Z informacji podanych przez "Super Express" wynika, że przez cztery dni poprzedzające kolizję dziennikarz imprezował we Władysławowie z poznaną niedawno 20-letnią Karoliną. Miał tam pojechać do brata 22 lipca. – Piliśmy alkohol. Głównie piwo i wino, ale było też whisky – miał według relacji tabloidu zeznać Kamil Durczok. Przed wyruszeniem w trasę dziennikarz miał jeszcze wypić niecałe dwa piwa. – Czułem, że mogę prowadzić auto. Na trasie nic złego się nie działo. W mojej ocenie nie przekraczałem prędkości – miał stwierdzić śledczym.
Do wypadku z udziałem dziennikarza doszło w piątek wczesnym popołudniem, na trasie A1 na wysokości Piotrkowa Trybunalskiego. Samochód, którym według świadków wydarzenia poruszał się znany dziennikarz, uderzył w pachołki rozdzielające jezdnię. Jeden z pachołków uderzył w jadący z naprzeciwka samochód.
29 lipca sąd w Piotrkowie Trybunalskim nie przychylił się do wniosku prokuratury, która chciała dla dziennikarza aresztu. Orzeczono wobec niego środki zapobiegawcze w postaci poręczenia majątkowego w wysokości 15 tys. zł, dozór policyjny oraz zakaz opuszczania kraju.
Po wyjściu z sali sądowej Durczok powiedział: „Bardzo, bardzo wszystkich przepraszam. Wszystkich, którzy we mnie wierzyli i mi ufali. To są bardzo trudne dni dla mnie. To, co się wydarzyło jest karygodne”. Dziennikarz podkreślił, że "ani przez moment nie zaprzeczał faktom, które zgromadziła policja i prokuratura". – Pozostaje mi przeprosić widzów, internautów, czytelników. Najbardziej chciałbym przeprosić moich najbliższych, bo zostali narażeni na cierpienie, na które w najmniejszym stopniu nie zasłużyli – dodał.
Czytaj też:
Prowadził pod wpływem alkoholu, teraz przeprasza. Durczok: To było karygodne
Kamil Durczok jest dziennikarzem radiowym i telewizyjnym, pracował m.in. w Telewizji Polskiej (1993-2006) i TVN-nie (2006-2015). Od października 2016 roku do kwietnia br. Kamil D. prowadził serwis Silesion.pl.