Nekropolia inna niż wszystkie. Polski skarb poza granicami kraju

Nekropolia inna niż wszystkie. Polski skarb poza granicami kraju

Dodano: 
Cmentarz na Rossie, Wilno
Cmentarz na Rossie, Wilno Źródło:Wikimedia Commons / Sebk
Skomplikowane dzieje naszego kraju sprawiły, że dwie z czterech najważniejszych nekropolii narodowych pozostają poza granicami Polski. Cmentarz Łyczakowski znajduje się w granicach ukraińskiego Lwowa, natomiast wileńska Rossa przeszła pod administrację litewską. Obie nekropolie są miejscem ostatniego spoczynku setek zasłużonych Polaków, bez których właściwie nie można sobie wyobrazić naszej kultury czy historii.

Poniższy tekst jest fragmentem książki Sławomira Kopra i Tomasza Stańczyka pt. „Ostatnie lata polskiego Wilna” (Wyd. Fronda)

Odwiedzenie cmentarza na Rossie jest obowiązkiem każdego przybywającego do Wilna Polaka. Nekropolia ta zdecydowanie odróżnia się od stołecznych Starych Powązek, cmentarza Rakowickiego czy Łyczakowskiego, które w porównaniu z Rossą wydają się wzorem ładu i porządku. Natomiast znaczna część Rossy to pola grobowe wyznaczone przed laty wśród wysokich pagórków według niezrozumiałej metody. Duża różnica wysokości (około 30 metrów) i brak zwyczajowych cmentarnych alejek powoduje, że czasami trudno podejść bezpośrednio do poszczególnych grobów, tym bardziej że nieliczne ścieżki z reguły nie są utwardzone.

„Położony wśród uroczej miejscowości – opisywał najsłynniejszy cmentarz Wilna malarz Edward Pawłowicz – ocieniony wiekowymi sosny i zieloną dąbrową brzóz i dębów, urozmaicony falistością wzgórz i dolin o tajemniczej głębi cieniów, o ginących w sinej dali widokach, jakby pozujących dla malarza, zdawałby się być raczej parkiem jakiejś królewskiej rezydencji, niż miejscem smutku, niż rezydencją śmierci, gdyby nie cisza uroczysta i rzewna, co tam wśród mogił ocienionych krzyżem zaległa”.

Okładka książki

Chociaż nekropolia znajduje się w odległości kilometra od Ostrej Bramy, okolica sprawia wrażenie dalekiego przedmieścia. Piesza wędrówka na cmentarz zajmuje kilkanaście minut, a po przekroczeniu torów kolejowych Wilno dużo traci na uroku. Miasto sprawia wrażenie mocno zaniedbanego: brudnawe elewacje, zapomniane skwery, dużo piasku przy krawężnikach dróg. Ale już w pobliżu cmentarza wszystko to przestaje mieć znaczenie.

Do dzisiaj nieznane jest pochodzenie nazwy nekropolii. Część badaczy uważa, że wzięła się ona od nazwiska dawnego właściciela terenu, inni zaś twierdzą, jakoby jej początek dało pogańskie święto Rossy.

„Rossa, miejsce w górzystych okolicach Wilna położone – informowała dziewiętnastowieczna Encyklopedia Powszechna Samuela Orgelbranda – gdzie lud tamtejszy od czasów pogańskich zbiera się w wigilię św. Jana lub w dzień, albo kilka dni później […] kwiat paproci szczęście dający otrzymać”.

Przez długie lata na terenie dzisiejszego cmentarza grzebano samobójców, przestępców i ofiary zarazy, a dopiero w ostatnich latach XVIII stulecia zdecydowano się przeznaczyć ten obszar pod miejską nekropolię. Władze Wilna wyznaczyły niewielki obszar grzebalny, który przekazano parafii księży misjonarzy, a uroczystego poświęcenia dokonano 6 maja 1801 roku. Pierwszy pogrzeb odbył się już dwa dni później – pochowano wtedy byłego burmistrza Wilna, Jana Müllera. Rok później wzniesiono drewnianą kaplicę i rozpoczęto budowę dwóch murowanych kolumbariów (katakumb). W połowie XIX stulecia na cmentarzu zaczęły pojawiać się murowane kaplice, sukcesywnie też powiększano jego obszar. Specyficzne ukształtowanie terenu sprawiło, że Rossa nie przypomina żadnego innego polskiego cmentarza.

