Nieobyczajni

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nieobyczajni
Nieobyczajni
Lubieżności z fornalami, ekscesy w publicznej łaźni i  „wyzyskiwanie młodzików”. Tak wyglądały homoseksualne wybryki galicyjskich arystokratów. Zwykle spuszczano na nie zasłonę milczenia. Do prasy przebiła się jednak sprawa barona Józefa Brunickiego, który stanął przed sądem.

Tomasz Lenczewski

W Austro-Węgrzech, tak jak w większości państw europejskich przed I wojną światową, za "homoseksualizm jako przeciwne naturze ze zwierzętami bądź osobami tej samej płci” groziła kara od jednego do pięciu lat więzienia na podstawie artykułu 129 austriackiego kodeksu karnego. Sprawozdania z procesów o tę zbrodnię w samej tylko Galicji stanowią do dziś temat nieodkryty. Tym bardziej że ówczesna prasa, ze względu na dobro publiczne, zwykle milczała. Jeśli sprawa dotyczyła wyższych sfer czy wzajemnych relacji osób z tych samych warstw społecznych, to szanse na proces proces i tak były niewielkie bez prywatnego oskarżenia.

Jesienią 1894 r. lokalna policja otrzymała skargę od kilku pracujących dla dworu Hryniowce w powiecie stanisławowskim, że młody właściciel dóbr zmusza ich do stosunków seksualnych. (...)

Oskarżony baron Brunicki, przez rodzinę zwany zdrobniale „Żużu”, początkowo się tłumaczył, że jest to zemsta sług, szczególnie rachmistrza, oraz podkreślał swój fatalny stan zdrowia fizycznego i psychicznego, w tym częstą utratę świadomości. (...) Zanim jednak doszło w ogóle do procesu, baron został w Krakowie poddany wnikliwemu komisyjnemu badaniu lekarskiemu, trwającemu wiele tygodni. Odsłoniło ono wiele ciemnych stron życia barona, który szczerze opowiadał o wczesnej młodości, opisując zarówno swoje hulanki alkoholowe, jak i pedofilię. Nie odczuwał żadnego wstydu z powodu swoich kontaktów homoseksualnych, wręcz przeciwnie – traktował je jako naturalną skłonność istniejącą wśród ludzi od początku świata. W rezultacie uznano go „za wyrodka moralnego” i osobnika niebezpiecznego dla siebie oraz otoczenia. (...)

Cały artykuł dostępny jest w 10/2014 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także