Bitwa o Huế. To tam Amerykanie przegrali wojnę w Wietnamie
  • Grzegorz JaniszewskiAutor:Grzegorz Janiszewski

Bitwa o Huế. To tam Amerykanie przegrali wojnę w Wietnamie

Dodano: 
Amerykańscy Marines podczas walk o Huế, luty 1968 r.
Amerykańscy Marines podczas walk o Huế, luty 1968 r. Źródło: Wikimedia Commons / USMC Archives
Wojna w Wietnamie została przegrana podczas ofensywy Tet na początku 1968 roku. Walki trwały jeszcze kilka lat, ale po tym punkcie zwrotnym Amerykanie zmniejszali swoje zaangażowanie, pod presją opinii publicznej szukając „honorowego wyjścia” z wojny, której nie byli już w stanie wygrać.

Podczas ofensywy Armia Wietnamu Północnego i Wietkongu przeprowadziła ataki na wszystkie większe miasta Wietnamu Południowego. Większość z nich została szybko odparta. Najkrwawsze i najdłuższe, bo trwające od końca stycznia do początku marca walki toczyły się o strategicznie ważne miasto Huế. Bitwie tej poświęcił swoją ostatnią książkę Mark Bowden - autor bestselerowych „Helikoptera w ogniu” i „Polowania na Escobara”.

Okładka książki

140-tysięczne miasto zostało zajęte w 2 godziny przez pięć północnowietnamskich batalionów. Uderzono podczas rozejmu zawartego na czas święta Tet. Nieliczne siły południowowietnamskie i amerykańskie zostały zaskoczone, ale utrzymały kluczowe pozycje. W pozostałych częściach miasta partyzanci zaczęli przygotowywać się do długotrwałych walk.

Na maszcie przed dawnym pałacem cesarskim wywieszona została ogromna, niebiesko - czerwona flaga z żółtą gwiazdą, obwieszczając zdobycie miasta. W zajętych kwartałach komuniści od razu przystąpili do czystek. Mordowano funkcjonariuszy południowowietnamskich władz i „wrogów ludu” na podstawie wcześniej przygotowanych list proskrypcyjnych. Przez 3 tygodnie północnowietnamskiej okupacji Huế zabito ich od 3 do 5 tys.

Odbijanie miasta szło ciężko i powoli. Żołnierze południowowietnamscy nie palili się do walki. Wietkong ufortyfikował wiele budynków publicznych i domów prywatnych, które trzeba było po kolei zdobywać. Amerykańscy marines, na których spoczywał główny ciężar działań, byli przygotowani do walk w mieście jedynie teoretycznie. Monsunowa pogoda ograniczała użycie lotnictwa, a miasto było pełne cywilów.

Zażarty opór odciętych w Huế Wietnamczyków z północy sprawił, że w końcu trzeba było zdobywać miasto ulica po ulicy i dom po domu, używając czołgów, artylerii i miotaczy ognia. Po wyparciu przeciwnika z Nowego Miasta, działania przeniosły się do Cytadeli. Tam było jeszcze trudniej, bo prowadzenie walk komplikowała ciasna, zabytkowa zabudowa, ograniczona potężnymi, obronnymi murami. To właśnie tam powstało wiele zdjęć publikowanych później w kolorowych amerykańskich magazynach, które pokazały Amerykanom jak wygląda proza wojny z komunizmem i walnie przyczyniły się do masowego spadku poparcia dla jej prowadzenia.

Partyzanci Wietkongu podczas przeprawy przez rzekę, 1968 r.

W końcu żółto - czerwona południowowietnamska flaga zawisła znowu przed cesarskim pałacem. Jednak po 7 latach, pod koniec wojny Huế z powrotem, tym razem już na trwałe wpadło w ręce komunistów. I nie mogło być inaczej, skoro wielu południowych Wietnamczyków zachowywało się tak, jakby było im co najmniej obojętne, w jakim kraju i ustroju przyjdzie im żyć. W czym zresztą bardzo pomagały im kolejne skorumpowane i nepotyczne rządy w Sajgonie tudzież płynąca z północy propaganda, przekonująca do „narodowego zjednoczenia” przeciw „kolonialistom”.

Co innego Amerykanie. Mimo że Lyndon Johnson nazwał Wietnam „brudnym zadupiem, małym czwartorzędnym krajem”, a żołnierze często nie bardzo orientowali się gdzie dokładnie leży kraj, w którym się znaleźli, dobrze wiedzieli, że są tam po to, żeby walczyć z komunizmem. I zwykle robili to z przekonaniem i ofiarnie.

Bowden na prawie 650 stronach książki niemal fotograficznie odtworzył przebieg walk. Dzień po dniu, a czasem godzina po godzinie. Taki opis prosiłby się o więcej mapek, pokazujących równie szczegółowo przebieg bitwy. Niestety jest ich niewiele, i pokazują jedynie główne fazy bitwy. Podobnie jest ze zdjęciami.

Autor starał się opisać wydarzenia, przyglądając się im z dwóch stron. Nie do końca mu się to udało. Książka prawie w całości oparta jest na relacjach amerykańskich. Zarówno wyższych oficerów, jak szeregowych żołnierzy, korespondentów wojennych czy pracujących w mieście cywili. Północnych Wietnamczyków występuje w książce niewielu - tych, którym wietnamskie władze pozwoliły się wypowiedzieć. I zwykle są to funkcjonariusze wietnamskiego reżimu.