"My staramy się skupiać na muzyce". Premiera niezwykłego dokumentu "Amerykańskie tournée"

"My staramy się skupiać na muzyce". Premiera niezwykłego dokumentu "Amerykańskie tournée"

Dodano: 
W 1961 roku Orkiestra FN pod batuta Witolda Rowickiego i Stanisława Wisłockiego z solistami Regina Smendzianką i Wandą Wiłkomirską, na zaproszenie legendarnego amerykańskiego impresaria Sola Huroka wyjechała na tournee do Kanady i USA.
W 1961 roku Orkiestra FN pod batuta Witolda Rowickiego i Stanisława Wisłockiego z solistami Regina Smendzianką i Wandą Wiłkomirską, na zaproszenie legendarnego amerykańskiego impresaria Sola Huroka wyjechała na tournee do Kanady i USA. Źródło: materiały promocyjne
MAGDALENA PIEJKO I I W poniedziałek w Sali Koncertowej Filharmonii Narodowej odbył się pierwszy, publiczny pokaz absolutnie wyjątkowego dokumentu opowiadającego o amerykańsko- kanadyjskim tournée polskich filharmoników z 1961 roku.

Film nie powstałby, gdyby nie hobby dyrygenta orkiestry Stanisława Wisłockiego, który miał słabość do wszelkiego rodzaju nowinek technicznych i swoją podręczną kamerą dokumentował kulisy wyprawy. Spleśniałe taśmy odnalazł w 2001 r. w jego piwnicy Tadeusz Deszkiewicz i od niego ta podróż w czasie się rozpoczęła. Wisłocki sam planował złożyć z materiałów film. 21 lat po jego śmierci udało się to zrobić Stowarzyszeniu „Kraków Film Klaster”, reżyserowi Piotrowi Jaworskiemu i licznemu gronu, które pracowało przy nim ponad 3 lata.

Uroczy film look z kultowych niemych „szesnastek” (taśm 16 mm) i brzmiący dzisiaj nieco patetycznie tekst wspomnień wieloletniego dyrektora Filharmonii Mariana Gołębiowskiego relacjonującego skrupulatnie tamte wydarzenia, pięknie dotykają kulisów tournée, dzięki którym polscy muzycy mogli zaprezentować swój kunszt. Rozmowy z uwielbianą już wtedy skrzypaczką Wandą Wiłkomirską czy pianistką Reginą Smendzianką, zachwycą szczególnie melomanów. Zdjęcia Ameryki, ale też archiwalne ujęcia opustoszałej Warszawy i krążących po nieistniejących ulicach mieszkańców, to zupełnie unikatowe i poruszające dokumenty tamtych lat.

Najciekawsze wydają mi się jednak te fragmenty, w których sami muzycy opowiadają o swoich doświadczeniach. Podczas jednej z nich Witold Rowicki, zupełnie wydawałoby się pozbawiony kompleksów człowieka zza żelaznej kurtyny, odpowiada polonijnemu dziennikarzowi cytującymi znakomite recenzje amerykańskich krytyków mniej więcej tak: „Doprawdy dziwne macie tu pytania, nie wiem czy ja jestem na początku kariery, czy ona się tu zaczyna czy może właśnie kończy. Zupełnie mnie nie zajmują takie kwestie. My staramy się po prostu skupiać na muzyce”. I jest w tej scenie coś, co zostaje po wyjściu z filmu na dłużej, mimo, że wydarzyło się prawie 60 lat temu.

Magdalena Piejko jest wicedyrektorem Polskiego Radio 24. Powyższy tekst jest odzwierciedleniem wyłącznie jej poglądów. Nie muszą być one tożsame ze stanowiskiem którejkolwiek z redakcji.

Czytaj też:
"Rise of Jordan Peterson". Film o znienawidzonym przez lewicowych aktywistów psychiatrze

Źródło: DoRzeczy
Czytaj także