„Górzyste położenie otwiera tu oku zwiedzającego nieraz widoki zachwycające i wprawiające go w rzewną zadumę – podsumowywał Juliusz Kłos – a znaczna liczba grobów ludzi zasłużonych daje świadectwo wielkiej kulturalnej przeszłości Wilna, budzi wspomnienia i czyni z Rossy miejsce, które każdy kulturalny turysta zwiedzić powinien koniecznie”4.

Najważniejszy cmentarz Wileńszczyzny

Z upływem lat wzrastała też ranga cmentarza, ponieważ grzebano na nim ludzi wyjątkowo zasłużonych. Na Rossie spoczęli bowiem: Joachim Lelewel, Władysław Syrokomla, Eustachy Tyszkiewicz, August Bécu, Euzebiusz Słowacki, Onufry Pietraszkiewicz. Nie zabrakło powstańców styczniowych i listopadowych, a już w XX stuleciu pochowano tam Marię Piłsudską (pierwszą żonę marszałka), Juliusza Kłosa, Mikołaja Čiurlionisa, a także Antoniego Wiwulskiego, twórcę Pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie. Na miejsce wiecznego spoczynku wybierali Rossę również artyści, którzy wykonywali na tym cmentarzu rzeźby nagrobne. Jednym z nich był Józef Kozłowski, choć akurat jego własny nagrobek raczej nie należy do specjalnie udanych dzieł sztuki.

Mauzoleum Matka i Serce Syna (1936)

Przy cmentarnej kaplicy znajduje się grób Joachima Lelewela – historyka, profesora Uniwersytetu Wileńskiego, działacza politycznego z czasów Powstania Listopadowego i Wielkiej Emigracji. Lelewel prawdopodobnie był autorem hasła „Za wolność waszą i naszą”, które na zawsze weszło do polskiej tradycji. Zaocznie skazany na śmierć przez władze carskie, na uchodźstwie przewodził Młodej Polsce, propagującej ideę odbudowy Rzeczypospolitej jako republiki w granicach przedrozbiorowych. Następnie założył Zjednoczenie Emigracji Polskiej, do którego weszła znaczna część członków Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Po wydaleniu z Francji za głoszenie zbyt radykalnych poglądów osiadł w Brukseli, gdzie z czasem odsunął się od polityki i poświęcił się pracy naukowej. Zmarł w maju 1861 roku i został pochowany na paryskim cmentarzu Montmartre, a jego szczątki sprowadzono na Rossę w roku 1929.

„Na każdym domu w całym mieście łopoczą chorągwie o barwach państwowych – relacjonowano na łamach »Słowa«. – Mimo że dzień słoneczny, Babiego lata dzień – jarzące się ledwo dostrzegalnym odblaskiem latarnie pokrywa kir. Wilno godnie przygotowało się na odprowadzenie na Rossę przybyłych z obczyzny prochów Joachima Lelewela, wielkiego patrioty i nauczyciela narodu. Na godzinę już przed nabożeństwem żałobnym – przed kościołem św. Jana i dziedzińcu Skargi gromadzą się delegacje niosące chorągwie i wieńce. Jednych i drugich ilość nie widziana dotąd w Wilnie”5.

Specyficzna rzeźba terenu cmentarza spowodowała, że czasami potrzeba dużo wysiłku, by odnaleźć właściwą mogiłę. Jeden z autorów tego rozdziału doskonale pamięta, jak krążył po cmentarzu w poszukiwaniu grobu Onufrego Pietraszkiewicza, jedynego filomaty pochowanego na Rossie. Zajęło mu to sporo czasu, ale tym większe było jego zadowolenie, gdy mógł stanąć przy mogile człowieka, któremu zawdzięczamy przetrwanie archiwum Towarzystwa Filomatów.