"Mamy dowody, które przeczą prokuratorskim zarzutom". Adwokat Durczoka: Po raz pierwszy spotykam się z taką sytuacją

"Mamy dowody, które przeczą prokuratorskim zarzutom". Adwokat Durczoka: Po raz pierwszy spotykam się z taką sytuacją

Dodano: 
Kamil Durczok
Kamil Durczok Źródło: PAP / Grzegorz Michałowski
Byłem zdziwiony, że prokuratura postawiła zarzut sprowadzenia zagrożenia katastrofy w ruchu lądowym. Żadne dowody nie świadczyły o tym, że coś takiego mogło się wydarzyć. W mojej opinii, celowo przedstawiono taki zarzut, by mieć podstawę, by wnioskować o tymczasowy areszt - podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską reprezentujący Kamila Durczoka mec. Łukasz Isenko.

Sąd w Piotrkowie Trybunalskim nie przychylił się wczoraj do wniosku prokuratury o zastosowanie wobec Kamila Durczoka aresztu. Dziennikarz usłyszał wcześniej zarzuty kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości oraz sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Wobec dziennikarza zastosowano środki zapobiegawcze w postaci poręczenia majątkowego w wysokości 15 tys. zł, dozór policyjny oraz zakaz opuszczania kraju.

Czytaj też:
Prowadził pod wpływem alkoholu, teraz przeprasza. Durczok: To było karygodne

Pełnomocnik Kamila Durczoka w rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że po raz pierwszy w swojej praktyce spotkał się z sytuacją, w której za jazdę pod wpływem alkoholu, w takich okolicznościach, stawia się zarzut sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa zagrożenia katastrofy w ruchu lądowym. Mec. Łukasz Isenko przekonuje, że są dowody, które całkowicie przeczą prokuratorskim zarzutom. – Chodzi tu m.in. o prędkość. Według naszej opinii, mój klient poruszał się z prędkością dozwoloną i w sposób obiektywny można to ustalić – tłumaczy.

Zdaniem mecenas, zarzut ten został postawiony tylko po to, aby mieć podstawę do wnioskowania o areszt tymczasowy dla jego klienta. – Sąd uznał, że nie ma powodów, by zastosować areszt, a tym samym obalił argumenty prokuratury – dodaje.

Co do pierwszego zarzutu, mec. Isenko podkreśla, że wina jego klienta jest bezsprzeczna, do czego sam się przyznał. – Nie ma wątpliwości, że pan Kamil popełnił przestępstwo. Jest załamany. Wie, jakiego czynu się dopuścił. Zdaje sobie sprawę, jakie będzie to miało konsekwencje prawne, osobiste i zawodowe. Pan Kamil nie ma zamiaru udawać, że nic się nie stało. Stało się – wskazuje.

Adwokat nie chce zdradzić, czy w czasie kolizji z udziałem Durczoka w jego aucie była jeszcze inna osoba.

Czytaj też:
Nowe informacje ws. Durczoka. W samochodzie dziennikarza odkryto broń

"Ledwo trzymał się na nogach"

Do wypadku z udziałem dziennikarza doszło w piątek wczesnym popołudniem, na trasie A1 na wysokości Piotrkowa Trybunalskiego. Samochód, którym według świadków wydarzenia poruszał się znany dziennikarz, uderzył w pachołki rozdzielające jezdnię. Jeden z pachołków uderzył w jadący z naprzeciwka samochód.

Kobieta, która była świadkiem zdarzenia relacjonowała, że niewiele brakowało, a doszłoby do tragicznego wypadku.

– Jadąc widziałam już jak po prostu balansuje tym samochodem. Widziałam, że nie panuje nad nim. Gdybym nie odjechała w prawo, to pewnie skończyłoby się to tak, że by wjechał na mnie, a prędkość jego była ogromna – przekazała w rozmowie z TVP. Kiedy na miejsce przyjechała policja, okazało się, że dziennikarz jest pijany. – Kierujący miał ponad 2,5 promila w wydychanym powietrzu – informował serwis asp. Ilona Sidorko, oficer prasowy policji w Piotrkowie Trybunalskim. Jak wynika z relacji świadków wypadku, Kamil Durczok wychodząc z auta, "ledwo trzymał się na nogach".

Kamil Durczok jest dziennikarzem radiowym i telewizyjnym, pracował m.in. w Telewizji Polskiej (1993-2006) i TVN-nie (2006-2015). Od października 2016 roku do kwietnia br. Kamil D. prowadził serwis Silesion.pl.

Źródło: wp.pl
Czytaj także