Jak podkreśla sędzia Pawełczyk-Woicka, w jej ocenie, Krajowa Rada Sądownictwa została wybrana prawidłowo. – Kandydaci uzyskali potrzebną liczbę głosów w Sejmie. Czy zostały spełnione warunki formalne do tego, aby te kandydatury były poddane pod głosowanie? Organem powołanym do takiej oceny, jedynym, jest marszałek Sejmu. I ponosi za to odpowiedzialność – tłumaczyła w rozmowie z Interią.
Sędzia zaznacza, że, jej zdaniem, listy poparcia powinny być ujawnione od razu i nie w formie oryginału, lecz kopii, żeby nie zachodziło ryzyko chociażby podrobienia podpisu któregoś sędziego. – Przypomnę, że ja już w lipcu ubiegłego roku ujawniłam, komu podpisałam listę. Wtedy nikogo to nie interesowało. Dziennikarze gonią za sensacją, ma to być przedstawione w odpowiednim opakowaniu, odpowiednio zmanipulowane – oceniła. – Minęły dwa lata i ruchy kadrowe w sądach są normalne. Nie widzę tu nic, co by świadczyło, że w jakikolwiek sposób można tak myśleć – dodała.
– Jest jeszcze druga rzecz. Dziennikarze interesują się teraz sprawą naboru do Krajowej Rady Sądownictwa, ale nie wiadomo, kto jakie korzyści odniósł we wcześniejszych latach, popierając kandydatów do KRS. Nie mówiąc o tym, że podpis był tylko warunkiem formalnym, a wyboru dokonał Sejm. Czyli procedura była jak najbardziej transparentna, bo wiadomo – kto i jak głosował. (...) Nie wiem, dlaczego wybory sędziów do KRS przez innych sędziów miały gwarantować lepszą jakość. To był zamknięty układ – oceniła.
Czytaj też:
Dudzicz: Sędziowie sądów rejonowych uzyskali realny wpływ na kształt KRSCzytaj też:
Afera wokół głosowania na członków KRS. "Rz": Nie było awarii w SejmieCzytaj też:
CIS publikuje komunikat w sprawie list poparcia sędziów do KRS