Zapomniana wojna Piłsudskiego. To mógł być koniec Hitlera
  • Maciej RosalakAutor:Maciej Rosalak

Zapomniana wojna Piłsudskiego. To mógł być koniec Hitlera

Dodano: 
Piłsudski ze sztabem, wiosna 1920 r.
Piłsudski ze sztabem, wiosna 1920 r. Źródło: Wikimedia Commons
Marszałek uznał, że im szybciej przetnie się rosnący wrzód, jakim był hitleryzm, tym lepiej. Sposobem obalenia Hitlera i wzięcia pod kontrolę niemieckiego potencjału zbrojeniowego miała być wojna prewencyjna przeprowadzona wraz z Francją.

Naprawdę wybitni mężowie stanu zdarzają się w dziejach nieczęsto. Rzeczywiście mało który polityk potrafi odczytać tak zwane znaki czasu, przenikliwie dojrzeć istotę rzeczy oraz zmienić bieg wydarzeń. Stworzyć historię, można by powiedzieć. „Historię swoją piszcie sami, bo inaczej napiszą ją za was inni, i będzie źle”... – wśród wielu trafnych i soczystych powiedzeń Komendanta, to właśnie najbardziej pasowało za jego czasów, i pasuje zresztą również dziś, jako dewiza polskich poczynań. U schyłku życia Józef Piłsudski – jako jeden z nielicznych ówczesnych liderów politycznych – trafnie ocenił niebezpieczeństwo ze strony Hitlera i jako jedyny wśród nich gotów był zdusić je w zarodku. Przypomnijmy dziś, w przededniu 150. rocznicy urodzin tego wielkiego Polaka, jego rzeczywisty – wbrew czarnej legendzie – stosunek do Niemiec. W tym – najmniej znany z jego wielkich zamysłów: wojny prewencyjnej przeciw III Rzeszy Niemieckiej.

Mam wodza!

Nasz bohater ani nie był germanofilem, ani też nigdy nie kierował się w swych poczynaniach interesem niemieckim. Kiedy z bystrością jasnowidza przewidywał ogólnoświatową wojnę w 1914 r., zakładał też klęskę Niemiec i diametralną zmianę orientacji swego obozu, który tylko z początku miał działać u boku państw centralnych. Dokładnie 100 lat upłynęło latem 2017 r. od momentu aresztowania Komendanta przez Niemców i rozwiązania Legionów. I oto każdy dzień spędzony w Magdeburgu budował jego legendę i potwierdzał autentyczny talent polityczny. – W wojnie narodów nie może zabraknąć miecza polskiego – głosił, formując Legiony w Austro-Węgrzech. W najbardziej krwawej bitwie Legionów, latem 1916 r. pod Kostiuchnówką poległo, zostało ranionych lub zaginęło około 2 tys. polskich żołnierzy. Ich ofiara nie była jednak daremna. Generał Erich Ludendorff, wówczas szef sztabu 8. armii niemieckiej, pisał 17 lipca do sekretarza stanu w MSZ: „Nadal świństwo u Austriaków... Wzrok mój znów się zwraca na Polskę. Polak to dobry żołnierz. Gdy Austria zawodzi, my musimy postarać się o nowe siły... Trzeba zrobić Wielkie Księstwo Polskie z Warszawą i Lublinem, a następnie armię polską pod niemieckim dowództwem”.

Czytaj też:
Tajna misja w imieniu Hitlera. To dlatego Hess musiał zginąć?

Stąd wiodła prosta droga do aktu 5 listopada, rezonansu wśród aliantów i otwarcia przed Józefem Piłsudskim nowych horyzontów politycznych...Trafnie odczytał on fałsz aktu dwóch cesarzy z 5 listopada 1916 r., wystąpił z Rady Stanu w Królestwie Polskim, wstrzymał nabór do skrwawionych (ale i wsławionych!) Legionów, wreszcie spowodował masową odmowę składania przez legionistów przysięgi wierności kajzerowi. Doskonale wyczuł po 5 listopada, że sprawa polska odżyła na arenie międzynarodowej. A przebieg I wojny światowej przewidział on pół roku… przed jej wybuchem.

21 lutego 1914 r. podczas odczytu w paryskim Towarzystwie Geograficznym ponad pół tysiąca osób usłyszało zadziwiającą prognozę. Zanotował ją eser Wiktor Czernow. Otóż Piłsudski przewidywał w najbliższej przyszłości austriacko-rosyjską wojnę o Bałkany, wystąpienie Niemiec przeciw Rosji, za którą ujmie się Francja. Tej zaś nie zostawi bez pomocy Anglia, a gdy ich „siły okażą się niedostateczne, wciągnięta będzie po ich stronie Ameryka […] Rosja będzie pobita przez Austrię i Niemcy, a te z kolei zostaną pobite przez siły… anglo-amerykańsko-francuskie”.

Witold Jodko-Narkiewicz nie tylko potwierdził Rosjaninowi tę prognozę, ale i dał następującą wykładnię: „W pierwszej fazie wojny jesteśmy z Niemcami przeciw Rosji. Druga faza wojny – jesteśmy z Anglią i Francją przeciw Niemcom”. Odczytu słuchał też wzruszony („mam wodza!”) Bolesław Wieniawa-Długoszowski, a wizję Komendanta potwierdził m.in. Wacław Sieroszewski, który zresztą prowadził imprezę przy Boulevard Saint Germain. Po czterech latach Piłsudski mógł spokojnie obserwować w Magdeburgu, jak jego prognoza się sprawdza, a rola w przyszłych wydarzeniach – rośnie. To tylko mały przyczynek do wielkiej biografii.

