Z Waffen-SS do Teksasu. Naziści w Ameryce
  • Piotr ZychowiczAutor:Piotr Zychowicz

Z Waffen-SS do Teksasu. Naziści w Ameryce

Dodano: 
Wehrmacht w Warszawie
Wehrmacht w Warszawie Źródło:Wikimedia Commons
W trakcie drugiej wojny światowej do obozów jenieckich w Ameryce trafiło 380 tys. niemieckich żołnierzy. Jakie wrażenie zrobiły na nich USA?

Masy samochodów: cadillaców, dodge’ów i chevroletów. Krzykliwe kolorowe reklamy, budki z hamburgerami i hot dogami. Dobiegająca z otwartych okien muzyka jazzowa. Wielokulturowe i wielorasowe tłumy przeciągające szerokimi alejami. Wieżowce, których iglice ginęły w chmurach.

„Moje pierwsze wrażenie w Ameryce to mydło – wspominał Werner Wapler. – Na statku dali nam wspaniałe, pieniące się mydło Palmolive. Dotychczas używaliśmy naszego wojennego, szarego, w połowie złożonego z mydła, w połowie z piasku, które nigdy się nie pieniło. W czasie podróży przez Amerykę – te ich parkingi z samochodami! Patrzyliśmy na to tak, jak w dzieciństwie patrzyliśmy na Świętego Mikołaja. I mówiliśmy do siebie: »I przeciwko temu wszystkiemu tamten dureń postanowił wojować?!«”.

Tym durniem był oczywiście Führer Tysiącletniej Rzeszy Adolf Hitler.

„Krwiożerczy naziści” – jak określała niemieckich żołnierzy amerykańska prasa – oczywiście wzbudzali olbrzymią sensację. Otaczały ich tłumy gapiów oddzielone kordonami obojętnych, żujących gumę policjantów w okularach przeciwsłonecznych. Niektórzy przechodnie rzucali jeńcom cukierki i papierosy. Inni przeciągali palcem po gardle. Kolejne wrażenie – obozy jenieckie. Były przygotowane w typowym amerykańskim stylu. Czyste, białe baraki z ciepłą wodą i centralnym ogrzewaniem. Alejki wysypane żwirkiem i przystrzyżone trawniki. Stołówki, na których uśmiechnięci murzyńscy kucharze nakładali jeńcom na blaszane tace kukurydzę, smażone kartofle i pieczone kurczaki. Coca-cola i ice cream z automatu.

Artykuł został opublikowany w 12/2021 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.