Irena Dziedzic nie dostanie pół miliona

Irena Dziedzic nie dostanie pół miliona

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mariusz Kubik, CC BY 2.5
Mariusz Kubik, CC BY 2.5 
Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił w całości powództwo Ireny Dziedzic przeciw Pawłowi Lisickiemu i Cezaremu Gmyzowi. Gwiazda telewizji PRL żądała od pozwanych przeprosin i pół miniona złotych za tekst będący relacją jej procesu lustracyjnego i podania jej danych osobowych. Co ciekawe proces lustracyjny Dziedzic toczył się na jej wniosek i był jawny.

Po tym jak sąd odwoławczy oraz Sąd Najwyższy uznał, że nie była ona świadomym i tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa pozwała Gmyza za tekst opublikowany na łamach „Rzeczpospolitej” w czasie gdy redaktorem naczelnym był Lisicki.

Sąd uznał jednak, że dziennikarze nie naruszyli dóbr osobistych Dziedzic i nakazał dziennikarce pokrycie kosztów zastępstwa procesowego. Sąd zdecydował także, że koszty sądowe (opłata sądowa) zostaną pokryte przez Skarb Państwa ze względu na sytuację materialną i zdrowotną powódki.

Lisickiego i Gmyza reprezentowali mecenasi Maciej Drogoń, Marcin Pilch oraz Maciej Zaborowski.
Irena Dziedzic wystąpiła o lustrację po tym kiedy Newsweek w 2006 poinformował, że była ona zarejestrowana jak TW o pseudonimie „Marlena”. Z ewidencji operacyjnej SB wynika, że było to w latach 1958-66.

red

Czytaj także