4 listopada Jakimowicz był gościem Telewizji Polskiej. W studiu spotkał Macierewicza i złożył mu niespodziewane podziękowania. Wszystko nagrały kamery. Aktor tłumaczył później, że za zachowanie w stosunku do byłego ministra spadła na niego fala krytyki.
– Proszę mi wierzyć, że przez tę sytuację więcej straciłem, niż zyskałem w opinii ludzi. Jestem po różnych rozmowach. Jestem przerażony, bo ewidentnie było coś do zrobienia w związku z pracą i nagle tego nie ma – powiedział aktor w rozmowie z Plejadą.
W drugiej połowie listopada Jakimowicz pojawił się jako nowy prowadzący "Pytanie na śniadanie extra". W wywiadzie zapewnił, że to nie dzięki politykowi PiS dostał tę pracę.
– Jeśli ktoś uważa, że skoro w środę uścisnąłem dłoń panu Macierewiczowi, a w następny poniedziałek dostałem 10 minut programu w "Pytaniu na śniadanie", to trzeba być głupim i naiwnym... To nieprawda, bo z telewizją publiczną współpracuję już od dawna, a o tym programie rozmawialiśmy już od jakichś dwóch miesięcy – powiedział Jakimowicz.
W jego ocenie cała sprawa wywołała ogromne emocje, a on sam doświadczył nietolerancji. – Jestem zdruzgotany, jakie to emocje wywołało w ludziach. Doświadczyłem, jak ludzie są nietolerancyjni, zwłaszcza teraz, gdy tak chętnie chcą mówić o akceptacji i tolerancji – stwierdził aktor.
Czytaj też:
Awantura w Polsacie. Jakimowicz zażądał wyrzucenia gościa ze studia