Jak donosi dziennik, wniosek o bezzwłoczne zbadanie biznesmena przez biegłego poligrafera na wariografie złożył pełnomocnik Marka Falenty. Pismo w tej sprawie wpłynęło do dyrektora Aresztu Śledczego na Służewcu 12 września. Ten uznał jednak, że decyzja nie leży w jego gestii.
"Wszystko wskazuje na to, że Falenta chce przekonać Sąd Najwyższy do swojej wersji zdarzeń - że nie on był zleceniodawcą nagrywania VIP-ów. O tym, jak miały wyglądać kulisy nagrywania, napisał w listach do najważniejszych osób w państwie, grożąc, że ujawni 'prawdę i mocodawców'. Wszystko w gestii sądu" - czytamy na łamach "Rzeczpospolitej".
Ani warszawski sąd okręgowy, ani stołeczna prokuratura okręgowa nie udzieliły dziennikowi odpowiedzi, czy będzie zgoda na wniosek obrońcy biznesmena.
Falenta odbywa karę 2,5 roku więzienia w związku z aferą taśmową. Początkowo uchylał się od stawienia w areszcie. Na przełomie maja i czerwca był poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania. Policja namierzyła go około 50 kilometrów od Walencji w Hiszpanii. Wówczas biznesmen miał grozić popełnieniem samobójstwa.
Marek Falenta to jedyna osoba, która po aferze podsłuchowej została skazana na bezwzględne więzienie. Dwóch kelnerów skazano na 10 miesięcy w zawieszeniu i grzywny. Trzeci nie został ukarany w ogóle. Nakazano mu zapłatę 50 tys. zł na cel społeczny.
Czytaj też:
Włamanie do domu Falenty? "Tym powinny się zająć służby specjalne"