Powitanie Józefa Piłsudskiego na Dworcu Wiedeńskim w Warszawie po przybyciu z Krakowa

Niemcy nie zwolnili Piłsudskiego i nie podstawili dla niego specjalnego składu pociągu tak, jak półtora roku wcześniej Leninowi. Nie miał wzniecać pożogi rewolucji, aby osłabić swój kraj, a Niemcom dać wolną rękę na froncie, co uczynił bolszewik. Politycy i generałowie niemieccy przydzielili Piłsudskiemu wagon z Magdeburga do Warszawy, bo przerazili się rewolucji u siebie, lękali się o los swych żołnierzy na wschodzie, a polski Brygadier jawił się im jako mąż opatrznościowy, który – pomagając dźwignąć się własnej Ojczyźnie – pomoże Niemcom wrócić do siebie. Pomógł, bo było to w interesie Polski. Toteż zarzucanie mu realizacji polityki niemieckiej jest karygodnym nadużyciem. Zimą lat 1918/1919, kiedy wybuchło powstanie wielkopolskie, Piłsudski udowodnił, że przyszłość ziem zaboru pruskiego leży mu na sercu. Armia Wielkopolska połączyła się z Wojskiem Polskim, zanim jeszcze zapadły korzystne dla najstarszej polskiej dzielnicy postanowienia w Wersalu. Następnie wspierał powstania śląskie (czyli górnośląskie), a zwłaszcza ostatnie, w 1921 r., kiedy uporał się z zagrożeniem bolszewickim.

Na marginesie kwestii niemieckiej często odżywa spór o to, czy więcej osiągnął Piłsudski, czy też Dmowski, i któremu z nich historia przyznała rację. Dziwne, jak trudno uznać rzecz – wydawałoby się – z dzisiejszego punktu widzenia oczywistą, że osiągnięcia Piłsudskiego i Dmowskiego po prostu się uzupełniają. Tu Strzelcy – tam Macierz Szkolna, sprzeciw wobec imperializmu ze wschodu – i opór przeciw germanizacji, Legiony – i Komitet Narodowy Polski, walka zbrojna o granice – i konferencja w Wersalu.

Francjo, twoje dzieło!

Głównym powodem dokonania przez Józefa Piłsudskiego zamachu majowego w 1926 r. było rozchwianie naszego systemu parlamentarnego, które po konferencji w Locarno (październik 1925 r.) zwiększało grozę osamotnienia Polski w obliczu agresywnej polityki Niemiec. Na pewno złamał konstytucję, ale zapewne ocalił państwo – tak można ocenić czyn Marszałka. Dodajmy, że rychło nastąpiło wielkie zwycięstwo nad Niemcami, i to na polu dotąd Naczelnikowi raczej obcym – bo gospodarczym. Właśnie po 1926 r. bierzemy górę w narzuconej nam (1925) wojnie celnej. Dzięki skutecznemu finansowaniu (minister Eugeniusz Kwiatkowski!) szybko rosną miasto i port w Gdyni, a magistrala węglowa omija granice niemieckie. Akurat wzrasta też popyt na węgiel, bo (odważnemu szczęście sprzyja!) spada wydobycie w kopalniach brytyjskich.

Czytaj też:
Sześć razy więcej ofiar niż na Titanicu. Największa katastrofa morska w historii

Natomiast w czerwcu 1932 r. Marszałek wydał rozkaz bojowy: niszczyciel ORP „Wicher” ma towarzyszyć trzem niszczycielom brytyjskim podczas oficjalnych odwiedzin w Gdańsku! W razie gdyby władze Gdańska stawiały przeszkody lub w czymkolwiek ubliżyły banderze Polskiej Marynarki Wojennej, nasz okręt zbombarduje najbliższy budynek administracji gdańskiej w porcie. I oto „Wicher” wpłynął z redy do portu, zacumował obok Westerplatte, ale żaden afront go nie spotkał, mimo wcześniejszych protestów Wolnego Miasta Gdańska. Sygnał dotarł do zaniepokojonych stolic europejskich i miotającego się w bezsilnej wściekłości rządu w Berlinie: prawa i interesy Rzeczypospolitej muszą być respektowane!

Kolejną demonstrację zbrojną Marszałek zarządził już po dojściu Hitlera do władzy (30 stycznia 1933): wzmocnić załogę Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte o 120 żołnierzy! Nastąpiło to 6 marca. Była to polska odpowiedź na wywiad kanclerza Niemiec dla „The Sunday Times” z 12 lutego, w którym oświadczył, że korytarz pomorski musi być zwrócony Niemcom. Cztery dni po opublikowaniu tego wywiadu senat Wolnego Miasta Gdańska zastąpił policję portową – policją podległą miastu. Reakcja polska przyniosła natychmiastowy skutek: 14 marca senat cofnął swoja decyzję, a 120 polskich żołnierzy mogło opuścić Westerplatte.

Artykuł został opublikowany w 12/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.