Przy wejściu do kościoła ewangelicko-metodystycznego znajdowała się przyczepiona do ściany skarbonka, do której parafianie składali ofiary, m.in. na remont kościoła. Dwa tygodnie temu skarbonka została wyłamana i otwarta – opisuje "Gazeta Wyborcza".
Jak relacjonuje ks. Sławomir Rodaszyński, ktoś wyłamał drewniane drzwi boczne, uszkodził futrynę, wygiął stalową kratę i dostał się do środka kościoła. A potem wyłamał skarbonkę i zabrał z niej pieniądze. W kościele zostało zniszczone prezbiterium. – Na miejscu zastaliśmy porozrzucane Biblie i przewrócony stół komunijny, to profanacja – opowiada kapłan.
Jednak to nie koniec. Dwa dni temu eden z parafian zauważył na piance uszczelniającej zabytkowe drzwi ślady po próbie podpalenia. Drzwi są zabytkiem historycznym – pochodzą z XIX w. Nie wiadomo, kiedy doszło do próby podpalenia budynku. – W piątek policja spisała protokół, a w sobotę do kościoła przyjechał biegły. Policja prowadzi dochodzenie w sprawie włamania i próby podpalenia. Nie wiemy, czy zrobił to jeden sprawca, czy było ich kilku. Biegły ocenił, że podpalenie i włamanie, dwa wydarzenia w tak krótkim czasie, prawdopodobnie się ze sobą łączą. Policja robi wszystko, aby wyjaśnić sprawę – mówi ks. Rodaszyński.
I dodaje: – W rejonie parafii dzieją się różne rzeczy. Mamy duże problemy z osobami, które w pobliskim sklepie kupują alkohol, a potem na terenie kościoła załatwiają swoje potrzeby. Nie czujemy się bezpiecznie, parafianie są zaniepokojeni tym ciągiem wydarzeń.
Czytaj też:
"Rz": Kierownictwo PiS wściekłe po wypowiedzi prof. ParuchaCzytaj też:
Polskie służby zatrzymały współpracownika ukraińskiego RPO. Na wniosek Rosji