Wybory od kuchni

Wybory od kuchni

Dodano: 
Komisja wyborcza, zdjęcie ilustracyjne
Komisja wyborcza, zdjęcie ilustracyjneŹródło:PAP / Darek Delmanowicz
18 czerwca, dzień 107. Wpis nr 96 | O co chodzi w kampanii? No wiadomo – o to, żeby wygrać. Choć nie wszystkim. Reszta, poza rywalami z pierwszej dwójki, chce zaznaczyć swoją obecność jako nowość na scenie politycznej (Hołownia), albo podnieść notowania swojej partii i uratować pozycję lidera (Kosiniak-Kamysz, Bosak ale tylko to pierwsze) lub wybrnąć z twarzą z wrobienia w kampanię przez towarzyszy (Biedroń).

Ale o co będzie gra w tej kampanii, bo o to, że o sprawy programowe to już chyba nikt nie wierzy? W tej kwestii zetrą się dwie siły – kontynuacji z tymi, którzy „mają już dość”. Jak już pisałem, sztab Dudy ryzykownie podostrzył ten powyższy rozkład wprowadzjąc do kampanii wątek LGBT, zaś obóz Trzaskowskiego przyjął wyzwanie, zwłaszcza, że do bezpośredniego starcia wystawił Biedronia. I tu już tak będzie chyba do końca. Czyli wygrają emocje – jedni będą za ustabilizowaniem osiągnięć socjalnych „dobrej zmieny” (strach przed zmianą), drudzy będą za narracją ciągłych wpadek władzy, afer, nieudolności i niepanowaniem nad rządzeniem, czyli „PiS won”, a potem się zobaczy (ułoży?). Czyli strach przed „dobrą zmianą”.

Ale przyjrzyjmy sie technikaliom, bo to one będą miały w tych wyborach zasadnicze znaczenie. Po pierwsze – Duda będzie miał łatwiej w pierwszej turze, bo jak mu się trafi (a na to idzie) druga tura, to wszyscy jego przeciwnicy mogą przerzucić głosy na Trzaskowskiego i będzie kłopot.

A więc jak druga tura, to dla Dudy pod górkę, zobaczmy jak. Ja poanalizowałem jak to będzie i pomógł mi w tym profil mojego kolegi Marcina Palade, który jest uznanym interpretatorem badań opinii społecznej, szczególnie przydatnym w okresie gorączki wyborczej (ostatnio miał chyba ze 4 lata okresu nieustannego zasuwu).

Najpierw zobaczmy najciekawsze, czyli – jeśli dojdzie do drugiej tury, kto będzie żył z „przerzuczaczy” głosów od innych kandydatów, czyli ile mu się wygeneruje nowych, którzy przejdą od przegranych w pierwszej turze. Niebieski kolor to oryginalni zwolennicy z pierwsej tury, czerwony to przerzuczacze:

I tu się potwierdza teza, że Trzaskowski w drugiej turze będzie zbierał. Teraz zobaczmy od kogo:

Duży udział zwolenników Hołowni nie dziwi, dziwi za to słaby przerzut ze strony Biedronia i jednak dość duży procent (rewelacje posła Wilka?) ze strony zwolenników Bosaka. Zobaczmy z czego będzie zbierał prezydent Duda:

No, tu w kwestii Hołowni bez niespodzianekk, dość duża frakcja Kosiniaka-Kamysza, stosunkowo mała Bosaka i jakieś niedobitki Biedronia, znacznie mniejsze niż „inni”.

Ogólnie rzecz biorąc sztabowcom Dudy powinno zależeć na podsycaniu animozji pomiędzy kandydatami, tak by później mniej chętnie przerzucali w drugiej turze głosy na Trzaskowskiego, albo co najmniej zostali w domu. I widać to w mediach publicznych – żadena atak wewnętrzny w łonie opozycji nie przechodzi bez echa i jest mocno nagłaśniany.

