Kryzysom lekowym trzeba zapobiec

Kryzysom lekowym trzeba zapobiec

Dodano: 
Sebastian Szymanek, prezes zarządu Polpharma BH sp. z o.o.
Sebastian Szymanek, prezes zarządu Polpharma BH sp. z o.o. Źródło: Materiały prasowe
Z Sebastianem Szymankiem, prezesem zarządu Polpharma BH sp. z o.o., rozmawia Dorota Świrydowicz

Dorota Świrydowicz: Coraz więcej Polaków obawia się braku leków w aptekach. Trzech na czterech doświadczyło tych niedoborów. Jaka jest ich przyczyna?

Sebastian Szymanek: Są trzy podstawowe powody. Pierwszy to ceny. Przyjęta w 2011 r. ustawa refundacyjna przyniosła płatnikowi spore oszczędności na refundacji, ale w efekcie ceny w Polsce są znacznie niższe niż w innych krajach Unii Europejskiej. A to niestety powoduje, że wywóz leków z kraju stał się opłacalny. Ten proceder nadal kwitnie mimo licznych prób jego ograniczania.

Można skutecznie przeciwdziałać temu zjawisku?

Trzeba mieć narzędzia do „namierzania” eksportu, prawo, które penalizuje takie nielegalne działania, i doprowadzić do tego, żeby kara za nie była nieuchronna.

W ostatnich latach wiele zrobiono w zakresie legislacyjnym. Prawnie próbujemy w Polsce zamknąć wszystkie bramki, przez które „uciekają” leki. Większy problem mamy z monitorowaniem ich wywozu. Być może warto w tym przypadku wykorzystać serializację – nowe narzędzie, które pojawiło się w roku 2019. Skoro każda seria wprowadzona na dany rynek jest rejestrowana i w Polsce, i w hubie europejskim, a potem wyrejestrowywana w momencie transakcji w aptece, to można porównać te dane. Jeśli dana seria wprowadzona na rynek w Polsce znalazła się w sprzedaży np. w Hiszpanii, to tam trzeba spytać o pochodzenie leku i po nitce dojść do kłębka.

Z moich obserwacji wynika jednak, że największym wyzwaniem jest nieuchronność kary, i myślę, że tu jest najwięcej do poprawienia.

Jaka jest druga przyczyna braku leków? Prasa pisała o zmykaniu fabryk w Chinach.

Rzeczywiście, powstały problemy z dostępnością API, czyli substancji czynnej leku, i intermediatów – podstawowych składników do produkcji API. Kłopot jest globalny, ponieważ przez wiele lat następowała koncentracja produkcji API i intermediatów w krajach azjatyckich. Z uwagi na mniejsze restrykcje dotyczące m.in. ochrony środowiska i skalę produkcji ceny oferowane przez tamtejszych producentów były tak konkurencyjne, że stopniowo zdominowali oni światowy rynek. Teraz, gdy rządy np. Chin zaostrzają wymogi środowiskowe, część fabryk jest lub będzie zamykana. W efekcie wielu producentów leków nie dostaje na czas potrzebnych składników.

Czy można produkcję substancji czynnych przenieść z Azji do Europy?

Szybko da się zrobić niewiele. Jeżeli chcielibyśmy przywrócić tę produkcję w Polsce i Europie, to powinniśmy mówić o poważnych zachętach, bo to są inwestycje, które mają szansę zwrócić się po wielu latach. Polpharma jest ostatnim producentem API na dużą skalę w Polsce. To jednak produkcja mało rentowna, a cykl inwestycyjny jest długi. Dzisiaj produkujemy 42 molekuły, a 13 rozwijamy. W części tych produktów posiadamy całkiem znaczący udział rynkowy, również na świecie.

Jeśli chodzi o działania doraźne, to producenci starają się budować zapasy API, żeby uniknąć braków towarowych w przypadku opóźnień dostaw surowców. Zwiększony popyt, chociażby przez ryzyko twardego brexitu, wcale nie pomaga w pozyskaniu tych zapasów.

A trzeci powód?

Jest bodaj najważniejszy. To priorytetyzacja rynków.

Brzmi skomplikowanie.

Jest jednak proste. Zadajmy sobie pytanie: Dla jakich firm Polska jest rynkiem priorytetowym? Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że dla tych, które prowadzą w Polsce znaczącą działalność produkcyjną i rozwojową. One traktują nasz rynek priorytetowo. W momencie, gdy z różnych powodów – chociażby awarii maszyn czy opóźnienia w dostawie któregokolwiek elementu – nie uda się wyprodukować zakładanych ilości leku, firma musi podjąć decyzję, na które rynki towar trafi, a które muszą poczekać. Dla nas w Polpharmie Polska jest zawsze priorytetem. Z rozmów z innymi krajowymi producentami wiem, że dla nich również. Dlatego w naszym interesie jest zapewnienie bezpieczeństwa lekowego krajowi.

