Friedrich Karl Berger służył w obozie Neuengamme, w którym jak podkreślił sąd, więźniowie trzymani byli w fatalnych warunkach i zmuszani do katorżniczej pracy.
94-latek w okresie II wojny światowej brał także udział w przeniesieniu więźniów, w trakcie którego zginęło 70 osób, transportowanych w nieludzkich warunkach.
Berger przyznał, że nigdy nie prosił o przeniesienie do innej pracy, a sędzia Rebecca Holt podkreśliła, że "ochocza służba" mężczyzny stanowiła pomoc w nazistowskich zbrodniach.
94-latek od ponad pół wieku mieszka w Stanach Zjednoczonych i jak relacjonują media, mężczyzna był zszokowany, że został złapany i zostanie deportowany do Niemiec. – Po 75 latach to jest absurdalne. Nie mogę uwierzyć. Wyrzucacie mnie z mojego domu – mówił Berger po ogłoszeniu wyroku.
Mężczyzna został znaleziony i oskarżony dzięki dokumentom znalezionym we wraku statku, odnalezionego w Morzu Bałtyckim. Berger ma 30 dni na odwołanie się od wyroku.