• Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Zadyszka władzy

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Etatystyczny PiS nie chciał likwidować przerostu państwowych spółek, więc musiał je obsadzić. To musiało zrodzić kłopoty. Ucieczką ma być więcej pieniędzy dla społeczeństwa. Czy to wystarczy?

Żadna polityczna zmiana w III RP nie była witana tak zmasowanym atakiem mediów i opozycji od chwili objęcia władzy, a nawet jeszcze zanim ją objęła. Przez wiodące telewizje dzień w dzień przewijały się korowody ekspertów zapewniających, że prezydent i rząd nie spełnią obietnic wyborczych oraz że spełniając je, doprowadzą Polskę do ruiny. Że PiS nominując polityków znienawidzonych przez opozycję, stracił moralne prawo do rządzenia, że prezydent ułaskawiając ofiary sędziego Łączewskiego, złamał konstytucję (co było fałszem) i trzeba go usunąć z urzędu – wreszcie, po „konwalidacji” wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego, osią oskarżeń stał się ten właśnie spór, w który opozycja zdołała zaangażować po swej stronie organa Unii Europejskiej.

Wszystko to nie przyniosło skutku, poza jedynym, czysto wirtualnym: prezydent Duda i PiS nie odnotowali po objęciu władzy sondażowego skoku popularności, tak jak było to regułą przy wszystkich poprzednich zmianach władzy. Niemniej ich popularność również nie spada. Odsetek ocen pozytywnych rządu i prezydenta nawet rośnie, systematycznie, choć powoli. W konfrontacji z marnością i nieskutecznością opozycji, z której nawet ona sama uznała już za stosowne publicznie się zacząć rozliczać, wytworzyło to w kręgach władzy daleko idące poczucie bezpieczeństwa – parafrazując poprzedników: „PiS nie ma z kim przegrać”.

W ostatnich tygodniach najwyraźniej jednak zaczęło do PiS docierać, że może przegrać sam ze sobą. (...)

Polacy nie szanują partii, które się „żrą”, ale jest coś, czego nie lubią znacznie bardziej. To nepotyzm, obsadzanie stanowisk „kolesiami” i różnymi niekompetentnymi pociotami lub partyjnymi nominatami. Przez osiem lat w opozycji PiS był wolny od takich podejrzeń, bo ewentualne wątpliwości co do nominacji w niewielkich miejscowościach, gdzie rządził, nie docierały do opinii ogólnopolskiej. A pojedyncze wpadki po objęciu władzy, polegające głównie na nominacjach dla ludzi „umoczonych” (np. byłego tajnego współpracownika SB), opinia publiczna potraktowała wyrozumiale, dając nowej władzy prawo do pewnej liczby potknięć. (...)

fot. Marek Podmokły / Agencja Gazeta

Cały artykuł dostępny jest w 38/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także