Według nieoficjalnych doniesień, Stany Zjednoczone podjęły decyzję o wycofaniu z Niemiec 9,5 tysiąca swoich żołnierzy. Jak informował "Wall Street Journal" Cała operacja ma zostać przeprowadzona do września.
Waszyngton w ostatnich miesiącach kilkukrotnie groził wycofaniem wojsk z Niemiec. Najmocniej zabrzmiał w tym temacie głos ambasadora USA w RFN Richarda Grenella, który wprost powiedział, że „jest czymś obraźliwym zakładać", że amerykańscy podatnicy będą nadal płacić za obecność amerykańskich żołnierzy w Niemczech, podczas gdy sami Niemcy będą przeznaczali swoje nadwyżki budżetowe na sprawy krajowe.
Ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher podkreślała wówczas, że w przeciwieństwie do Niemiec "Polska wypełnia zobowiązanie do wydatkowania 2 proc. PKB na rzecz NATO". "Chętnie byśmy powitali w Polsce amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Niemczech" – wskazywała.
Do sprawy tej odniósł się na antenie Polskiego Radia 24 Jan Parys. W ocenie byłego ministra obrony narodowej, Stany Zjednoczone powiedziały "dość" pewnym praktykom stosowanym od 20 lat. – Dosyć, żeby Ameryka broniła Europy, która redukuje nakłady na zbrojenia i staje się pasażerem na gapę. Przede wszystkim chodzi o Niemcy – wskazał.
Gość Antoniego Trzmiela stwierdził, że "Niemcy karmią bestię". – Budują rurociąg, który będzie zasilał stronę rosyjską dewizami. Ta kwota właściwie pozwala Rosji utrzymywać zbrojenia. Stąd po stronie USA jest duże zdenerwowanie. Ameryka broni Europy, a większość polityków europejskich atakuje USA i prezydenta Donalda Trumpa. Wspierają gospodarczo Rosję, Angela Markel ma ambicje, aby zarządzać ws. lokacji wojsk USA. Na to w Ameryce nikt się nie zgodzi – podkreślił.
Czytaj też:
Kim jest mężczyzna, który nazwał prezydenta "marionetką"?Czytaj też:
Sondaż na zlecenie Platformy: Maleje przewaga PiS nad KO, Konfederacja na podium