Odpowiedź Pawła Zalewskiego na list ks. Isakowicza-Zaleskiego

Odpowiedź Pawła Zalewskiego na list ks. Isakowicza-Zaleskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Odpowiedź Pawła Zalewskiego na list ks. Isakowicza-Zaleskiego
Odpowiedź Pawła Zalewskiego na list ks. Isakowicza-Zaleskiego

Paweł Zalewski, europoseł, odpowiada na list ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego.

Wielebny Księże,

Z dużą przykrością przeczytałem otwarty list Księdza. Ze względu na szacunek jakim darzę publiczny dorobek Księdza, nie chcę wchodzić w osobistą polemikę dotyczącą krzywdzących mnie wątków. Pragnę jedynie skupić się na sprostowaniu faktów, które zawarł Ksiądz w swoim wystąpieniu.

Moje stanowisko nie zmieniło się od czasu, kiedy pierwszy raz publicznie wypowiedziałem się o ludobójstwie na kresach południowo – wschodnich II RP. Uznanie prawdy o nim jest warunkiem godnego uczczenia pomordowanych i jednocześnie powinno być postrzegane jako niezbędny punkt wyjścia ku pojednaniu. Prawda o ludobójstwie nie może iść w parze z antyukraińskimi fobiami, którym będę się przeciwstawiał z tą samą konsekwencją, z jaką podnosiłem publicznie temat ludobójstwa na Wołyniu oraz współczesnego nacjonalizmu ukraińskiego. Wielokrotnie wypowiadałem się na temat zagrożeń, które niesie ideologia nacjonalistyczna, stojąca w całkowitej sprzeczności z podstawowymi wartościami Unii Europejskiej. Wiem, że Ksiądz śledzi liczne materiały na ten temat. Osobiście rozmawialiśmy także o moich publikacjach. Jeżeli jednak moje wypowiedzi wymagają przypomnienia, będę wdzięczny za odwiedzenie strony internetowej pawelzalewski.eu, gdzie zostały umieszczone.

Mój sprzeciw wobec szerzenia tradycji banderowskiej na Ukrainie jest także Księdzu znany. Pamiętam przecież serdeczne podziękowania, które przekazał mi Ksiądz po potępieniu z mojej inicjatywy przez Parlament Europejski w 2010 roku gloryfikowania Stepana Bandery przez prezydenta Juszczenkę.

Funkcję Współprzewodniczącego Polsko - Ukraińskiego Forum Partnerstwa objąłem na zaproszenie ministra Radosława Sikorskiego, uzyskawszy uprzednio jego wsparcie dla podjęcia przez to gremium kwestii 70 rocznicy ludobójstwa na Wołyniu. Sam nie zabiegałem o to stanowisko, ani nie traktuję go jako “partyjnego fotela”. Nie jest też moją kompetencją decydowanie o składzie osobowym Forum. Dołączyłem do grupy osób pracujących ze sobą od kilku lat, mających bardzo różne poglądy na kwestie polsko – ukraińskie.

Mimo tych różnic, stanowisko, które zaprezentowaliśmy podczas spotkania z delegacją ukraińską 27 lutego br. było spójne: rozmawialiśmy o ludobójstwie i posługiwaliśmy się językiem faktów i pojednania. Nasze Forum oficjalnie potępiło zbrodnię wołyńską: nie “wydarzenia” i “tragedię” – ale zbrodnię. I nieraz dochodziło do wewnętrznych sporów, które są naturalnym elementem dyskusji. Ale proszę pamiętać, że naszym celem w Forum jest wypracowanie opartych na prawdzie historycznej, ale przyjaznych relacji między Polską i Ukrainą. Moje osobiste wypowiedzi w tej sprawie były jednoznaczne. O ludobójstwie rozmawiałem z Ukraińcami nie tylko w Warszawie, ale i we Lwowie i Kijowie. Nie byli to przedstawiciele postsowieckich i prorosyjskich sił jak skompromitowany na Ukrainie pan Kolesniczenko, który namawiał Sejm RP do ostrego stanowiska, tylko przedstawiciele ukraińskiej inteligencji. Byli wśród nich tacy, dla których tradycja walk UPA jest ważnym elementem tożsamości historycznej.

Zupełnie inaczej niż Ksiądz oceniam rezultaty spotkania, na które zaprosiłem przedstawicieli środowiska kresowego w czerwcu, na które z przyczyn losowych, nie mógł Ksiądz przybyć. Sprostuję tylko, że nie było to oficjalne posiedzenie Forum, tylko moje spotkanie jako przewodniczącego z zaproszonymi gośćmi. Moim celem było poznanie stanowiska i postulatów Kresowian. Jest to dla mnie oczywiste, gdy Forum w okresie rocznicy zajmuje się tą kwestią. Atmosfera i efekty tego spotkania były dla mnie więcej niż satysfakcjonujące.

Nie pretenduję też do roli kreatora relacji między “obozem władzy” a Rodzinami Kresowymi, choć uważam, że z pewnością mogłyby one być lepsze. Nie ukrywam, że wina leży po obu stronach.

