Polacy na krucjatach

Polacy na krucjatach

Dodano: 
Krak des Chevaliers - joannicka twierdza twierdza uratowana w 1162 r. dzięki odsieczy, w której udział brali prawdopodobnie rycerze z Polski
Krak des Chevaliers - joannicka twierdza twierdza uratowana w 1162 r. dzięki odsieczy, w której udział brali prawdopodobnie rycerze z Polski Źródło: Wikimedia Commons
Piastowie i polscy rycerze brali udział w najważniejszych bitwach kolejnych krucjat. Niektórzy wrócili do Europy okryci chwałą zwycięzców.

W 1095 r. żarliwa mowa papieża Urbana II na synodzie w Clermont wprowadziła Europę w zupełnie nową epokę. Masy rycerstwa, przyszywając do płaszczy czerwone krzyże, wyruszyły do Ziemi Świętej, by odbić z rąk Turków Jerozolimę. Jedni robili to z potrzeby ducha, inni z przyczyn bardziej prozaicznych: rody rycerskie bardzo się rozrastały, a oni byli najmłodszymi z synów, dla których zabrakło ojcowizny. Krzyżowcy zdobyli Jerozolimę i utrzymali się w Lewancie (jak nazywano tereny Ziemi Świętej wraz z przyległościami) do 1291 r.

Nastroje krucjatowe nad Wisłą

Jest mało prawdopodobne, aby jakiś woj z dalekiej Polski zdążył odpowiedzieć w 1095 r. na apel Urbana II. W wyprawie zorganizowanej dość szybko po synodzie wzięli udział przede wszystkim Francuzi, Flamandowie i Normanowie.

W jaki sposób wśród polskich rycerzy rodziły się nastroje krucjatowe? W pierwszej wyprawie krzyżowej brał udział Holender Jan van Arkel. Zdobywając mury Nicei, Tarsu, Antiochii i świętego Jeruzalem okrył się sławą i przystąpił do Zakonu Rycerskiego Świętego Grobu Bożego. Jednym z synów Jana był Hugo Butyr. Na początku XII w. przybył on na północne Mazowsze bić wrażych pogańskich Prusów. Po kilku latach ów dzielny, płowowłosy rycerz został jednym z bardziej zaufanych dowódców Bolesława Kędzierzawego. W przerwach między walkami, czy to na ucztach, czy polowaniach, raczył swoich polskich kolegów zasłyszanymi od ojca opowieściami o Ziemi Świętej, Golgocie, Grobie. Szarpało to duszę, ale rozpalało też ciekawość i żądzę przygód. Podobne wizje roztaczali stosunkowo liczni na naszych ziemiach rycerze i duchowni z Prowansji, którzy pojawili się tu za sprawą kultu św. Idziego rozpowszechnianego przez Władysława Hermana.

W latach 40. XII w. przybył na nasze ziemie wielce uczony Czech o smutnych i zmęczonych oczach – Henryk Zdik, biskup ołomuniecki. Pielgrzymując do Jerozolimy, stał się właścicielem relikwii – fragmentu Krzyża Świętego. Jego kazania musiały odegrać podobną rolę co opowieści zachodnich rycerzy. Dodajmy do tego działalność Galla Anonima, którego kronika utrzymana jest w krucjatowym tonie, i listy samego Bernarda z Clairvaux namawiające polskich możnych do obrony chrześcijaństwa.

Bolesław czy Henryk?

W 1147 r. na wieść o upadku hrabstwa Edessy ruszyła do Lewantu druga krucjata. Tym razem było to przedsięwzięcie niemiecko-francuskie (Konrad III i Ludwik VII). W wyprawie tej uczestniczył któryś z Piastów. Wspomina o nim bizantyjski kronikarz: „Niemcy […] połączyli się w Nikei z idącymi tym szlakiem Francuzami, jak też z innymi królami, którzy wiedli ze sobą liczne wojska. Spośród nich jeden dowodził plemieniem Czechów – był to król uznający zwierzchność Konrada. Inny przewodził Lechitom, plemieniu scytyjskiemu, które zamieszkuje w pobliżu zachodnich Węgrów”.