Najciekawsze jest to, czego tu nie ma. Bo suma przerzuczaczy u obu kandydatów nie daje 100%, czyli wielu z nich nie wie jak zagłosuje w drugiej turze, albo wie, że nie zagłosuje w ogóle. A to spory kapitał do ewentualnego przejęcia – taki, który może przechylić szalę. Proporcje wyglądają więc w zestawieniach tak: Hołownie – 41% na Trzaskowskiego, 14% na Dudę, pozostaje 45%; Kosiniaki-Kamysze – 27% na Trzaskowskiego, 39% na Dudę, pozostaje 32%; Bosaki – 14% na Trzaskowskiego, 33% na Dudę i… 53% pozostaje; Biedronki – 17% na Trzaskowskiego, 4% na Dudę, pozostaje… 79%. Wychodzi z tego, że to niezdecydowani wśród Bosaków i Biedronek mogą dać zwycięstwo któremuś z kandydatów.

Ale mamy tu jeszcze jeden aspekt – nowi w drugiej turze. W wielu wyborach prezydenckich „przybywało” głosujących w drugiej turze. Chodzi o to, że nieelektorat tury pierwszej, jak zobaczy co idzie, to się może zdeterminować i zagłosować. Mieliśmy tak w Warszawie w ostatnich wyborach samorządowych, kiedy niegłosujący lud lemingowy ruszył do urn (dodatkowe ze 20% ponad średnią frekwencji) i obronił stolice przed Jakim. To ważny, acz ciężki do policzenia aspekt, jednak – na podstawie poprzednich wyborów nasz guru Marcin pokusił się o prognozę. Ci „biali”, to nowi, i tak u Dudy:

Czyli planowany jest „dopływ” około 50% nowych wyborców z absencją w pierwszej turze, być może zmoblizowanych zagrożeniem rządami jego przeciwnika, a może reakcją na zagrożenia „ideologii LGBT”? A jak jest u Trzaskowskiego?

Jak widac „dopływy” to ledwie ćwiartka jego nowego elektoratu w drugiej turze, co ma świadczyć o kosztach programu „koniec z PiS-em”, który w pierwszej turze ma zmobilizować i tak wszystkich, których miał.

Co oznczają te „białe”? Ano to, że w tych wyborach główne znaczenie będzie miała frekwencyjna mobilizacja wyborców danego kandydata, czyli im większa w proporcjach po stronie Trzaskowskiego, tym dla Dudy gorzej. Może dlatego sztab Dudy podjął temat LGBT, bo może on być frekwencyjnie mobilizacyjny w drugiej turze dla konserwatywnego, ale wahającego się elektoratu. Zobaczmy jak to wygląda na wyliczeniach:

I tak, jeśli (ilościowo) mobilizacja „nowych” będzie po równo – wygrywa Duda, jeśli 40/60 też, ale jak już będzie 30/70 dla Trzaskowskiego, to prezydentem zostanie Trzaskowski.

Całe badania pokazują, że wynik się będzie ważył do końca, zaś ostateczny wymiar przewagi zwycięzcy będzie niewielki. Co to wróży? Ano protesty wyborcze i brak ustalenia wyników wyborów przez dłuższy czas. Kiedy różnice będą rzędu kilkudziesięciu a nawet klikunastu tysięcy głosów, każda ze stron, w oparciu o prostesty wyborcze, będzie mogła długo kwestionować wynik wyborów, o mandacie „prezydenta wszystkich Polaków” nie wspomniając.

Jeśli więc myślicie, że wybory coś wreszcie rozstrzygną to się grubo mylicie. To nie będzie koniec czteroletniego maratonu wyborczego, tylko początek następnego jego etapu. Znowu czekają nas „najważniejsze wybory w III RP”. Jak wszystkie poprzednie zresztą.

Jerzy Karwelis

Więcej wpisów na blogu "Dziennik zarazy".

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także