Jeżeli nie zauważa Ksiądz przełomowego charakteru tegorocznych obchodów oraz zaangażowania Prezydenta, to zachęcam do lektury własnych tekstów z roku 2008 i oceny stopnia zaangażowania i języka jakim wówczas posługiwał się śp. Prezydent RP, suflerowany przez to samo otoczenie, które dzisiaj wiedzie prym w polityce zagranicznej chwalonego przez Księdza PiS-u. Prezydent Komorowski przeciwstawił się tolerowaniu integralnego nacjonalizmu na Ukrainie, jednoznacznie winiąc tę ideologię za ludobójstwo na Wschodzie, zerwał z fałszywą symetrią między masowymi, zorganizowanymi i brutalnymi mordami OUN - UPA a polskimi akcjami odwetowymi i nazwał rzecz po imieniu, tzn. zbrodnią o znamionach ludobójstwa. Zrobił to jednocześnie zabiegając, aby głos płynący z Polski zawierał równolegle przesłanie pojednania. Stąd należy docenić wsparcie Prezydenta dla dialogu Kościołów polskich i ukraińskich, przeprowadzenie razem modlitwy i ogłoszenie wspólnego stanowiska. Dodam, że na modlitwę żałobną u Bazylianów w Warszawie nie zapraszała Kancelaria Prezydenta, lecz Abp. Jan Martyniak.

W sposób jasny skomentowałem również zachowanie ambasadora Ukrainy w RP, którego nie widziałem podczas obchodów rocznicy zbrodni, ani na Skwerze Wołyńskim, ani podczas mszy świętej w kościele św. Aleksandra, w której sam brałem udział.

Znam zastrzeżenia Księdza do określenia, jakiego użył Prezydent i Sejm RP opisując zbrodnię wołyńską. Nie zgadzam się z nimi. Stwierdzenie, że dokonano zbrodni o znamionach ludobójstwa oznacza w języku prawniczym wprost, że dokonano ludobójstwa. Niczego innego. Sejm dodał jeszcze, że jego celem była czystka etniczna. Prezydent i Sejm RP mają prawo dobierania słów, które oddając prawdę, służą w ich rozumieniu także ważnemu celowi, tzn. pojednaniu. Niestety Prawo i Sprawiedliwość postanowiło wydać wojnę o sformułowania, budując mylne przekonanie, że oznaczają one coś innego. Do motywów takiego postępowania nie będę się odnosił. Ważne, abyśmy nie dali się temu zwieść. To pierwsza rocznica, gdy tak jednoznacznie, oficjalnie i w mediach mówimy o zbrodni na Kresach.

Nie jest prawdą, że będąc w PiS jak to Ksiądz ujmuje: nie miałem „odwagi krytykować publicznie ewidentnych absurdów czynionych przez obóz śp. Prezydenta”. Otóż właśnie za publiczne krytykowanie polityki zagranicznej pani Anny Fotygi i śp. Lecha Kaczyńskiego, zerwał on ze mną znajomość, a jego brat zawiesił mnie w członkostwie w PiS i doprowadził do mojego usunięcia z partii.

Na koniec. Jest zasługą Rodzin Kresowych i Księdza osobiście, że w tym roku prawda o ludobójstwie na Wschodzie jest obecna tak szeroko. Mam nadzieję, że zakorzeni się w naszej świadomości historycznej. Teraz powstaje nowe pytanie, co z tą prawdą zrobimy. Czy będzie ona dla nas punktem wyjścia do pojednania, czy posłuży za budulec muru, którym rozdzielimy Polaków i Ukraińców. Moja odpowiedź jest jasna. Walczyłem o prawdę, aby ta straszliwa zbrodnia nigdy się nie powtórzyła, ale też, aby przyjaźń polsko – ukraińska nie była zakłamana. Rozumiem jednak tych, którzy sami lub ich rodziny przeszli przez ten koszmar i których ból jest silniejszy niż wola wczucia się w emocje współczesnych Ukraińców. Mają do tego pełne prawo. Sam pochodzę z rodziny naznaczonej przez ofiary ze strony Niemców i Sowietów i mam świadomość drogi, którą musieliśmy przejść, aby dojrzeć do pojednania. Mimo upływu 70 lat, w relacjach z Ukrainą jesteśmy na początku tej drogi, gdyż dopiero przy okazji tej rocznicy zerwaliśmy z poświęcaniem prawdy o Wołyniu na ołtarzu polityki. Może nie tak radykalnie jak tego chciałby Ksiądz, ale jednak. Powinniśmy być wyraźni w swoich intencjach. I nie odsądzać się nawzajem od czci i wiary, jeśli myślimy inaczej.

Moje stanowisko o rekonstrukcji w Radymnie nie było „atakiem na polskich patriotów” a jedynie stwierdzeniem, że stworzy ona negatywne emocje wśród Polaków, co utrudni pozytywną odpowiedź na ukraińskie gesty pojednania. Choćby na napisaną przez Antina Borkowśkiego modlitwę odmawianą nad polskimi grobami w Porycku 6 lipca br. Dziś na Ukrainie pojawiają się przecież oddolne inicjatywy potępienia zbrodni i wyciągnięcia z niej konsekwencji na przyszłość. Powstają nie dla osiągnięcia politycznych celów, lecz z wewnętrznej potrzeby serca. Jeżeli chcemy porozumienia, nie możemy używać środków prowadzących do skutku przeciwnego.

Prawda o ludobójstwie została wywalczona. Ksiądz chce organizować dalsze rekonstrukcje. Ma Ksiądz do nich prawo, tylko czemu będą one służyć? Ja zachęcam, aby pójść krok dalej - mam świadomość, że dla wielu dotkniętych potworną traumą to krok heroiczny, ale wykonajmy go - ku pojednaniu.

Z poważaniem

Paweł Zalewski

Autor: Ewa Łosiewicz