Badacze spierają się o tożsamość władcy, wymieniając tu Władysława II Wygnańca, jego syna Bolesława Wysokiego lub Henryka Sandomierskiego. W przypadku tego ostatniego byłaby to pierwsza z jego krucjat. Jeśli zaś był to Bolesław Wysoki, to krzyżowcy zyskali w jego osobie tęgiego i sprawnego rębajłę. On to bowiem znany jest z wydarzeń o kilkanaście lat późniejszych, kiedy to służąc w armii Fryderyka Barbarossy, pokonał w czasie oblężenia Mediolanu najlepszego z rycerzy tego dumnego miasta.

Oddajmy głos Długoszowi: „A właśnie w czasie oblężenia pewien rycerz z Mediolanu, niezwykłej siły i postawy, którą dorównywał Cyklopom, wyjeżdżał z Mediolanu na koniu i ufny w swą siłę fizyczną wyzywał rycerzy cesarza do pojedynku. Kiedy przez wiele dni powtarzał to wezwanie, a wszyscy uchylali się przed niebezpieczeństwem, rycerz ten obrzuciwszy wyzwiskami rycerzy cesarza, zarzucił im tchórzostwo i zniewieściałość. To wydarzenie stało się dla księcia polskiego Bolesława podnietą do okazania bohaterskiego ducha”. Żądny sławy i rozgłosu Piast kazał siodłać rumaka, odpowiadając na wezwanie włoskiego siłacza. Walka odbyła się w scenerii iście hollywoodzkiej. Obie armie zamarły w napięciu, czekając na wynik starcia.

„W największym pędzie koni ścierają się najpierw kopiami, lecz kiedy cios rycerza z Mediolanu chybił, a Bolesław, książę polski, tak go kopią ugodził i potrząsnął nim, że olbrzym odniósłszy śmiertelną ranę, osunął się z konia na ziemie, by wyzionąć ducha. A Bolesław nie zwlekając, był bowiem mężem rzadkiej ruchliwości, sam również zeskoczył z konia. Dobija leżącego olbrzyma i obdarte ze zbroi martwe ciało zostawia na środku placu. Potężny okrzyk wzniesiony potem przez cesarskich wojów świadczył o ogromnej radości, jakiej doznało wojsko cesarskie po odniesionym triumfie” – barwnie opisywał Długosz. Dzięki tym dwóm minutom chwały i łasce Barbarossy Bolesław mógł powrócić do utraconego niegdyś Śląska. Wcześniejsze czyny w czasie drugiej krucjaty na pewno też w tym pomogły.

Klęska Niemców

Sama wyprawa okazała się jednak katastrofą. Konrad III nie poczekał na Francuzów, nie skorzystał z rad Bizantyjczyków i pomaszerował z Konstantynopola prosto przez środek bezwodnej Anatolii. Koło Doryleum wycieńczona armia stanęła na spoczynek w tym samym miejscu, gdzie 50 lat wcześniej krzyżowcy pokonali muzułmanów. 25 października 1147 r. na odpoczywających Niemców runęli Turcy. Straty sięgnęły 90 proc. stanu osobowego. Wycofując się ku Nikei, król natrafił na opisywane przez greckiego kronikarza posiłki.

Ocalali Niemcy wraz z Czechami, Polakami i Francuzami, szarpiąc się z tureckimi podjazdami, pomaszerowali do Jerozolimy wzdłuż anatolijskiego wybrzeża, wykorzystując każdy bizantyjski port do uzupełnienia zapasów. Z którą armią połączył się Piast? Wbrew wszelkim stereotypom to właśnie Niemcy, wlokąc się z tyłu kolumny, dali popis braku dyscypliny, maruderstwa i pijaństwa. Takie towarzystwo nie gwarantowało przeżycia w anatolijskich górach. Być może zatem Bolesław (czy też Henryk Sandomierski) krzyczał żartobliwie z Francuzami: „Czoło stop! Czekajcie na Niemców!”. Jednakże to król niemiecki, a nie francuski rozsądzał spory między Piastami i to o jego łaskę należało zabiegać. Dylematu tego w świetle skąpych źródeł nikt nie jest w stanie rozstrzygnąć.

Artykuł został opublikowany w 3/2014 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.