Czym właściwie jest bezpieczeństwo lekowe?

To silny krajowy przemysł farmaceutyczny i uniezależnienie się od importu leków. Dzisiaj przewyższa on eksport o mniej więcej 4 mld euro. Bezpieczeństwo lekowe jest równie ważne jak bezpieczeństwo energetyczne i żywnościowe.

Przemysł farmaceutyczny to branża strategiczna?

W Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju premier Mateusz Morawiecki jasno wykazał, że to jedna z gałęzi przemysłu, na którą powinniśmy stawiać, bo ma ona budować innowacyjną gospodarkę. Przemysł farmaceutyczny opiera się na produktach wysokich technologii. We wszystkich krajach jest jednym z motorów rozwoju innowacji. W Polsce jego udział w produkcji przemysłowej wynosi 1,1 proc., ale ten sektor ma aż 30-procentowy udział we wszystkich nakładach na innowacje w naszej gospodarce. Na przykład Polpharma w ciągu ostatnich dwóch lat zainwestowała łącznie 1,1 mld zł, w tym 580 mln w badania i rozwój.

Jakie zachęty mógłby stworzyć rząd dla rozwoju krajowego przemysłu farmaceutycznego?

Od kilku lat w ramach dialogu z resortami: zdrowia, przedsiębiorczości i technologii oraz inwestycji i rozwoju apelujemy o stworzenie systemu zachęt. Od trzech lat dyskutujemy o możliwości wdrożenia RTR, czyli refundacyjnego trybu rozwojowego.

Na czym RTR miałby polegać?

Na stworzeniu, opierając się na obiektywnych kryteriach, rankingu czy punktacji dla przedsiębiorców, którzy prowadzą w Polsce działalność produkcyjną i rozwojową. Firmy zrzeszone w Polskim Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego wskazują, że te kryteria nie są trudne do wypracowania. Skoro mielibyśmy premiować działalność inwestycyjno-rozwojową w Polsce, to wydają się dość oczywiste. Przykładowe parametry, które można wziąć pod uwagę, to: wpływ firmy na PKB, czyli wartość produkcji przemysłowej w Polsce, wniesione podatki i bilans import-eksport.

Można również dyskutować na temat wpływu na bazę zatrudnienia, np. ocenić jego wielkość, odprowadzone składki itp. Kolejne kryterium to oddziaływanie firmy na innowacyjność gospodarki. Czyli nakłady na prace badawczo-rozwojowe, wliczając nakłady na prowadzone w Polsce badania kliniczne pierwszej i drugiej fazy, a także nakłady na wartości niematerialne i prawne, wreszcie inwestycje w infrastrukturę produkcyjną i rozwojową.

Pozostaje kwestia wyboru, które kryteria są najważniejsze i jaką wagę nadać poszczególnym elementom, ale naprawdę nie mówimy tu o wynalezieniu koła. Potrzebna jest po prostu wola polityczna, żeby dokończyć ten temat.

Do czego służyłby RTR?

Moglibyśmy go używać np. przy decyzjach refundacyjnych, w dyskusjach o paybacku [opłata wnoszona przez firmy farmaceutyczne w razie przekroczenia budżetu przeznaczonego na refundację – przyp. red.], ulgach podatkowych itp.

Naszym celem powinno być stworzenie długotrwałych zachęt dla inwestorów w celu lokalizacji bazy produkcyjnej i rozwojowej właśnie w Polsce, bo to nie tylko wpłynie na rozwój i innowacyjność naszej gospodarki, lecz także poprawi nasze bezpieczeństwo lekowe.

Udało się przyciągnąć jakieś duże inwestycje?

Trudno wskazać spektakularne przykłady. W interesie polskich podatników i pacjentów leży powstanie silnego krajowego przemysłu farmaceutycznego. Nieważne, czy inwestorzy będą pochodzić z Francji, USA czy Polski. Ważne, żeby tutaj produkowali leki, i najlepiej, żeby tu rozwijali własność intelektualną. Z każdej złotówki wydanej przez polskiego pacjenta na lek wyprodukowany w Polsce aż 78 gr powiększa nasz PKB. A większy PKB to więcej pieniędzy na terapie. Postarajmy się więc, żeby jak najwięcej tych złotówek było wydawanych na leki, które są u nas rozwijane i produkowane.

Źródło: DoRzeczy o Zdrowiu
Czytaj także