Najmłodsza ofiara stanu wojennego. To była zemsta SB za płonącego Dzierżyńskiego?

Najmłodsza ofiara stanu wojennego. To była zemsta SB za płonącego Dzierżyńskiego?

Dodano: 
Emil Barchański
Emil BarchańskiŹródło:Instytut Pamięci Narodowej
Bezpieka torturowała 16-letniego Emila Barchańskiego, który zaangażował się w działalność podziemną. Chłopak zginął w do dziś niewyjaśnionych okolicznościach, ale wiele wskazuje na to, że był to mord dokonany przez funkcjonariuszy SB.

10 lutego 1982 roku grupa uczniów z warszawskiego XI Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Reja postanowiła wziąć na celownik pomnik, który od wielu lat psuł warszawiakom krew. Siedmiu młodych chłopaków najpierw oblało Feliksa Dzierżyńskiego czerwoną farbą. Następnie w ruch poszły koktajle Mołotowa. Płonący Dzierżyński stał się sensacją, na miejsce momentalnie zbiegło się mnóstwo przechodniów i okolicznych mieszkańców. Sześciu uczestników akcji bezpiecznie wróciło do domu, ale jeden został schwytany przez milicję.

Za atakiem na pomnik stała Konfederacja Młodzieży Polskiej „Piłsudczycy”, którą wspózałożył 16-letni Emil Barchański. Członkowie organizacji wymyślili sobie pseudonimy i obiecali robić wszystko, by uprzykrzać życie władzom komunistycznym, które właśnie wprowadziły stan wojenny. Emil Barchański przyjął pseudonim „Janek”.

Pomnik Feliksa Dzierżyńskiego na placu Feliksa Dzierżyńskiego w Warszawie (obecnie plac Bankowy) .

Trzy tygodnie później Służba Bezpieczeństwa zatrzymała Barchańskiego w podziemnej drukarni. Esbecy wiedzieli już, że chłopak był zaangażowany w akcję przeciw pomnikowi Dzierżyńskiego.

„Wnoszę o przesłuchanie i zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego zatrzymania wobec nieletniego Emila Barchańskiego, podejrzanego o to, że w miesiącu lutym i marcu 1982 roku w Warszawie, w czasie obowiązującego stanu wojennego, sporządzał w celu rozpowszechniania nielegalne wydawnictwa. W dniu 10 lutego 1982 roku w Warszawie, wspólnie i w porozumieniu z innymi dokonał znieważenia pomnika Feliksa Dzierżyńskiego” - napisał major Witosławski z warszawskiej MO.

Licealista trafił w ręce SB. To, jak funkcjonariusze bezpieki prowadzili śledztwo w jego sprawie, trudno nazwać inaczej jak tylko torturami.

„Przede mną stoi sześciu drabów – każdy pod krawatem. Łapy jak moja twarz, metr osiemdziesiąt wzrostu, bili jak popadło. Każdy z nich chciał uderzyć. Kopali w żołądek. Ciągłe obelgi – obrażali wszystko, co mogło być dla mnie ważne – tak opisywał Barchański to „śledztwo” w swoim pamiętniku. – W śmiechu któryś wpadał w szał i bił aż upadnę. W twarz nie kopali, bo to zostawia ślady. Potem do następnego pokoju. Tu miało się rozpocząć właściwie przesłuchanie. Upadałem często, bili inni, ale za to samo. Za to, że mam szesnaście lat, za to że jestem chudy jak szkapa oświęcimska, że uciekałem i wreszcie za to, że jestem za grzeczny. Bili też za to, że robię bałagan w pokoju, w którym oni pracują, że ściągam dywan – bili bo chcieli”.

Czytaj też:
Stanął w obronie wiary. Komuniści nie mogli mu tego darować

W czasie rozprawy sądowej, do której doszło 17 maja 1982 roku, Barchański miał przedstawić wersję, którą napisała dla niego bezpieka. Miał też obciążyć swojego kolegę i wskazać go jako głównego organizatora akcji przeciw Dzierżyńskiemu. Zamiast tego, chłopak zdecydował się powiedzieć prawdę na temat tortur. „Będziesz siedział pięć lat za fałszywe zeznania!” - krzyknęła prokurator, słysząc słowa Barchańskiego.

Po wstrząsającym wyznaniu na sali sądowej, chłopak wciąż wzywany był na komendę, ale nie był już bity.

W jego pamiętniku znalazł się wpis: „Nazywam się Emil Barchański. 6 czerwca 1982 skończę siedemnaście lat”. Nie skończył. 5 czerwca 1982 roku znaleziono go nad brzegiem Wisły. Nastolatek, który dwa dni wcześniej wyszedł tylko na chwilę na spacer, miał rozciętą szyję, język wystawał mu z ust, a całe ciało pokryte było siniakami. Prokuratura stwierdziła, że było to utonięcie, ale mało kto wierzył w taką wersję wydarzeń.

Przed wyjściem Emil Barchański napisał kartkę dla mamy: „Poszedłem po słońce. Wrócę, kiedy słońce nie będzie mi już potrzebne i zjemy razem obiad”.

(pw)

Źródło: PATRYK PLESKOT "EMIL BARCHAŃSKI: OSTATNIA OFIARA DZIERŻYŃSKIEGO?", IPN