budynek, jak i okalający go piękny park. Obok twierdzy urządziła nawet kort tenisowy.

Chociaż na świecie doszło do kolosalnych zmian, Salamonowie starali się żyć tak jak przed wielką wojną i rewolucją. Na zimę wyjeżdżali więc do Budapesztu, pozostawiając zamczysko pod opieką służby. Trudno im się zresztą dziwić – w zamku brakowało prądu i kanalizacji, a przede wszystkim centralnego ogrzewania. Gdy temperatura na zewnątrz spadała poniżej zera, w mrocznych kamiennych salach panował przejmujący chłód.

Dziedziniec zamku

Przejdźmy teraz do kwestii pańszczyzny, od której rozpoczęła się ta opowieść. Otóż na terenie Zamagurza Spiskiego panowały specyficzne, uświęcone wieloletnią tradycją stosunki między właścicielami ziemskimi a okoliczną ludnością nazywaną żelarzami.

Żelarze otrzymywali od pana budulec na postawienie domu, grunt pod uprawę, przydział drewna opałowego i płodów rolnych. A także prawo do wypasu zwierząt na łąkach należących do dworu. W zamian za te przywileje pracowali przez określoną liczbę dni na rzecz gospodarstwa opiekującego się nimi szlachcica. Żelarz był wolnym człowiekiem, ale nie mógł opuścić swoich okolic, zanim nie uregulował zobowiązań wobec dworu.

Ten korzystny dla obu stron układ był respektowany przez system prawny Królestwa Węgier. W demokratycznej II RP sprawa nie wyglądała już jednak tak prosto. Tak zwana żelarka stała się solą w oku polskich stronnictw lewicowych – przede wszystkim ludowców i socjalistów – które uznawały ją za „skandaliczny przejaw obszarniczego wyzysku”. Już w 1920 r. poseł chłopski Wojciech Roj domagał się natychmiastowego zniesienia pańszczyzny na Spiszu.

Ostatecznie władzom Polski proces ten zajął 11 lat. 20 marca 1931 r. Sejm w Warszawie przyjął specjalną Ustawę o likwidacji stosunków żelarskich na Spiszu. Państwo wykupiło domki zajmowane przez żelarzy, a ich zobowiązania wobec rodziny Salamonów uznano za nieważne. Trwające od setek lat więzy między dworem a wsią zostały rozerwane przez aparat państwowy.

Dla rodziny Salamonów był to niewątpliwy cios. Jej sytuacja materialna gwałtownie się pogorszyła. Hrabina była zmuszona do sprzedaży części swojej ziemi. Wkrótce jednak na zamek w Niedzicy i jego właścicieli miała spaść prawdziwa katastrofa…

Klęska Salamonów

Kolejne wielkie zmiany przyszły na początku II wojny światowej, gdy polski Spisz został najechany przez – sprzymierzone z III Rzeszą – wojska słowackie. Niemcy byli hojni wobec swojego sojusznika. Zamek w Niedzicy wraz z okolicznymi wioskami został wcielony do Państwa Słowackiego rządzonego przez ks. Jozefa Tisę.

Artykuł został opublikowany w 7/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.