Wp.pl: Lisiński chce milion zł od Kościoła

Wp.pl: Lisiński chce milion zł od Kościoła

Dodano: 
Marek Lisiński
Marek Lisiński Źródło: PAP / Rafał Guz
Jak podaje serwis Wirtualna Polska, były prezes Fundacji "Nie Lękajcie się" pomimo kolejnych skandali nie rezygnuje z walki z Kościołem. W sprawie o naruszenie dóbr osobistych i nietykalności cielesnej, Marek Lisiński żąda ogromnego zadośćuczynienia.

Jak podaje dzisiaj Wirtualna Polska, w toczącej się w sądzie sprawie, reprezentujący Lisińskiego adwokat złożył wniosek o przyznanie miliona zł zadośćuczynienia. Sprawą zajmuje się łódzki Sąd Apelacyjny, proces toczy się z wyłączeniem jawności.

Pożyczył pieniądze od księdza, nie oddał, a potem... oskarżył go o molestowanie

Dwa tygodnie temu w mediach pojawiła się nowa wersja historii byłego prezesa Fundacji "Nie lękajcie się" (który oskarża ks. Zdzisława Witkowskiego o molestowanie), która uwzględnia niewygodne dla Lisińskiego fakty.

Najpierw "Gazeta Wyborcza" podała informację o tym, że szef fundacji "Nie lękajcie się" miał wyłudzać pieniądze od ofiary księdza pedofila, następnie Wirtualna Polska napisała o wyłudzaniu pieniędzy od oskarżanego o molestowanie księdza. Do wydarzeń tych miało dojść w 2017 roku w dwóch parafiach niedaleko Płocka. "Marek Lisiński miał wzbudzić litość u księdza Zdzisława Witkowskiego, proboszcza parafii w Korzeniu. Przedstawił się jako były ministrant jego parafii, który potrzebuje pieniędzy na leczenie żony. Pożyczył 23 tys. zł. Pieniądze zobowiązał się zwrócić po powrocie z Niemiec, gdzie planował pracować. Gdy ksiądz dowiedział się, że w sprawie choroby żony został oszukany, zażądał zwrotu pożyczki" – pisze Wp.pl. Lisiński zamiast oddać wyłudzoną kwotę oskarżył księdza, który pożyczył mu pieniądze o molestowanie. Miało do tego dość w latach 1980-1981, w czasie gdy Lisiński był ministrantem.

Choć nie było konkretnych dowodów na winę księdza, zostało przeprowadzone postępowanie, które zakończyło się ukaraniem ks. Witkowskiego. Nawet sporządzona na zlecenie sądu biskupiego opinia psychologiczna, nie przesądzała o pedofilskich skłonnościach duchownego. "Brak jest wystarczających przesłanek psychologicznych przemawiających za prawdziwością oskarżeń" – napisano w niej. Według Wp.pl, z akt wynika również, że oskarżyciel wnioskował, aby uniewinnić księdza. W winę duchownego nie wierzą parafianie, w tym byli ministranci, którzy znają księdza Witkowskiego i mieli z nim do czynienia. O jego niewinności zaświadcza również rodzina, która mieszkała "przez ścianę" z duchownym.

Czytaj też:
"Wyborcza" ujawnia kolejne fakty ws. Marka Lisińskiego
Czytaj też:
"POLAKU, UWAŻAJ!". Krystyna Pawłowicz ostrzega

Źródło: wp.pl/Gazeta Wyborcza
Czytaj także