Wojna cywilizacji
  • Tomasz StańczykAutor:Tomasz Stańczyk

Wojna cywilizacji

Dodano: 
Jerzy Kossak „Cud nad Wisłą”.
Jerzy Kossak „Cud nad Wisłą”. Źródło: Wikimedia Commons
Zwycięstwo Polski ocaliło Europę przed bolszewickim najazdem. To była jedna z kluczowych bitew w dziejach.

To nie my doszliśmy do wniosku, że najprawdopodobniej uratowaliśmy w 1920 r. Europę, a w każdym razie jej część, przed komunizmem. Zrobił to niemal na gorąco lord Edgar Vincent d’Abernon, członek alianckiej misji sojuszniczej w Polsce, świadek wydarzeń, nazywając nasze zwycięstwo 18. decydującą bitwą w dziejach świata.

Gdyby w sierpniu 1920 r. Armia Czerwona weszła do Warszawy po trupach polskich żołnierzy spod Radzymina, Ossowa, Leśniakowizny, to kto wie, gdzie by się ostatecznie zatrzymała. D’Abernon uważał, że „bolszewizm ogarnąłby Europę Środkową, a być może przeniknąłby i cały kontynent”. Anglik przypuszczał, że zwycięstwo Józefa Piłsudskiego w Bitwie Warszawskiej było nawet ważniejsze niż zwycięstwo Karola Młota pod Poitiers (Tours) nad Arabami w 732 r. Gdyby bowiem

„Karol Młot nie zahamował podbojów saraceńskich w bitwie pod Tours, to niewątpliwie wykładano by dziś Koran w uczelniach Oxfordu […]. Bitwa natomiast pod Warszawą, rzec można śmiało, wybawiła […] Europę od jeszcze bardziej wywrotowego niebezpieczeństwa, to jest od fanatycznej tyranji Sowietów”.

Innymi słowy, gdyby przegrał Piłsudski, zapewne wykładałoby się dziś wyłącznie marksizm na Sorbonie. Oczywiście, jako jedyny obowiązujący światopogląd. W 1920 r. nad Dnieprem, Wisłą i Niemnem toczyły się znacznie ważniejsze niż pierwsza wojna światowa zmagania. Była to „wojna światów”, czyli – jak stwierdzał d’Abernon – dwóch cywilizacji. O ile można nazwać komunizm cywilizacją. Polska reprezentowała w tej wojnie cywilizację europejską i wówczas jeszcze chrześcijańską. Bolszewicka Rosja chciała tę cywilizację zniszczyć. Nie możemy wiedzieć, jak potoczyłaby się historia Europy, gdyby nad Wisłą zatriumfowali żołnierze z czerwonymi gwiazdami na czapkach. Wiemy natomiast, że uratowaliśmy siebie, a także istnienie niepodległej Litwy, choć wbiła nam wówczas bagnet, a raczej niewielki scyzoryk w plecy. Gdyby bowiem czerwony sztandar załopotał nad Warszawą, pojawiłby się i na Górze Zamkowej w Wilnie.

(...)

Cały tekst dostępny w najnowszym numerze miesięcznika Historia Do Rzeczy!