Operacja „Wiosenne Słońce”. Tak miała upaść Polska
  • Marcin BartnickiAutor:Marcin Bartnicki

Operacja „Wiosenne Słońce”. Tak miała upaść Polska

Dodano: 
Członkowie Freikorpsu.
Członkowie Freikorpsu. Źródło: Wikimedia Commons
Niemcy zgromadzili przy granicy z Polską armię, która miała zająć Wielkopolskę i wykonać atak w kierunku Warszawy. Powstrzymał ich marszałek Ferdinand Foch.

„Położenie zaboru pruskiego jest krytyczne” – pisał w połowie stycznia 1918 r. Władysław Grabski do Komitetu Narodowego Polskiego, który reprezentował Polskę w negocjacjach z państwami ententy w Paryżu. Podczas gdy w stolicy Francji rozpoczynała się konferencja pokojowa, w Wielkopolsce powstańcy toczyli zacięte walki z Niemcami próbującymi odbić utracone wcześniej miasta. W pierwszej fazie powstania Wielkopolanie szybko opanowali większość regionu, ale z czasem utrzymanie go stało się coraz trudniejsze. Tworzenie regularnej Armii Wielkopolskiej dopiero się zaczynało. Do końca miesiąca dowodzący powstańcami gen. Józef Dowbor-Muśnicki sformował wojsko liczące 27,6 tys. ludzi. Tempo mobilizacji było imponujące, ale same siły powstańców nie miałyby szans w konfrontacji z całą niemiecką armią.

W tej sytuacji Wielkopolanie byli zmuszeni do podjęcia próby negocjacji z Niemcami. Do Berlina udała się delegacja z Wojciechem Korfantym i ks. Stanisławem Adamskim. Rozmowy trwające do 3 do 5 lutego nie przyniosły jednak rezultatu.

Warunki zaproponowane przez Niemców były nie do zaakceptowania. Od strony polskiej domagano się, aby powstańcy rozwiązali Armię Wielkopolską, uznali prawa Niemiec do Wielkopolski i wypłacili odszkodowanie za spowodowane straty. Sytuacja powstańców stawała się coraz gorsza, Berlin nie miał więc powodów, aby dążyć do porozumienia.

Powstanie Wielkopolskie

Sukces powstania w pierwszej fazie walk udało się osiągnąć dzięki wybraniu odpowiedniego momentu i serii dobrze zorganizowanych ataków. Na przełomie grudnia i stycznia, gdy wybuchło powstanie, państwo niemieckie było sparaliżowane. Próba ustabilizowania sytuacji po rewolucji listopadowej zakończyła się niepowodzeniem. Komuniści ze Związku Spartakusa, na czele m.in. z Różą Luksemburg, odcięli się od socjalistów z SPD i 5 stycznia rozpoczęli w Berlinie powstanie. Próbę komunistycznego przewrotu udało się stłumić w 10 dni m.in. dzięki zalegalizowaniu Freikorpsów – nacjonalistycznych organizacji paramilitarnych tworzonych głównie przez zdemobilizowanych żołnierzy. W lutym sytuacja zaczęła się już stabilizować.

Niemieckie przygotowania

Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych przeniosło się do Kołobrzegu, podporządkowano mu dwa regionalne dowództwa we Wrocławiu i w Królewcu. Kierowały one zgrupowaniami wojsk, które miały zrealizować plan operacji „Wojna Pozycyjna”. Jego celem było okrążenie i zajęcie Wielkopolski.

Sytuację Polski pogarszało to, że po zakończeniu wojny liczne niemieckie jednostki wracały dopiero ze wschodu. Przed przerzuceniem na zachód gromadziły się w Prusach Wschodnich. „Na wschodzie, o niecałe 200 kilometrów od Warszawy, przelewało się mrowie, najeżone bagnetami, uzbrojone od stop do głów, tysiąckroć silniejsze od nas technicznie – wspominał Józef Piłsudski. – Przelewało się, omijając na razie wolne części Polski i dążąc z powrotem do Niemiec. Jaka jest siła wewnętrzna tych setek i setek tysięcy ludzi, pozostawało zagadką, którą rozstrzygnąć w owe czasy nie byłem zdolny”.

W granicach Polski znajdowały się wówczas tylko Królestwo Polskie i zachodnia część Galicji. W czasie, gdy powstańcy bronili swoich zdobyczy w Wielkopolsce, na wschodzie trwały zacięte walki o Lwów. 3 stycznia powstała Rewolucyjna Rada Polski. Miała objąć władzę w Warszawie po zdobyciu kraju przez bolszewików, którzy już w styczniu 1919 r. zajęli Wilno. Regularne walki z bolszewikami zaczęły się zaledwie miesiąc później. Na siłowe rozwiązania wobec Polski zdecydowali się nawet Czesi. 23 stycznia wystarczyło im zaledwie 16 tys. żołnierzy, aby zająć Śląsk Cieszyński. W tym czasie, po pierwszym poborze ochotników, Wojsko Polskie liczyło ponad 100 tys. żołnierzy. Było jednak jeszcze w trakcie organizacji.

Czytaj też:
Józef Piłsudski napada na pociąg. Akcja pod Bezdanami

W tak trudnym położeniu podjęcie walki z całą niemiecką armią było szalenie ryzykowne. Najlepszą strategią było zachowanie lokalnego charakteru konfliktu w Wielkopolsce i czekanie na rozstrzygnięcia konferencji pokojowej w Paryżu. Układ geopolityczny i stosunki dyplomatyczne działały na korzyść Polski, co w ostatnich stuleciach było raczej ewenementem, a nie zasadą.

Przyjaciel Foch

W tej sytuacji powstańcy musieli liczyć tylko na siebie i na polską delegację w Paryżu – Komitet Narodowy Polski z Romanem Dmowskim na czele. Problem w tym, że reprezentujący Polskę politycy nie tylko nie mieli głosu przy podejmowaniu decyzji, lecz także często nie byli nawet o nich informowani. O kształcie przyszłego traktatu decydowała rada dziesięciu składająca się z szefów rządów i ministrów spraw zagranicznych Francji, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Włoch i Japonii.

Dmowski, a także znany na całym świecie Ignacy Jan Paderewski, użyli jednak wszelkich sposobów, aby przekonać rządy państw ententy do swoich racji. Dmowski przygotował odpowiedni grunt już pod koniec wojny, starając się zapewnić zrozumienie dla polskich postulatów w Paryżu i Londynie. W sierpniu 1918 r. spotkał się również dwukrotnie z prezydentem USA Thomasem W. Wilsonem.

Swoją wielką szansę otrzymał 29 stycznia 1919 r., gdy premier Francji Georges Clemenceau zaprosił go do zabrania głosu przed radą dziesięciu. Dmowski był zaskoczony i nie miał przygotowanego przemówienia. Mimo to przez kilka godzin przedstawiał w języku francuskim argumenty za włączeniem w granice Polski Wielkopolski, Śląska i Pomorza Gdańskiego. Na wschodzie „linia Dmowskiego” sięgała dalej niż ostateczne granice II RP. Gdy zorientował się, że tłumacz nieprecyzyjnie przekłada jego słowa na angielski, zaczął tłumaczyć samodzielnie. W obu językach mówił doskonale, umiejętnie grając przy tym na antyniemieckich uprzedzeniach. Zrobił znakomite wrażenie.

Artykuł został opublikowany w 2/2019 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.